Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Damian Szymański
Damian Szymański
|

Omenaa Mensah: "Jestem w ciągłej rekrutacji. Czasem nie wierzę w to, co słyszę"

341
Podziel się:

- Wie pan co mnie uwiera? Przychodzi do mnie 20-latek i zaczyna rozmowę od stawiania swoich warunków, mówienia, kiedy chce mieć wolne, jaki chce mieć samochód służbowy. Czasami nie wierzę w to, co słyszę - mówi w rozmowie z Money.pl Omenaa Mensah, dziennikarka i żona Rafała Brzoski, właściciela InPostu i jednego z najbogatszych Polaków.

Omenaa Mensah: "Jestem w ciągłej rekrutacji. Czasem nie wierzę w to, co słyszę"
Dziennikarka Omenaa Mensah i właściciel InPostu Rafał Brzoska są małżeństwem od ponad dwóch lat (East News, TRICOLORS)

Damian Szymański, money.pl: Bardzo ucierpiał pani biznes przez pandemię?

Omenaa Mensah: Na szczęście daliśmy radę, ale inni nie mieli tyle szczęścia.

Co ma pani na myśli?

Pandemia zweryfikowała naszą rzeczywistość. Niektóre biznesy poradziły sobie bardzo dobrze, inne musiały przejść solidną restrukturyzację, a jeszcze inne zwinęły się z rynku. Niestety, w tym względzie państwo zawiodło.

Jak to? Tarcza finansowa dosypała do gospodarki 100 mld zł. Uruchomił się ZUS, Ministerstwo Finansów.

To była pomoc wirtualna. Co z tego, że państwo sypnęło pieniędzmi np. restauracjom, jak większość z nich zdążyła się już pozamykać. Takich przykładów jest sporo. Szczególnie dotknięci byli ci mali przedsiębiorcy z branż, w które wirus uderzył najmocniej. Bo są i takie, jak np. rynek dóbr luksusowych, które pomimo kryzysu radziły sobie wciąż dobrze, co wynika z tego, że ludzie, którzy mają jakieś środki finansowe, niechętnie rezygnowali ze swoich przyzwyczajeń, a załamanie gospodarcze nie spowodowało u nich straty wszystkich oszczędności. Można taki mechanizm zaobserwować np. na rynku mieszkaniowym, który w ostatnich kwartałach przeskakuje kolejne poziomy.

Zobacz także: Podpis elektroniczny. Wygodny dodatek czy konieczność? Webinar WP i Autenti

Ale to jest konsekwencja przede wszystkim ultraniskich stóp procentowych i chęci ochrony kapitału przed inflacją.

To też, ale ludzie starają się zabezpieczyć finansowo i ten rynek pompują, co może rodzić pewne obawy. Jednak tak jak wspomniałam, COVID-19 wywrócił wiele dotychczasowych prawd o rynku w Polsce do góry nogami. Wiele lat mówiło się u nas o tworzeniu miejsc pracy, bezrobociu itp. Chciałam ostatnio zatrudnić informatyka. Oczekiwania rynkowe osób z IT są olbrzymie, mogą obecnie przebierać w ofertach przez cyfryzację, która diametralnie przyspieszyła właśnie ze względu na pandemię, choć oczywiście ten trend był zauważalny także wcześniej. Przez COVID pojawiło się wiele wspaniałych możliwości, a stare biznesy powoli muszą odejść do lamusa. Zmienia się przecież również telewizja.

No właśnie, prowadzi pani swoją własną firmę producencką. Obecnie to rentowny biznes?

Każdy biznes musi zarabiać i ja też na siebie zarabiam, choć muszę przyznać, że różne projekty przynoszą różną stopę zwrotu. Wie pan, czasami pieniądze nie są najważniejsze. Wiem, że może to brzmieć sztucznie, chcę być dobrze zrozumiana. Nie każdy projekt podejmuje się tylko i wyłącznie z pobudek finansowych. Teraz rusza nasz unikatowy projekt, w którym będziemy pokazywali, jak rewitalizuje się stare, piękne zabytki, które są perełkami architektonicznymi. Mamy takie budynki we Włoszech czy na Malcie. Jesteśmy już po pierwszych zdjęciach. Jednak co najważniejsze - nie chcę sprzedać tego projektu do telewizji, pomimo tego, że z niej wyrosłam. Zależy mi tylko na platformach online'owych.

Chciałabym, żeby naszą pracę oglądali ludzie z całego świata, bo uważam, że warto, że jest to ważne i godne atencji każdego z nas. Szczególnie, że jest to jedyna taka produkcja na świecie, która dzieje się w czasie rzeczywistym i jest rozłożona na wiele lat. Zresztą konsumpcja telewizji zmienia się. Już dziś wiele osób, zwłaszcza młodych, nie ma w domu telewizora, a swoją uwagę kieruje na treści dostępne w internecie. Myślę, że w kolejnych latach ten trend będzie się jeszcze bardziej pogłębiał.

Pani koledzy z telewizji pomyślą teraz, że jest pani heretyczką.

(śmiech) Być może tak się będzie działo. Nic na to nie poradzę. Już nie takie kłody rzucano mi pod nogi.

Dlaczego pani tak mówi?

Polska mentalność. Jak zakładałam moją fundację lata temu, mnóstwo ludzi pytało mnie: "Po co się w to pakujesz?". Nie wierzyli. Byli też tacy, co źle życzyli i dużo utrudniali. Byłam młodą dziewczyną po ekonomii i wiedziałam, że aby rozmawiać na serio z biznesem, muszę mieć jasną ofertę. Nie będę chodzić i żebrać pieniądze na "ładną panią z telewizji". Wiem, jak ważny jest CSR w dużych firmach, jak ważne są dla nich unikatowe, wartościowe projekty. Tak powoli budowałam swoją markę, choć powtarzam, że łatwo nie było. Szczególnie z moim kolorem skóry, który, nie ukrywam, rodził obawy niektórych, czy do twardego biznesu podchodzę na serio, czy tylko się tym bawię, albo robię dla samego wizerunku. Wydmuszki mnie jednak nigdy nie interesowały i tak pozostanie.

Słyszałem jednak, że nie jest pani łatwą szefową.

Tak? Od kogo? Zaraz poprosimy, żeby się wytłumaczył (śmiech). Miałam wymagającego szefa i także jestem wymagająca wobec moich pracowników. Uważam, że należy być wymagającym, ale w każdym biznesie na samym początku i na samym końcu jest zawsze człowiek. Jeśli swojego zespołu nie traktuje się odpowiednio, to oni nie pójdą za tobą w ogień. To się tyczy każdego biznesu. Nie można osiągnąć sukcesu w żadnej materii bez pracy zespołowej. Nie można być świetną prezenterką telewizyjną, jeśli nie szanuje się osób, które robią ci make-up, ustawiają światło, podłączają dźwięk itp. Arogancja to pierwszy krok ku zgubie. Brzmi to patetycznie, ale szczerze wierzę, że tak jest. Buta zgubiła wielu prezesów, którzy uwierzyli, że mają patent na nieomylność, monopol na jedyną prawdę. Prowadzenie fundacji, czy akcji charytatywnej jest jak prowadzenie biznesu, w którym liczy się biznesplan i pokora.

Wybudowała pani w Afryce szkołę dla dzieci. Ile kosztował ten projekt?

Już przestałam liczyć, ale około 1,5 mln zł, z czego ok. 25 proc. pokryliśmy z moim mężem z własnych środków. Jest to jednak solidny budynek, z którego jestem bardzo dumna i wszystko budowaliśmy w taki sposób, żeby nikt nam nie zarzucił, że oszczędzaliśmy, aby tylko ukończyć projekt. Bardzo mi zależało, żeby dać tym dzieciakom najlepsze miejsce do nauki, jakie można było w danych warunkach zapewnić. To się udało. Zrobiliśmy to porządnie i to jest najważniejsze.

Uważa pani, że mamy z tym problem? Robimy wiele rzeczy po łebkach, albo się do nich nie przykładamy?

Wie pan, co mnie obecnie szczególnie uwiera? Jestem w ciągłej rekrutacji. Ludzie przychodzą, a po kilku dniach okazuje się, że ich kompetencje nie pasują do struktury organizacji, którą tworzę, a ich konfrontacyjny stosunek czasami mnie zadziwia, niektórzy kombinują, jak tylko mogą. Czasami mam wrażenie, że młode pokolenie uważa, że od razu im się coś od pracodawcy należy, choć sami jeszcze niewiele od siebie dali.

Skończyłam studia w 2001 r. Od razu wiedziałam, że chcę prowadzić własny biznes, żeby mieć pieniądze na wszystkie wydatki, o których sobie zamarzę. Po drodze przydarzyła mi się telewizja. Nigdy nie próbowałam kombinować, załatwiać lewych zwolnień etc. Naturalne też dla mnie było, że pracuje się w weekendy, bo tego wymaga specyfika mojej pracy. Od samego początku szanuję swoją pracę i pracodawcę. Być może dlatego pracuję w jednej firmie ponad 17 lat. Zdaję sobie sprawę, że czasy się zmieniają, a dziś młodzi ludzie mają więcej możliwości i mogą przebierać w propozycjach, jednak ten brak elementarnej odpowiedzialności i tak po ludzku szacunku do drugiej osoby, jaką jest pracodawca, czasami jest zadziwiający.

Lewicowcom pani myślenie, by się nie spodobało.

Według mnie inteligentny pracownik najpierw pokazuje swoje atuty, zaangażowanie i patrzy, czy pracodawca to doceni. Jeśli nie, to nie warto wiązać z nim swojej przyszłości. Przeraża mnie, kiedy przychodzi do mnie 20-latek i zaczyna rozmowę od stawiania swoich warunków, mówienia kiedy chce mieć wolne, jaki chce mieć samochód służbowy. Czasami nie wierzę w to, co słyszę na rozmowach rekrutacyjnych. Z takim podejściem taka osoba daleko nie zajdzie.

Nie można jednak generalizować.

No właśnie. Na szczęście są również młodzi, którzy mają pokorę i cenią wartość pracy samej w sobie. W moim teamie jest dziewczyna, która przyszła na rozmowę i powiedziała wprost: "Pani Omeno, zróbmy tak: za tę stawkę, którą Pani zaproponowała, przepracuję 2-3 miesiące. Jeśli uzna Pani, że moja praca jest wartościowa, wnosi coś do firmy, usiądziemy i porozmawiamy o dalszej współpracy". Dla mnie to jest "fair deal", więc i tacy millenialsi się zdarzają i z takimi perełkami warto pracować. U pracowników doceniam szczerość, uczciwość i multidyscyplinarność.

Czyli pani zdaniem jednym z największych wyzwań jest roszczeniowa postawa młodych na rynku pracy?

Dobry pracownik jest obecnie na wagę złota i deficyt na rynku pracy jest spory. Pracownik co 15 minut idzie na kawkę, o nadgodzinach nie ma mowy. Jestem nauczona po prostu zupełnie innej kultury pracy. Roszczeniowość jest problemem, bo zaczynamy żyć w jakiejś pracowniczej matni. Pokaż, człowieku, najpierw swoją wartość, a później stawiaj warunki - to mój mały apel dla wszystkich.

Zdaniem Narodowego Banku Polskiego jednym z głównych barier rozwoju dla pracodawców jest brak rąk do pracy.

Otóż to. Bardzo się cieszę, patrząc, ilu obcokrajowców przyjeżdża do naszego kraju, bo oznacza to, że im się chce tu pracować, zarabiać. Czują, że Polska jest krajem, który może coś im dać od siebie. Jednak zmiany demograficzne są nieubłagane. Będzie nas coraz mniej i deficyt na rynku pracy będzie się pogłębiał, dlatego nie rozumiem rządzących, którzy np. wciąż upierają się, że należy finansować kolejne programy socjalne, jak np. 500 plus dla każdego dziecka, a nie wspierać infrastrukturę żłobkową, żeby matki, które chcą tego, mogły wrócić do pracy. Pomoc władz powinna pójść w zupełnie innym kierunku. Trzymam kciuki, żeby kolejne zmiany będą znacznie bardziej przemyślane i przysłużą się całemu społeczeństwu.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(341)
mysz
rok temu
Fantastyczna para.
asd
rok temu
Teraz socjalistyczny PIS chce wprowadzic 4 dniowy tydzien pracy.
asd
rok temu
Bo rzad chce dawac a nie chce zeby ludzie sami mogli zarobic.
Adunia
rok temu
Masakra, to że ludzie w końcu chcą żyć a nie poświęcać się tylko dla pracodawcy, przez to są nazywani że są rozszczeniowi...
Barbara
rok temu
kobieta znana głównie z tego, że się rozbierała w tv i prawi innym morały... brawo
...
Następna strona