Epidemia w Europie nie zwalnia. Powodów do radości w Polsce nie mamy

Niemcy w ciągu ostatniej doby miały mniej potwierdzonych zakażeń na każde 100 tys. mieszkańców niż Polska. Gdyby epidemia za naszą zachodnią granicą miała takie rozmiary jak w u nas, Niemcy dzień zamykaliby z liczbą 58 tys. infekcji. A i tak rząd Angeli Merkel pomylił się w swoich szacunkach o dwa miesiące.

Największe europejskie kraje mają niższe wskaźniki zakażeńMateusz Morawiecki nie miał wyjścia. Obostrzenia to temat w każdym europejskim kraju
Źródło zdjęć: © KPRM
Mateusz Ratajczak

Ponad 27 tys. infekcji w ciągu ostatniej doby, w sumie ponad 147 tys. w ciągu ostatniego tygodnia. To statystyki koronawirusa w Polsce. Biorąc pod uwagę progi bezpieczeństwa, które zaprezentowali premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Adam Niedzielski, jesteśmy o około 40 tys. przypadków od narodowej kwarantanny. Wystarczyłoby, gdyby służby każdego dnia wykrywały o 5 tys. więcej przypadków.

Gdy w ciągu tygodnia pojawi się ponad 187 tys. infekcji, premier - według własnych zapowiedzi - ogłosiłby pełen lockdown.

Perspektywy na najbliższe dni nie są najlepsze. Epidemia się rozpędza. W ciągu ostatnich dwóch dni pojawiło się w sumie 51 tys. zakażeń. W środę 24 tys., w czwartek 27 tys. A to oznacza, że od narodowej kwarantanny dzieli nas już tylko pięć dni z rosnącymi w takim tempie liczbami.

Ostatni tydzień w Polsce to też 2 tys. nowych zgonów. W sumie koronawirus (i choroby współistniejące) zabił już blisko 7 tys. osób. Jak widać, spora część to ofiary z ostatnich dni. W sumie mamy już 466 tys. wykrytych infekcji od marca tego roku.

W Polsce epidemia przyjmuje o wiele większe rozmiary niż w innych krajach. W Niemczech w ciągu ostatniej doby pojawiło się ponad 21 tys. infekcji. To mniej niż w Polsce. I o wiele mniej, gdy zaczniemy przeliczać te wartości na każde 100 tys. mieszkańców. Dlaczego tak? Bo to pozwala lepiej porównywać sytuację pomiędzy krajami, które mają różną liczbę mieszkańców.

W naszym kraju wskaźnik ten wynosi obecnie 70. W Niemczech - jedynie 25.

Gdyby w Polsce epidemia miała takie rozmiary jak w Niemczech, to w ciągu dnia mielibyśmy około 9 - 10 tys. infekcji. Z kolei gdyby w Niemczech epidemia miała takie rozmiary jak w Polsce, byłoby tam 58 tys. zakażeń.

Nie oznacza to, że Niemcy nie mają swoich problemów. W wielu dużych miastach powoli kończą się wolne łóżka na oddziałach intensywnej terapii (np. w Berlinie zostało jeszcze 15 proc. wolnych łóżek). Jednocześnie coraz większa liczba ekspertów mówi, że sama dostępność to nie wszystko - w blisko 2 tys. niemieckich szpitali po prostu brakuje personelu, który mógłby obsłużyć taką falę pacjentów.

I właśnie stąd niemiecki dziennik "Bild" pisał o łóżkach widmo, które są w systemach, ale którymi nie ma się kto opiekować. Już dziś część niemieckich komentatorów zwraca uwagę, że kilka tygodni temu Angela Merkel mówiła o prognozach 19 tys. zakażeń dopiero podczas świąt Bożego Narodzenia. Próg ten jej kraj osiągnął o dwa miesiące wcześniej. Pomyliła się zatem, bo była zbyt optymistyczna.

Francja z kolei w ciągu ostatniej doby zaraportowała 58 tys. infekcji. W przeliczeniu na każde 100 tys. mieszkańców to 86 nowych zakażeń. Wskaźnik jest zatem nieco wyższy niż w Polsce. Gdyby taki był u nas, mielibyśmy około 33 tys. infekcji w ciągu dnia. W drugą stronę, Francuzi mieliby 46 tys. zakażeń.

Oczywiście to tylko porównanie ostatniego "skrawka" epidemii. Pokazuje jednak, że znaleźliśmy się dokładnie w tym samym punkcie, co spora część europejskich krajów. Utrzymywanie stanu bez rygorystycznych obostrzeń po prostu nie było już możliwe.

Francja - jak większość państw Europy - stawia na ostre obostrzenia sanitarne.

Przemieszczanie obywateli jest ograniczone niemal do minimum, a podróżowanie pomiędzy poszczególnymi regionami - po prostu zabronione. Gdzie zatem mogą wybierać się Francuzi? Z domu do pracy lub po dziecko do żłobka, przedszkola lub szkoły. W przepisach znalazły się nawet informacje, ile powinny trwać spacery z psem. Nie mogą przekraczać godziny, bo może to być odebrane jako próba obejścia zasad.

Francja zamknęła też większość galerii handlowych, choć otwarte są sklepy budowlane. W niektórych sklepach spożywczych pojawiają się za to informacje o ograniczeniach w zakupach - np. limity na mąkę, cukier, makaron. Zamknął się również Euro Disneyland, który liczy na otwarcie dopiero w lutym.

W części krajów gorzej niż w Polsce

W o wiele gorszej sytuacji niż Polska są Czechy. Tam ostatni dzień to ponad 15 tys. infekcji. A przecież trzeba pamiętać, że to kraj, który zamieszkuje zaledwie 10 mln obywateli. Wskaźnik zakażeń na 100 tys. obywateli wynosi tutaj aż 147. Gdyby sytuacja epidemiczna z Czech miała miejsce w Polsce, to mielibyśmy około 56 tys. zakażeń każdego dnia. To dość dobrze pokazuje skalę problemu, z którym mierzą się nasi południowi sąsiedzi.

A przecież trzeba dodać, że Czechy poradziły sobie z pierwszą falą epidemii bardzo sprawnie i były określane jako jeden z najlepszych pod tym względem krajów w Europie. Wskaźniki zakażeń były niskie, a na dodatek sami Czesi nosili maseczki jako pierwsi.

Tymczasem teraz Czesi już drugi tydzień mają zamknięte szkoły (na wszystkich szczeblach nauczania). 30-dniowy stan wyjątkowy był zaplanowany tylko do 3 listopada, ale został przedłużony o kolejne 17 dni. Restauracje, gospody i hotele są zamknięte. Rząd zdecydował się nawet na wprowadzenie ograniczeń dot. picia alkoholu w miejscach publicznych. Wszystko po to, by obywatele kraju nie spotykali się ze sobą.

W zasadzie Czesi nie mają po co wychodzić z domów. Zamknięte są obiekty sportowe i kulturalne. Od ponad tygodnia spora część sklepów i usług musiała się zamknąć. Działają tylko sklepy spożywcze, dla zwierząt, drogerie, apteki, kioski i kwiaciarnie. Pojechać można na stację benzynową, do mechanika lub pralni. I niewiele więcej.

W czeskich szpitalach od połowy października brakuje miejsc. Zajęte jest około 8 na 10 przygotowanych dla chorych z COVID-19 łóżek.

Wybrane dla Ciebie
Wymagania CPK budzą kontrowersje. Firmy już reagują
Wymagania CPK budzą kontrowersje. Firmy już reagują
Zakaz kupowania aut spalinowych od 2030 roku dla firm. Branża ostrzega
Zakaz kupowania aut spalinowych od 2030 roku dla firm. Branża ostrzega
Kryptowaluty w Polsce. Prokuratura wykonuje ruch
Kryptowaluty w Polsce. Prokuratura wykonuje ruch
PKP Cargo żąda ogromnego odszkodowania. Grozi pozwem
PKP Cargo żąda ogromnego odszkodowania. Grozi pozwem
Rosyjski gaz płynie do Chin. Pekin ignoruje amerykańskie sankcje
Rosyjski gaz płynie do Chin. Pekin ignoruje amerykańskie sankcje
Bruskela reaguje na słowa Muska. "Zwyczajnie bzdurne"
Bruskela reaguje na słowa Muska. "Zwyczajnie bzdurne"
Polskie satelity w kosmosie. Premier pokazał zdjęcie
Polskie satelity w kosmosie. Premier pokazał zdjęcie
Firma z Wrocławia przejmuje francuskiego dystrybutora
Firma z Wrocławia przejmuje francuskiego dystrybutora
Były minister aktywów państwowych ma nową pracę
Były minister aktywów państwowych ma nową pracę
Nowa fabryka morskich wież wiatrowych w Polsce
Nowa fabryka morskich wież wiatrowych w Polsce
Koniec ery Atlasa. Nowa strategia USA to wstrząs dla gospodarki UE
Koniec ery Atlasa. Nowa strategia USA to wstrząs dla gospodarki UE
Kamera wycelowana w posesję sąsiadów. Ważna decyzja prezesa UODO
Kamera wycelowana w posesję sąsiadów. Ważna decyzja prezesa UODO