Każda ze startujących w wyborach partii ma inny przepis na PIT. Najbardziej radykalnych zmian podatkowych domagają się Bezpartyjni Samorządowcy oraz Konfederacja. O podatku dochodowym najmniej w swoim programie wspomina Prawo i Sprawiedliwość oraz – co ciekawe — Lewica.
Eksperci podatkowi tłumaczą, jaka może być tego przyczyna.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kto zagląda do naszych kieszeni?
Z wyliczeń głównego doradcy podatkowego InFaktu Piotra Juszczyka wynika, że gdyby 15 października wybory wygrało Prawo i Sprawiedliwość, osoby zarabiające 5 tys. zł brutto miesięcznie dostawałyby po wyborach, bez uwzględnienia innych kwestii poza PIT, do ręki tle, ile teraz, czyli 3738,19 zł.
W swoim programie wyborczym PiS nie wspomina bowiem o żadnych zmianach w stawkach podatkowych w PIT. Pozostaną one takie jak obecnie: 12 proc. do kwoty 120 tys. zł rocznie i 32 proc. od nadwyżki ponad ten limit. Nie zmieni się również kwota wolna od podatku - 30 tys. zł rocznie.
Jak ustalił money.pl, również program Trzeciej Drogi (czyli koalicji PSL i Polski 2050 Szymona Hołowni) nie przewiduje zmian w stawkach podatku dochodowego ani w kwocie wolnej. Partie te tłumaczą to odpowiedzialnością za stan finansów publicznych.
We wspólnym programie obu partii mowa jest co prawda o tzw. jednolitej daninie, czyli jednej wpłacie wynikającej z połączenia wszystkich opłat, ale jej wysokość nie wpływałaby na nasze dochody. Z jednym istotnym wyjątkiem. Chodzi składkę zdrowotną.
Oba ugrupowania – jak zapewnił nas doradca Szymona Hołowni Ryszard Wojtkowski — uważają, że należy przywrócić możliwość odpisywania części tej składki od podatku w wymiarze 7,75 proc, czyli na zasadach, jakie obowiązywały jeszcze przed Polskim Ładem.
Po wprowadzeniu takiego rozwiązania osoby zarabiające 5 tys. zł brutto miesięcznie otrzymywałyby więc na rękę 3926,19 zł — czyli o 188 zł więcej miesięcznie niż obecnie.
Prezenty wyborcze dla Polaków
Również kwotę 3926,19 zł netto otrzymywałyby osoby zarabiające 5 tys. zł brutto miesięcznie, gdyby wybory wygrała Koalicja Obywatelska i spełniła swoje obietnice podatkowe z kampanii.
W tym przypadku chodzi o zapowiedzi KO podwojenia kwoty wolnej od podatku z obecnych 30 tys. zł do 60 tys. zł rocznie.
Również Konfederacja będzie po wyborach dążyć do nowej kwoty wolnej, ale uzależnionej od minimalnego wynagrodzenia — byłaby ona jego dwunastokrotnością (czyli 4242/4300 zł — płaca minimalna w 2024 r. x 12 miesięcy). Politycy tego ugrupowania chcą też likwidacji drugiego progu podatkowego od dochodów powyżej 120 tys. zł rocznie.
Najbardziej radykalne zmiany zapowiadają w PIT Bezpartyjni Samorządowcy. W ich program wpisana jest bowiem całkowita likwidacja podatku dochodowego od osób fizycznych. Podatnicy płaciliby tylko składki na ubezpieczenia społeczne oraz ubezpieczenie zdrowotne, bez zaliczek na podatek dochodowy.
Podobnie jak Trzecia Droga Bezpartyjni Samorządowcy chcą zmian w rozliczaniu składki zdrowotnej. Jeśli ich postulaty zostałyby spełnione, podatnicy mogliby odliczać 7,75 proc. składki od podatku. Tyle że — jak zauważa Piotr Juszczyk — trudno byłoby odpisywać składkę zdrowotną od podatku, którego by nie było. Podobny problem byłoby z rozliczeniami ulg podatkowych.
Enigmatyczne podatki Lewicy
Najbardziej enigmatycznie o podatku dochodowym osób fizycznych wspomina w swoim programie Lewica. Czytamy w nim m.in., że wprowadzą "progresywną skalę PIT, odciążającą gospodarstwa domowe o niskich i średnich dochodach oraz zwiększą koszty uzyskania przychodu dla pracowników".
Czeka nas potężny cios. Politycy nie mają umiaru
Warto przypomnieć, że w 2019 r. Lewica zaproponowała aż sześć progów podatkowych. Wówczas wynagrodzenie do 3 tys. zł brutto miesięcznie nie było opodatkowane. Przy zarobkach miesięcznych od 8 tys. zł brutto do 15 999 zł brutto było to 12,5 proc., a przy 16 tys. zł brutto miesięcznie i więcej – 16 proc. Natomiast osoby zarabiające powyżej 50 tys. zł brutto miesięcznie oddawałyby fiskusowi aż 40 proc. podatku (od zarobków powyżej 50 tys. zł).
Koncert życzeń czy realne zmiany?
Adwokat i doradca podatkowy z kancelarii LTCA Marcin Zarzycki zwraca uwagę, że w zderzeniu z fatalnym stanem finansów publicznych wiele kampanijnych pomysłów podatkowych może okazać się pustymi obietnicami, których nie będzie można po wygranych wyborach spełnić.
W poniedziałek licznik w money.pl, wskazujący, ile będą Polaków kosztowały wszystkie obietnice wyborcze startujących w wyborach partii, przekroczył kwotę ponad biliona złotych.
Z naszego licznika wynika, że do tej pory najwięcej, bo 227 mld zł, kosztowałyby podatników obietnice wyborcze Bezpartyjnych Samorządowców, Lewicy – blisko 217 mld zł, Konfederacji – 182 mld zł, a PiS – 157 mld zł.
Zrealizowanie programu Trzeciej Drogi kosztowałoby ponad 126 mld zł, natomiast KO – 120 mld zł.
– Najbardziej zastanawia program Prawa i Sprawiedliwości, który praktycznie milczy na temat zmian podatkowych, chociaż projekt budżetu na 2024 r. przygotowany przez tę partię zakłada rekordowy wzrost dochodów z podatków o ponad 83 mld zł – wskazuje adwokat.
Katarzyna Bartman, dziennikarz money.pl