"Wchodzimy do wyższej ligi". Prezes lotniska w Gdańsku o nowej trasie
Jeśli nowe połączenie do Stambułu przyniosłoby lotnisku tylko 1 zł zysku, to i tak warto, bo całe Trójmiasto zarobi na nim miliony - mówi money.pl Tomasz Kloskowski, prezes Portu Lotniczego Gdańsk. Wskazuje na jeszcze dwa huby, z którymi chciałby połączyć pomorskie lotnisko.
Marcin Walków, money.pl: Jakie jest biznesowe znaczenie nowej trasy LOT-u do Stambułu dla gdańskiego lotniska?
Tomasz Kloskowski, prezes Portu Lotniczego Gdańsk: Nie tylko dla lotniska, ale dla całego regionu. Dla nas to kolejny sieciowy przewoźnik, który otwiera połączenie do wielkiego hubu, a Stambuł to siódmy największy port lotniczy na świecie. Nasi pasażerowie będą mogli korzystać tam z przesiadek, co otwiera nas nie tylko na wschód, ale na cały świat.
Patrząc szerzej, to silnik, który poprawi nasze connectivity, czyli łączność ze światem. Mogę śmiało powiedzieć, że Gdańsk wchodzi do wyższej ligi, bo - uwzględniając przesiadki w Stambule - możemy oferować z naszego portu setki połączeń więcej. Siatka połączeń Turkish Airlines ze Stambułu to 300 kierunków. Dotychczas nasi pasażerowie musieli przesiadać się we Frankfurcie, Monachium, bądź Amsterdamie, gdy chcieli lecieć na wschód. Teraz czas podróży w tę stronę się skróci, a w lotnictwie czas jest kluczowy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Lotniska nie mogą na nich zarabiać". Ekspert o filozofii tanich linii lotniczych
A nie lepiej byłoby przesiadać się w Warszawie? LOT tym połączeniem będzie zasilał hub i siatkę innego przewoźnika zamiast swojej.
Taka możliwość oczywiście jest, bo już dziś można polecieć do Warszawy, stamtąd do Stambułu i dalej. Ale nowe połączenie pozwoli zaoszczędzić czas, to po pierwsze. Po drugie, wiemy, jaka jest sytuacja na Lotnisku Chopina i wygląda na to, że dziś LOT już nie za bardzo ma tam możliwości wzrostu.
Skoro kluczem są przesiadki w Stambule, to dlaczego tego połączenia nie otworzyły sobie Turkish Airlines?
Fundamentalną kwestią jest umowa bilateralna między Polską i Turcją z 1967 r. To ona określa, w jakich ramach lotniska i przewoźnicy mogą się poruszać. Otwarcie połączenia LOT-u z Gdańska do Stambułu wymagało długich negocjacji i pamiętajmy, że to jest pierwszy krok. Od niego zaczynamy. Obyśmy mieli takie zmartwienie, że chętnych pasażerów jest więcej niż miejsc na czterech rejsach tygodniowo. Wówczas myślę, że i Turkish Airlines się u nas pojawi.
Od stycznia pasażerowie Turkish Airlines na mocy umowy codeshare z LOT-em będą mogli nadać bagaż w Gdańsku, polecieć polskim przewoźnikiem na pierwszym odcinku, a dalej gdziekolwiek w świat Turkishem i odebrać bagaż dopiero na końcu podróży.
Rozmawialiśmy niedawno o tym, że Gdańsk nie chce być małym hubem na północy Polski. Ale teoretycznie można wyobrazić sobie podróż z Warszawy do Stambułu przez Gdańsk na jednym bilecie LOT-u?
Oczywiście, jest to możliwe. Czy ktoś się na to zdecyduje, zależeć będzie od ceny, czasu podróży i godzin wylotu. My jednak zdecydowanie patrzymy na nie jako na ofertę dla pasażerów z naszego regionu - zarówno tych, którzy będą lecieć turystycznie lub rodzinnie, jak również biznesowo. To jest sedno naszego biznesu.
Jaką wagę dla portu lotniczego ma taka trasa otwarta przez przewoźnika tradycyjnego w porównaniu z tą samą trasą oferowaną przez tzw. tanią linię?
W Trójmieście odbywają się wielkie imprezy sportowe, muzyczne, targi i kongresy. Ich organizatorzy patrzą na connectivity, bo chcą tu sprowadzić tysiące ludzi z całego świata - sportowców, urzędników, polityków, kibiców, artystów. Oni nie będą latać tanimi liniami, tylko przewoźnikami tradycyjnymi - bezpośrednio lub przez huby. Stąd im więcej połączeń z Gdańska do hubów, tym lepiej. Im są to huby większe, tym jeszcze lepiej.
Stambuł, podkreślę to jeszcze raz, to czołówka wśród hubów. Na naszej liście TOP10 połączeń z Gdańska pod względem liczby pasażerów, aż pięć to huby. I to pokazuje tę różnicę - to one są kluczowym biznesem dla lotniska regionalnego, nie te bezpośrednie połączenia do miast turystycznych.
To które huby są jeszcze na pańskiej liście "marzeń" z Gdańska?
Jak w naszej siatce połączeń pojawią się Paryż i Londyn, to mogę już iść na emeryturę. (śmiech) Faktem jest, że niezmiennie liczę, że przyciągniemy Air France z bezpośrednim połączeniem do Paryża i British Airways z trasą do Londynu-Heathrow, czyli największego lotniska w Europie. No i przydałoby się połączenie na Półwysep Arabski.
Na którym przewoźniku lotnisko więcej zarabia - tradycyjnym czy tym "tanim"?
Nie prowadzę tego biznesu wyłącznie z punktu widzenia mikro-, ale także makroekonomii. I dlatego błędem byłoby patrzenie wyłącznie, ile moja firma zarobi na jednym, konkretnym połączeniu. Gdyby tak, było to w 2004 r. nie wpuścilibyśmy tanich linii lotniczych, bo one płaciły mniej.
Podkreślam, że lotnisko to biznes dla całego regionu. Jeśli marzy nam się rozwój naszych miast, to musimy zwiększać dostępność komunikacyjną, również drogą lotniczą. Czysto hipotetycznie, jeśli nowe połączenie z Gdańska do Stambułu przyniosłoby lotnisku tylko 1 zł zysku, to i tak warto - bo całe Trójmiasto zarobi na nim miliony.
Jaką strukturę ruchu chciałby pan docelowo mieć na lotnisku w Gdańsku - jaki udział tanich linii, tradycyjnych i czarterów?
Pokazuje nam to rynek. Nie zakładam, że chciałbym mieć więcej linii tradycyjnych, a mniej niskokosztowych. Chcę, żeby nasze miasta i nasz region się rozwijały, a umożliwiają to nowe połączenia lotnicze - jednych i drugich przewoźników. Jeśli uda się otwierać więcej połączeń bezpośrednich, to świetnie. Jeśli będziemy otwierać więcej połączeń przez huby - w Warszawie, Frankfurcie i gdzie indziej - tak samo. Nie możemy sobie "wymarzyć", co byśmy tutaj chcieli mieć i próbować iść na przekór rynkowi, bo to prosta droga do nierentownych i bezsensownych połączeń, które nie wypalą.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl