Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Katarzyna Bartman
|

Ta drukarnia przez 50 lat przetrwała różne rządy, władzy PiS-u nie. Pracownicy do zwolnienia

137
Podziel się:

Zakład Wydawniczo-Poligraficzny w Warszawie podlega pod superresort rozwoju i pracy Jarosława Gowina. Drukarnia ma za sobą blisko 50 lat pracy. Przetrwała różne rządy, ale nie PiS-u. Pracownicy dowiedzieli się przypadkiem, że zostaną zlikwidowani. Pod koniec sierpnia drukarni już nie będzie. Resort rozwoju tłumaczy, że zapotrzebowanie na druk maleje. Wchodzimy w erę państwa cyfrowego. Stąd taka decyzja.

Ta drukarnia przez 50 lat przetrwała różne rządy, władzy PiS-u nie. Pracownicy do zwolnienia
Zakład Wydawniczo-Poligraficzny (ZWP) przy ul. Usypiskowej 2 w Warszawie stoi od pół roku niewykorzystany (arch.prywatne, arch.prywatne)

W drukarni działającej przy Ministerstwie Pracy, pracy nie ma i nie będzie. Mowa tu o Zakładzie Wydawniczo-Poligraficznym (ZWP) przy ul. Usypiskowej 2 w Warszawie.

23 pracowników firmy, która działa na rynku blisko od 50 lat i jest wysoko wyspecjalizowana w usługach drukarskich i poligraficznych, z końcem sierpnia wyląduje na bruku. 1 czerwca br. w życie weszło rozporządzenie wydane przez Jarosław Gowina o likwidacji zakładu.

Drukarnia już nie jest potrzebna?

– Nikt nie uzgadniał tej likwidacji ze związkami zawodowymi, które są w zakładzie, a taki obowiązek prawny przecież istnieje. Nie było też zawiadomienia o zwolnieniach grupowych urzędu pracy – wylicza Czesława Sońta, przewodnicząca Związku Zawodowego Poligrafów.

Zobacz także: Zagłosowali z PiS, zostają w rządzie? Rzeczniczka Porozumienia zapowiada

Pracownicy drukarni nie bawią się w dyplomację. - Potraktowali nas jak gówniarzy, a my już w życiu swoje przeszliśmy i trzeba z nami rozmawiać, jak z dorosłymi ludźmi – uważa pani Agnieszka, pracownica administracji w drukarni (prawdziwe imię i nazwisko do wiadomości redakcji). Kobieta obawia się ujawnić swoje dane, gdyż boi się, że zostanie wyrzucona bez należnej jej odprawy.

Agnieszka ma za sobą już 37 lat pracy i jest w okresie ochronnym. Do emerytury brakuje jej tylko kilku lat. – Kto mnie przyjmie teraz do pracy w takim wieku? Całe dorosłe życie tu przepracowałam. Przyszłam tu zaraz po maturze. Robiłam dosłownie wszystko – opowiada. Średnia wieku w ich zakładzie to 54 lata.

Jak twierdzą pracownicy, ich zakład robił dosłownie wszystko. U poprzedniego pracodawcy, minister rodziny Marleny Maląg, której podlegali do końca ubiegłego roku, drukowali materiały informacyjno-promocyjne dla sztandarowych projektów rządu, takich jak: Rodzina 500+, Dobry start, Maluch+, Senior+ oraz Kartę Dużej Rodziny.

Ktoś wprowadził Gowina w błąd?

- Główny powód likwidacji zakładu, to według urzędników resortu rozwoju i pracy, któremu teraz podlegamy, jego nierentowność i wysokie koszty utrzymania. Resort uważa, że taniej będzie usługi drukarskie i poligraficzne zlecać na zewnątrz, niż utrzymywać własną drukarnię – informuje Agnieszka.

Agnieszka świetnie orientuje się w kwestiach finansowych drukarni, pytamy ją czy argumenty urzędników są prawdziwe?

Ile zarabia drukarnia?

- Jesteśmy jednostką budżetową i nie wolno nam przyjmować zleceń komercyjnych. Możemy wykonywać tylko prace zlecone przez Skarb Państwa. Nie możemy sobie więc "dorobić" na rynku – zaznacza na wstępie nasza rozmówczyni.

Dodaje, że dysponują rocznym budżetem ok. 3 mln zł. Z tego koszty utrzymania to zaledwie 315 tys. zł (wynajem i media), a pozostały budżet pozostaje do dyspozycji ministerstwa na ich obsługę wydawniczo-poligraficzną (wynagrodzenia oraz koszty rzeczowe realizacji zleceń).

W ciągu ostatnich dwóch lat zakład został poważnie zmodernizowany. Inwestycje w nowy park maszynowy i programy komputerowe kosztowały budżet państwa ok. 2 mln zł. – W ubiegłym roku zamówiliśmy specjalny program do obsługi maszyn za 300 tys. zł. Tego programu, poza nami, nikt na rynku raczej już nie wykorzysta, bo był dla nas specjalnie pisany. Pieniądze pójdą w błoto – podaje przykład Iwona.

Według pracowników, ich ocena rentowności została przeprowadzona nierzetelnie. Dotarli oni do raportu przygotowanego na zlecenie resortu rozwoju i pracy i jeszcze raz wystąpili o wycenę pracy do tych firm, które są w raporcie wymienione.

– Okazało się, że wycena tych firm wykonana dla nas i dla ministerstwa różnią się. Ten, kto przygotował ten raport dla ministerstwa, po prostu nie podał wszystkich parametrów niezbędnych do uczciwego wycenienia zlecenia – kwituje Iwona.

Ludzie od pół roku nie dostają zleceń

Dziś zakład stoi. Od pół roku ich nowy pracodawca, czyli resort Gowina, nie zlecił im żadnej pracy, chociaż zamówienia na druk wychodziły, tyle że były adresowane do firm działających na rynku.

Pracownicy codziennie przychodzą do pracy. – Przykre to jest bardzo, bo to są wysokiej próby drukarze. Aby zamknąć usta pracownikom i wyciszyć emocje, likwidator obiecuje, że załatwi zatrudnienie w ministerstwie, ale wszyscy wiemy, że to bajki – mówi jedna z pracownic działu produkcji i dodaje, że składane propozycje nie zawierają żadnych konkretów.

- Likwidator mówi nam, że ktoś kiedyś zadzwoni, przedstawi jakąś propozycję. Pracownicy odbierają to jako ewidentną manipulację. Jakie Skarb Państwa osiągnie oszczędności likwidując nasz zakład i tworząc sztuczne miejsca pracy w ministerstwie? To jest nie logiczne, jaka to oszczędność? - zastanawia się Iwona.

Nawet tu nie zajrzał, by się przywitać

Pracowników drukarni najbardziej boli to, że ich nowy szef, Jarosław Gowin przez pół roku nie miał dla nich nawet chwili czasu. – Jeździ po Polsce i namawia pracodawców, by nie zwalniali ludzi z pracy, a sam co robi? Nawet tu nie zajrzał, by się przywitać, jak obejmował swoje stanowisko, a inni ministrowie do nas przyjeżdżali. Mieli czas by poznać swoich podwładnych – denerwuje się Agnieszka.

Również Czesława Sońta nie przebiera w słowach. – Drukarnia przetrwała 50 lat i różne rządy. Ten rząd twierdzi, że jest otwarty na dialog z pracownikami. Napisaliśmy więc list otwarty do premiera, który został odesłany z powrotem do Gowina. Pisaliśmy wszędzie: do Kaczyńskiego, do minister rodziny Marleny Maląg, do wiceminister pracy Iwony Michałek. Nikt nie chciał nam pomóc. Jesteśmy całkowicie ignorowani – skarży się Sońta.

W odpowiedzi na nasze pytania resort rozwoju napisał, że "działania dotyczące zamknięcia Zakładu Wydawniczo-Poligraficznego zostały poprzedzone wieloaspektową i szczegółową analizą jego działalności". Wynika z niej, że zapotrzebowanie na druk i dystrybucję materiałów istotnie maleje, szczególnie teraz, w dobie pandemii, gdy równocześnie mamy do czynienia z postępującą cyfryzacją administracji publicznej.

"Pragniemy jednocześnie podkreślić, że wszelkie działania związane z Zakładem będą prowadzone ze szczególnym poszanowaniem praw pracowniczych oraz z uwzględnieniem indywidualnych uwarunkowań dotyczących poszczególnych pracowników" - czytamy w komunikacie prasowym.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(137)
WYRÓŻNIONE
z zycia
3 lata temu
ale drukarnia rydzyka rośnie i rządowych zleceń mnogo . nie dzielili się kasą czy co
szach
3 lata temu
Drukarnia dobrze funkcjonuje Tu chodzi o kase zamykaja ta drukarnie a 2ga jakis polityk otwiera i dostaje zleceni,a do tego jest otwarty na rynek zewnetrzny wszystko proste, wystarczy zobaczyc kto dostanie te zlecenia.
janrr
3 lata temu
PiS jest największym kataklizmem dla Polski od 2 wojny światowej
NAJNOWSZE KOMENTARZE (137)
Szara mysz
3 lata temu
Też pracuję w zakładzie podległym ministerstwu sprawiedliwości i też zakład został rozłożony na łopatki. Działał ponad 40 lat za różnych opcji politycznych. Z 35 osób zostały 3. I budynki, w których już nic się nie dzieje.
ZibiZin
3 lata temu
B. dużo zakładów w Polsce , jeszcze wiecej pracowników było w podobnej , identycznej sytuacji i nikt się nimi nie martwił. Tu tylko 23 osoby , to pestka w porównaniu do innych zakładów produkcyjnych z tysiącami pracowników i ich rodzin. Pozostało tylko winić za to poprzednią opcję polityczną - to obecnej władzy dobrze wychodziło i nadal tak jest mimo upływu wielu lat. Nikt się nimi nie przejmował , nie łudźcie się że Wami ktoś się przejmie. Nawet nie zaglądnie do Was , niezależnie z jakiej opcji politycznej pochodzi.
jarek
3 lata temu
Jakiś,, sołtys" z Pis , będzie drukował w stodole.
2man
3 lata temu
Taka przyszłość wasz czeka narodzie kochany. TKM ale tylko dla ziomali z PIS a reszta wbijać zęby we framugi i wyć z rozpaczy ale rozmnażać się jak żaby w bajorze i żyć z 500plus.
emerytka
3 lata temu
taka karma ..
...
Następna strona