W 2024 r. import chińskich mebli do Polski wzrósł o 35 proc. - podała "Rzeczpospolita". To sygnał alarmowy dla jednej z najważniejszych polskich branż eksportowych.
"Polska ma silną pozycję na światowym rynku mebli - w 2021 r. była 4. największym eksporterem z udziałem na poziomie 5,4 proc. Największym eksporterem są Chiny (42,4 proc.), drugą pozycję zajmują natomiast Niemcy (5,9 proc.). Swoją pozycję szybko umacnia Wietnam, który w 2021 r. awansował na 3. miejsce na liście światowych eksporterów mebli (5,8 proc.)" - czytamy w raporcie z 2022 r. "Branża meblarska. Pozycja międzynarodowa polskich producentów i prognozy rozwoju rynku do 2026 r." autorstwa Departamentu Analiz Ekonomicznych PKO BP.
Chiny są głównym dostawcą mebli do Holandii, Hiszpanii, Francji, Australii, Kanady czy Wielkiej Brytanii. Tylko w tym ostatnim kraju udział w 2021 r. skoczył rok do roku (rdr) o ponad 51 proc. Chiny to także lider eksportu do Polski. W 2021 r. udział w rynku sięgał 40,9 proc. i skoczył rdr o 50,1 proc.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Boją się Chin
Paweł Sidor, dyrektor generalny Gała Meble widzi "zagrożenie ze strony producentów z Chin", m.in. z powodu wojny taryfowej.
- Wprowadzenie przez administrację prezydenta Trumpa ceł na ich produkty spowoduje bardzo mocne przełożenie kierunku ekspansji producentów chińskich na Europę, co będzie bardzo niekorzystne dla naszej branży. Regulacje UE dotyczące zielonej transformacji bardzo mocno nam wiążą ręce. Trudno będzie nam realnie konkurować z meblami z Chin, których produkcja jest dotowana przez rząd chiński, gdzie mają o wiele niższe koszty materiałów, energii czy koszty zatrudnienia - uważa Sidor, cytowany przez serwis biznes.meble.pl.
Widziałem w ostatnich miesiącach kolekcje mebli chińskich, których jakość była na dobrym poziomie, natomiast cena niższa od podobnych polskich kolekcji o 40-50 proc. Bez odgórnych działań UE, jak i polskiego rządu, następne miesiące mogą być dla branży dość niespokojne - wskazuje Sidor.
Przedsiębiorca wypowiedział te słowa na kilka dni przed obniżeniem wzajemnych ceł przez Chiny oraz USA. "Zawieszenie broni" ma trwać 90 dni, ale w branży i tak panuje niepewność.
Rynek amerykański jest nieprzewidywalny i firmy szukają dywersyfikacji. Od 2019 r. widzimy duży wzrost eksportu z Azji do UE. W 2024 r. Wojna celna odbija się czkawką w formie taniego importu z Chin - zaznacza w rozmowie z money.pl dr Tomasz Wiktorski z B+R Studio, tworzącego raporty o rynku meblarskim.
USA są światowym liderem w imporcie mebli. W 2021 r. trafiły tam produkty o łącznej wartości 68,8 mld euro (27,9 proc. światowych udziałów). Najwięcej mebli sprowadzono z Chin (26,5 mld euro, 38,6 proc. rynku), Wietnamu (12 mld euro), Meksyku (9,7 mld euro) oraz Kanady (4,1 mld euro). Początkowo te cztery kraje zostały przez Trumpa obłożone wysokimi cłami. Jeśli wojna handlowa potrwa dłużej, odbije się to na polskich producentach.
Zwłaszcza że Pekin podbija także niemiecki rynek. W 2021 r. udział chińskich mebli w niemieckim imporcie sięgał 27,4 proc. (5,9 mld euro), a polskich 21,3 proc. (4,6 mld euro). Jeśli meble z Chin nie trafią do USA, część towaru zaleje UE, w tym także Niemcy - a to kluczowy dla nas rynek.
"Tam trafia w większości kategorii ponad jedna trzecia polskiego eksportu. Już w 2020 r. Chiny odebrały Polsce pozycję lidera wśród dostawców mebli na rynek niemiecki. W trzecim kwartale 2023 r. eksport mebli do Niemiec spadł o 6,2 proc., co dla branży było dużym ciosem" - pisze biznes.meble.pl.
Paweł Sidor zwraca też uwagę na wojnę w Ukrainie, która "potęguje niepewność i odsuwanie decyzji zakupowych klientów na przyszłość". Dodaje, że trudno będzie branży w tym roku urealniać koszty wytworzenia mebli, ponieważ ich ceny już są wysokie i klienci czekają na ich spadek.
Gdzie drwa rąbią, tam długi rosną
Długi sektora, notowane w KRD, sięgają prawie 130 mln zł. Coraz więcej przedsiębiorstw musi wybierać między utrzymaniem płynności a spłatą zobowiązań.
"Presja cenowa ze strony Azji zmusza polskie przedsiębiorstwa do zmniejszania marż i walki o utrzymanie pozycji, szczególnie w segmencie ekonomicznym. Nakłada się na to zastój na rynku sprzedaży mieszkań. W efekcie zapotrzebowanie na wyposażenie wnętrz jest mniejsze" - czytamy na stronach Krajowego Rejestru Długów.
W 2024 r. wartość polskiego eksportu mebli w Europie spadła o 6 proc. Natomiast wzrósł import. Jak podaje KRD, w minionym roku sprowadzono do Polski o ponad 10 proc. mebli więcej niż w 2023 r. W 2024 r. rentowność sprzedaży spadła do 5,2 proc., a przeciętne zatrudnienie w sektorze zmniejszyło się o ponad 13 proc.
Symbolem problemów jest zamknięcie fabryki Black Red White w Przeworsku, gdzie z pracą pożegnało się ok. 200 osób. Firmy mówią jednym głosem o upadku konkurencyjności polskich zakładów. I apelują do rządu o pomoc.
- Nasze analizy pokazują, że ceny polskich mebli w ciągu ostatnich dwóch lat wzrosły o kilkanaście proc., podczas gdy w tym samym czasie ceny mebli chińskich spadły o kilkadziesiąt proc. Do tego Rumuni czy Bułgarzy produkują już taniej niż Polacy - mówił money.pl Michał Strzelecki, dyrektor Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli.
Sytuacja nie jest lekka od połowy 2022 r., ale nie dramatyzowałbym. W meblarstwie, tak jak w motoryzacji, sami nakładamy szereg niepotrzebnych zobowiązań i regulacji, a korzystają ci, którzy nie muszą ich przestrzegać. Chodzi o ograniczanie pozyskania drewna w polskich lasach, co powoduje, że nasze drewno jest średnio droższe o 30 proc. niż w sąsiednich krajach -wyjaśnia Tomasz Wiktorski.
Polskie drewno w Chinach
Branża wskazuje też na inny problem. Z danych Krajowej Administracji Skarbowej wynika, że w 2024 r. w porównaniu do 2023 r. o ponad 23 proc. wzrósł eksport drewna z Polski. Do samych Chin wysyłamy o 25 proc. więcej towaru. Jeszcze w 2023 r. Donald Tusk mówił, że "rżnie się najwięcej drzew w historii, a drewno jest najmniej dostępne i najdroższe".
Z Polski w 2024 r. za granicę sprzedano prawie 2,6 mln ton nieprzetworzonego drewna. W 2023 r. było to ponad 2 mln ton. Do Chin w ubiegłym roku trafiło 467 tys. ton drewna, co oznacza wzrost eksportu o ponad 25 proc. w porównaniu z 2023 r.
- Do Polski ściągamy to, czego nam brakuje, a wysyłamy drewno, którego nie potrzebujemy. To sytuacja w miarę ustabilizowana. Drewno wysyłamy głównie do Niemiec - twierdzi Wiktorski.
W polskich lasach stoi 2,7 mld m sześc. drewna, co roku przyrasta 70-80 mln m sześc. drewna do wycięcia. Kluczem jest zrównoważona gospodarka leśna i przebudowanie starszych lasów, gdyż według badań prof. Jarosława Sochy z Polskiej Akadmii Nauk, zmiany klimatyczne spowodują, że za 30-50 lat wiele naszych drzew uschnie - uważa Wiktorski.
Nasz rozmówca zwraca też uwagę, że dużo mogą zdziałać same firmy. Kluczem jest automatyzacja i robotyzacja produkcji, inwestowanie we wzornictwo czy eksploracja niszy. A taką są np. meble łazienkowe, które odpowiadają za 2-3 proc. rynku.
Warto zauważyć, że w ostatnich latach znaczące ilości pociętych drzew ułożonych w stosy to codzienny obrazek w polskich lasach. Skala wycinek wzbudza coraz większe kontrowersje, o czym pialiśmy w money.pl.
Leśnicy odpierają zarzuty, tłumacząc od dawna, że powierzchnia lasów nie maleje, a wręcz rośnie. Na poparcie tej tezy opublikowali dane, m.in. powołując się na Główny Urząd Statystyczny, z których wynika, że powierzchnia lasów w Polsce w latach 1991-2020 wzrosła o 566 tys. ha (czyli o prawie 19 tys. ha średniorocznie). W praktyce oznacza to jednak, że lesistość Polski w tym okresie wzrosła o 1,8 punktu procentowego.
O ograniczenie wycinki zaapelowali w ubiegłym roku naukowcy z Polskiej Akademii Nauk. "Ochrona bioróżnorodności lasów powinna być ważniejsza niż maksymalizacja ich wydajności produkcyjnej" - wskazali w komunikacie przekazanym PAP. Eksperci wezwali do opracowania nowej polityki leśnej.
Piotr Bera, dziennikarz money.pl