Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
oprac. KRO
|

Oddała swoje życie pracy, przypłaciła to zdrowiem. Teraz "cicho rezygnuje"

58
Podziel się:

26-letnia pracownica korporacji z Toronto przez długi czas pracowała na pełnych obrotach, nierzadko po kilkanaście godzin na dobę. Sytuacja zmieniła się, gdy zdiagnozowano u niej poważną chorobę. Ból z nią związany potęgowały służbowe obowiązki, więc pewnego dnia kobieta postanowiła się zatrzymać i "cicho zrezygnować" z pracy.

Oddała swoje życie pracy, przypłaciła to zdrowiem. Teraz "cicho rezygnuje"
Bez skarg pracowała po 12 godzin, aż zaczęły się problemy ze zdrowiem (Getty Images, Helen King)

Historię Giny Cobb (imię i nazwisko zmienione) z Toronto przytacza amerykański "Insider". Kobieta pracuje jako starsza strategiczka marketingowa w jednej z korporacji, z którą jest związana od dwóch lat. W rozmowie z serwisem opowiedziała, że na początku pracowała po godzinach. Często, zamiast poprzestać na zwyczajowych ośmiu godzinach w biurze, wracała z pracą do domu i siedziała przy komputerze po 12 godzin.

Choroba, która zmieniła wszystko

Robiła to jednak bez skarg i dobrowolnie zgłaszała się do dodatkowych obowiązków. Kobieta sama siebie opisała jako: "tę osobę, która pracuje dłużej, próbując zaimponować swoim szefom tego typu rzeczami". W jej firmie zresztą doszło do sporych zwolnień, co potwierdził "Insider". Od pozostałych pracowników oczekiwano, że przejmą obowiązki zwolnionych.

Z czasem kobieta zaczęła się uskarżać na problemy, które początkowo łączyła z nadmiernym stresem w pracy. Lekarze zdiagnozowali u niej przewlekłą chorobę autoimmunologiczną ("Insider" nie podaje dokładnego schorzenia, by utrudnić weryfikację, o kogo chodzi) oraz ADHD. Przez chorobę odczuwała ból całego ciała, nabrała też światłowstrętu. Do tego dochodziły bóle głowy. – Stało się dla mnie niejasne, gdzie kończy się moja choroba, a zaczyna stres związany z pracą – tłumaczy w rozmowie z serwisem.

To właśnie wtedy zdecydowała, że musi "po cichu odejść z pracy".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Krynica Forum 2024. Celestyna Kusa-Gajur - Prezes Krynica Forum

"Cicho odchodzi", by zawalczyć o siebie

Nie oznacza to, że kobieta zaczęła zaniedbywać swoje obowiązki. Zjawisko "cichego odejścia z pracy" (lub też "cichej rezygnacji") polega na tym, że pracownik wykonuje wyłącznie te obowiązki, pod którymi podpisał się w umowie z pracodawcą. Nie bierze dodatkowych zadań, nie robi również nadgodzin. Jeżeli nie zdąży wykonać jakiegoś zadania, to przekłada je na następny dzień. Takie podejście charakterystyczne jest przede wszystkim dla młodych z pokolenia Z.

Gina Cobb zaczęła podchodzić w ten sposób do pracy dopiero po miesięcznym zwolnieniu lekarskim, w trakcie którego wszystko przemyślała. Kiedy wróciła i szef odmówił jej prośbie o podwyżkę i awans, kobieta postanowiła wykonywać tylko te zadania, na które się umówiła z pracodawcą.

Miałam poczucie, że jestem gotowa zrobić więcej, jeśli pracodawcy mi to zrekompensują – podkreśliła.

26-latka podkreśla, że to nie jest tak, że wykonuje mniejszą ilość pracy. Nie rzuca się już jednak w wir obowiązków, gdy jakieś zadanie "na już" wciąż nie jest zakończone. Raczej rozmawia ze współpracownikami o tej sytuacji i szuka rozwiązania problemu, ale nie deklaruje, że zrobi wszystko za nich.

Teraz, kiedy wysyłam e-maile, piszę: "hej zespole, jeśli to, na co czekamy, przyjdzie przed godziną taką i taką, to złożymy to dziś. Jeśli nie, zrobimy to jutro" – wyjaśnia.

Czym jest "cicha rezygnacja"?

Pracownicy "cicho rezygnujący" lub "cicho odchodzący z pracy" nie zamierzają "wypruwać sobie żył" w pracy ani robić nic więcej ponad to, co zrobić muszą. Samo zatrudnienie natomiast nie jest dla nich czymś, co ich definiuje. Pracę traktują głównie jako coś, dzięki czemu mogą zdobyć fundusze, które przeznaczają na samorozwój.

Analitycy i eksperci w Stanach Zjednoczonych podkreślają, że choć nie jest to nowe zjawisko, bo takie podejście do pracy można było obserwować od lat, to jednak wśród osób z pokolenia Z (ok. 18-24 lata) znacznie się nasiliło. To młodzi zresztą nadali mu nazwę, gdyż wcześniej raczej mówiło się o zrezygnowanym podejściu do pracy.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
praca
firma
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(58)
WYRÓŻNIONE
Michu
2 lata temu
Mam 45 lat i już jakiś czas temu doszedłem do tego etapu. Nie warto się starać, bo i tak nie docenią
Hmmm
2 lata temu
Kogoś chyba pogięło - głupio nazwana "cicha rezygnacja", gdy wykonuje się swoje obowiązki określone w umowie?????? Czyli teraz zakłada się, że czlowiek pracuje "normalnie", gdy wykonuje 150% założonej roboty??? Po pierwsze ta nazywana przez Was "cicha rezygnacja" to często wypalenie zawodowe, spowodowane właśnie takim zachrzanianiem, jakby robota była najważniejsza w życiu. I nieprawda, że dotyka pokolenia Z. Jestem po 40-tce i właśnie takie wypalenie mnie odpadło. Ludzie, praca to nie wszystko, dbajcie o siebie i swoje rodziny/związki/przyjaciół.
Mkk
2 lata temu
Ja bym nie nazwał cichym odejściem z pracy, tylko zdrowym podejściem do obowiazków.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (58)
To ciche odej...
rok temu
Ciche odejście, to pójście na pół roku zwolnienia, dodatkowo można na rok rehabilitacyjnego, a w tym czasie szukanie innej pracy. A to co opisujecie w artykule to praca na etacie zgodna z prawem pracy.
Brawo
rok temu
I Brawo! Młodzi ! idźcie i uzdrawiajcie ten chory system katorzniczej pracy za miskę ryżu !
Koniec
rok temu
To nie jest cicha rezygnacja!!! Tylko tak powinna wyglądać normalna praca. Masz etat, pracujesz 8 godz, chcesz to zostajesz ze specjalną stawką za nadgodziny, nie chcesz nie powinno się tego piętnować jeśli taka jest umowa. Chcesz awansu wykazujesz się pomysłowością , optymistycznym nastawieniem do pracy i zadań, znajdujesz nowe rynki, możliwości, rozwiązania, jesteś kreatywny, a nie pracujesz jak maszyna całą dobę, urobiony, bez życia, chęci, motywacji. Nie ma zostawania po godzinach za darmoszkę, bo trzeba to czy tamto, czy żeby podlizać się szefowi.
Rita91
2 lata temu
Powiem tak. Przerabiałam. 6 lat straciłam z życia, i niezliczoną ilość szans, super chwil, przyjaźni i znajomości, które rozpadały się, bo zamiast żyć żylam pracą. W końcu problemy zdrowotne i wypowiedzenie. I nikt nie zapytał dlaczego, czy coś jeszcze może zmienić moja decyzję. Szybki nabór na moje stanowisko (kiedy ja jeszcze byłam na okresie wypowiedzenia) i koniec. Bez "dziękujemy za pracę" , bez uścisku dłoni, bez sentymentu. Jak to się mówi: karawana jedzie dalej. Jeden pracownik się zużył to czas na następnego. To wszystko na szczęście za mną. Człowiek się uczy całe życie😉 do pracy się przychodzi, robi uczciwie swoje i wychodzi, bez zbytniego zaangażowania.
Ania
2 lata temu
Zdrowe mamy tylko jedno i trzeba o nie dbać, a nikt nam nie podziękuje za siedzenie po godzinach
...
Następna strona