Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. Damian Szymański
|

Kupili część Lotosu. Teraz Polska może mieć przez nich nie lada kłopoty

213
Podziel się:

Sytuacja na rynku ropy robi się coraz trudniejsza. Saudi Aramco, które kupiło od Orlenu część Lotosu, może nie chcieć obniżek cen. Ma w tym zresztą swój interes. Gdy dołożymy do tego słabego złotego i przedwyborczą "promocję" paliw Orlenu, mamy gotowy przepis na nie lada kłopoty.

Kupili część Lotosu. Teraz Polska może mieć przez nich nie lada kłopoty
Wysokie ceny ropy naftowej mogą podbić nam inflację (Licencjodawca, Simon Dawson)

Baryłka ropy West Texas Intermediate w środę wzrosła o 3,6 proc. – najmocniej od początku maja. Kosztuje już ponad 93 dol. Z kolei europejska ropa Brent wyceniana jest już po 94 dol. za baryłkę. W ciągu ostatnich trzech miesięcy "czarne złoto" podrożało o odpowiednio 34 proc. (WTI) i 27 proc. (Brent).

Takie wzrosty wywołały na rynkach popłoch. Giełdy spadały, a inwestorzy zaczęli znów obawiać się uporczywej inflacji i utrzymania wysokich stóp procentowych na wyższym poziomie na dłużej. Słowem, świat ogarnął niepokój, szczególnie że przewidywania co do cen jednego z najważniejszych surowców nie są dobre.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: NBP w ogniu krytyki. "Glapiński będzie musiał pożegnać się ze swoim stanowiskiem"

Rynek ropy na świecie. Polska może mieć szczególny problem

Niepokój na rynku wywołały słabe dane z USA. W środę amerykański Departament Energii poinformował, że zapasy ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych w ubiegłym tygodniu spadły o 2,17 mln baryłek. Znacznie więcej niż przewidywał rynek.

Co więcej, zapasy ropy w hubie w Cushing spadły do krytycznego poziomu – nieco poniżej 22 mln baryłek. To ich najniższy poziom od lipca 2022 r. – bliski minimów operacyjnych. Cushing to hub ropy w USA, skąd prowadzone są dostawy do całych Stanów Zjednoczonych.

Im mniejsze zapasy, tym gorzej dla cen czarnego złota.

Obawiam się, że wyczerpaliśmy już wiele zapasów – powiedziała w TV Bloomberg Amrita Sen, współzałożycielka i szefowa działu badań w firmie konsultingowej Energy Aspects.

Analitycy ING twierdzą, że cena ropy Brent na poziomie 100 dol. za baryłkę to tylko kwestia czasu, gdy na rynkach widać już poważny problem deficytu surowca. Wszystko przez działania kartelu OPEC+, w którym główną rolę odgrywają Saudowie i Saudi Aramco, które kupiło od Orlenu część Lotosu.

Ceny ropy na świecie wciąż mogą zaskakiwać

Jak zauważa Bloomberg, na światowy rynek wpływają dwa czynniki. Pierwszym z nich jest rekordowy poziom konsumpcji paliw kopalnych. Z szacunków Międzynarodowej Agencji Energetycznej (MAE) wynika, że w czerwcu osiągnął on pułap 103 mln baryłek dziennie. "To pokazuje, że ludzkość robi niewielkie postępy w odzwyczajaniu się od tego ocieplającego planetę surowca" – kwituje agencja.

Drugim czynnikiem jest natomiast polityka państw wydobywających ropę. Rosja wspólnie z Arabią Saudyjską zdecydowały się na zmniejszenie produkcji. Na początku września Saudowie ogłosili dalsze ograniczanie produkcji o 1 mln baryłek dziennie do końca roku. Tym samym w październiku, listopadzie i grudniu produkcja ich kraju zbliży się do 9 mln baryłek dziennie. Reżim wydobywczy do końca 2023 r. przedłużył również Kreml.

Tak ogromny deficyt ostatnio był widoczny w latach 2007-2008, kiedy ceny wzrosły do blisko 150 dolarów za baryłkę. Oczywiście wtedy podaż nie nadążała za rosnącym popytem, a obecnie podaż jest ograniczona sztucznie. Niemniej obecnie mamy rekordowy popyt powyżej 100 mln baryłek na dzień, dlatego przy niedoborze ropy ceny surowca dalej rosną i obecnie nikt nie oczekuje większych spadków – wyjaśnia Michał Stajniak, analityk XTB.

Według niego jeśli produkcja ropy nie wzrośnie znacznie w przyszłym roku, ceny mogą pozostać na wysokich poziomach. Z drugiej strony kartel OPEC+ wie o tym, że nie może doprowadzić do destrukcji popytu, czyli czegoś, co miało miejsce w 2008 roku czy w czerwcu 2022 roku, kiedy ceny dosyć szybko osunęły się z okolic 130 do 100 dol. za baryłkę.

Saudi Aramco może mieć interes w tym, żeby ceny nie spadały

Właśnie dlatego raczej nie powinniśmy oczekiwać dalszego nadmiernego wzrostu cen i utrzymania się ich powyżej 100 dol. Oczywiście jeśli doszłoby do recesji, która również w tym momencie napędzana jest obawami związanymi z nadmierną wysokością cen ropy, wtedy ceny mogłyby spaść dosyć drastycznie. Jednak bez tego, dalsze utrzymywanie podaży w ryzach przez OPEC+ najprawdopodobniej zgotuje nam okres wysokich cen, przynajmniej do końca tego roku – przewiduje ekspert.

Dlaczego do końca tego roku? – Saudi Aramco planuje powtórną emisję akcji w kwocie nawet 50 mld dol. Wiadomo, że dostanie najlepszą cenę przy wysokich poziomach ropy naftowej. Oprócz tego oczekuje się możliwego spowolnienia popytu ze strony Chin w przyszłym roku oraz spowalniającego wzrostu związanego z utrzymaniem wysokich stóp procentowych – wyjaśnia Stajniak.

Innymi słowy, Saudi Aramco i Saudowie specjalnie mogą grać cenami ropy na świecie, bo jest to w ich żywotnym interesie. A takie zachowanie rodzi obawy o nową falę inflacji. Ta prędzej czy później przyszłaby również do Polski.

Bo utrzymywanie niskich cen paliw przez Orlen nie będzie mogło trwać wiecznie i co najważniejsze, im większa będzie różnica między zachowaniem rynku a cenami na stacjach (będącymi anomalią), tym do większego rozstrojenia i problemów dojdzie. Już teraz sprowadzanie oleju napędowego z zagranicy staje się nieopłacalne.

Grozi nam tym samym scenariusz węgierski – ostrzegł w rozmowie z money.pl Piotr Woźniak, były prezes PGNiG za czasów rządu PiS.

7 zł za litr benzyny? "Nie można wykluczyć"

Michał Stajniak zauważa, że to wszystko składa się nam w obraz dość nieprzewidywalnej ścieżki wzrostu cen nad Wisłą.

– W pewnym momencie, kiedy inflacja w Polsce zbliżała się do poziomu 20 proc., ceny energii odpowiadały za blisko 50 proc. całej inflacji. Na ten moment ceny paliw pozostają niskie, co pozwoli na spadek inflacji do poziomów dwucyfrowych. Jednak jeśli ceny na stacjach w końcu zaczną reagować na fundamenty, nie można wykluczyć powrotu cen powyżej 7 zł za litr benzyny czy diesla. W szczególności, że złoty nie jest już tak mocny jak jeszcze kilka miesięcy temu. W takim wypadku możliwe będzie, że inflacja ponownie da o sobie znać i spowolni osiągnięcie celu inflacyjnego – co oczekiwane jest i tak dosyć późno i z niskim 50-proc. prawdopodobieństwem – na koniec 2025 roku – podsumowuje.

Warto w tym miejscu wspomnieć, że według najnowszej ankiety NBP wśród profesjonalnych prognostów, inflacja w Polsce w 2023 r. wyniesie 11,5-12,3 proc., w 2024 r. 4,8-8,1 proc., a w 2025 r. 3,1-6,7 proc. Rozstrzał jest więc niemały.

Nie pomaga także złoty, który znów zaczął mocno osłabiać się względem dolara (więcej o tym piszemy TUTAJ). To wszystko oznacza, że Orlen najprawdopodobniej po wyborach będzie musiał znacząco podnieść ceny paliw na stacjach. Ekonomiści Citi Handlowego przewidują, że do wzrostu cen paliw o kilkanaście-dwadzieścia procent dojdzie jeszcze przed końcem roku.

– W sumie 2024 rok będzie okresem wyhamowania dotychczasowego trendu spadkowego CPI i w całym roku spodziewamy się inflacji średnio na poziomie około 6-6,5 proc. Nie wykluczamy też, że inflacja pod koniec przyszłego roku może być wyższa niż w drugim kwartale 2024 r. – podsumowują.

Damian Szymański, wiceszef i dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(213)
maker
7 miesięcy temu
Pis sprzedał arabom drugą co do wielkości Polską rafinerię, a drze japę jakoby to PO wyprzedawało polskie firmy... Trzeba mieć niezły tupet...
Dzisiaj
7 miesięcy temu
ropa PO 85 dolarów za baryłkę a dolar PO 4.36zł !!!
Polak nie tar...
7 miesięcy temu
Takich bredni to jeszcze nie czytałem jedno przeczy drugiemu to coś dla widzów tvn24
ryszard
7 miesięcy temu
Nie można być uzależnionym od widzi misię naszych przyjaciół z zatoki perskiej i okolic. Zawsze będą to uzależnienie wykorzystywać. Kraje nie mające własnych zasobów paliw kopalnych i innych będą miały kłopoty. I oto cała filozofia obywatelu redaktorze Damianie.
ridley
7 miesięcy temu
Ropa brent zaliczyla zjazd do 90,5 dolara. Wasze obawy jak zawsze PO czasie.
...
Następna strona