Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jacek Bereźnicki
Jacek Bereźnicki
|

"Podatek dochodowy nie ma ekonomicznego sensu". Robert Gwiazdowski proponuje likwidację PIT

2
Podziel się:

- Najbogatsi Polacy nie płacą podatków w Polsce, bo ich na to stać - mówi w rozmowie z Money.pl prof. Robert Gwiazdowski, prawnik, doradca podatkowy.

Robert Gwiazdowski
Robert Gwiazdowski (Lukasz Grudniewski/East News)

Podatek dochodowy nie ma ekonomicznego sensu i jedynie tworzy patologie, dlatego powinien zostać zlikwidowany - przekonuje prof. Robert Gwiazdowski, prawnik i doradca podatkowy. Jak twierdzi, za utrzymaniem obecnego, skomplikowanego systemu lobbują grupy, które są tym osobiście zainteresowane, a kolejnym ministrom finansów zarzuca ignorancję.

Jacek Bereźnicki, Money.pl: Dlaczego uważa pan, że podatek dochodowy powinien zostać zlikwidowany?

Robert Gwiazdowski: Po pierwsze, jest nieefektywny. Po drugie, jest instrumentem wywoływania konfliktu społecznego.

Dlaczego?

Podatek od osób fizycznych, zwłaszcza progresywny, uzasadnia inwigilację podatników, zmniejsza prawa obywateli, a jednocześnie zwiększa prawa służb specjalnych. Jest też czynnik czysto ekonomiczny - pobór podatku dochodowego od emerytur, rent, pensji pielęgniarek, lekarzy, nauczycieli, czy członków administracji państwowej jest kompletnym bezsensem. W ten sposób mamy zaangażowane tysiące osób w pobieranie podatku od podatku!

Dobrze, ale jeśli płacenie podatku przez osoby zatrudnione w budżetówce uznamy za patologię naszego systemu fiskalnego, czy podatek dochodowy wciąż nie ma sensu?

Podatek dochodowy po raz pierwszy pojawił się w Wielkiej Brytanii pod koniec XVIII wieku, na sfinansowanie wojen z Francją. Wkrótce został zlikwidowany, ponieważ w dyskusjach w Izbie Gmin argumentowano, że jest "zbyt obrzydliwy", by mógł taki podatek stosować cywilizowany kraj. Potem przyszła kolejna wojna i przywrócono podatek dochodowy, ale wtedy okazało się, że zachowana została cała dokumentacja podatkowa, nie zniszczono jej – organy podatkowe nie posłuchały parlamentu. Zresztą cała historia podatku dochodowego wskazuje, że ma on charakter bardziej polityczny niż ekonomiczny.

Załóżmy, że likwidacja podatku dochodowego w Polsce jest politycznie możliwa i do władzy dochodzi liberał, który tego dokonuje. Jakie byłyby bezpośrednie konsekwencje takiej rewolucji?

Trzeba pamiętać, że system podatkowy to pewna całość, nie można rozpatrywać zmian w PIT w oderwaniu od zmian VAT i odwrotnie. To nie żaden liberał, ale Gunnar Myrdal stworzył teorię okrężnej przyczynowości. Był to ekonomista i polityk szwedzki, który dostał Nobla z ekonomii w 1974 roku, zresztą w tym samym czasie, co liberał Friedrich Hayek. Myrdal mówił, że rzeczy są spięte w koło przyczyn, więc jeśli mamy coś zmieniać, to musimy zmienić wszystkie elementy.

Podatek dochodowy to jedno z głównych źródeł dochodu budżetu, czymś trzeba by go zastąpić.

Wpływy z tego podatku to około 40 mld zł, ale w znaczniej mierze pochodzą z opodatkowania różnych świadczeń socjalnych i wynagrodzeń sfery budżetowej, czyli jest to wspomniany podatek od podatków.

O jakiej skali mówimy, jaki to procent wszystkich wpływów z podatku dochodowego w Polsce?

Ministerstwo Finansów niestety nie publikuje takich danych – albo nie wie, albo nie chce powiedzieć. Oceniam, że to co najmniej 30 proc.

Dobrze, likwidujemy podatek dochodowy. Co zyskujemy?

Urzędnicy skarbowi przestają rozliczać PIT-y emerytów, tylko zostają przesunięci do zajmowania się VAT-em i akcyzą. Jeśli spojrzeć, jakie są przekręty na tych podatkach, na przykład karuzele VAT, nawet ich ograniczenie spowoduje, że śmiało można zlikwidować podatek dochodowy. Urzędnicy, którzy dzisiaj zajmują się piciem kawy i "pitologią", musieliby wziąć się za prawdziwą robotę i na bieżąco pilnować tych, którzy składają deklaracje vatowskie.

Samo rzucenie urzędników do kontrolowania VAT-u może jednak nie wystarczyć. Z tym podatkiem jest głębszy problem.

Głośno jest teraz o odwróconym VAT. Trzeba było nie pozwalać na kwartalne rozliczenia tym, którzy dzisiaj objęci są VAT-em odwróconym. Kwartalne rozliczenia podatków to bardzo fajna rzecz, ale, u diabła, nie przy VAT! A już w szczególności nie przy handlu olejami napędowymi, złomem, stalą i podobnymi rzeczami. Kolejni ministrowie finansów nie mają o tym zielonego pojęcia, bo nigdy nie zajmowali się działalnością gospodarczą albo są kompletnymi idiotami. Możliwe też, że dają się zlobbować grupom przestępczym. Nie ma innej możliwości.

Na czym konkretnie polega problem z kwartalnym rozliczeniem VAT-u?

W momencie, gdy ma pan trzymiesięczny termin rozliczenia VAT-u, rozlicza go pan raz, potem zaczyna pan robić przewały, składa pan deklaracje, ale VAT-u nie odprowadza. Oni się orientują dopiero po trzech miesiącach, a gdy po pół roku przychodzą na kontrolę, to dawno pan zlikwidował spółkę i założył całkiem nową.

Wróćmy jednak do podatku dochodowego, bo przecież 30 kwietnia mamy "święto" tego podatku. Załóżmy, że jednak musimy pozostać przy podatku dochodowym. Jakie zmiany trzeba by przeprowadzić w pierwszym rzędzie żeby od razu uzyskać efekty? Podniesienie kwoty wolnej, likwidacja progresji?

Od razu, za jednym zamachem, zlikwidowałbym progresję podatkową wraz kwotą wolną od opodatkowania. Tego jednak nikt nie zrobi, bo to coś takiego, jak likwidacja podatku dochodowego, dlatego że zlikwidowanie progresji i kwoty wolnej powoduje, że można pobierać podatek u źródła. Pobieranie podatku dochodowego u źródła to pierwszy krok do zlikwidowania tego podatku w ogóle.

Dlaczego?

Powiem tak: po jaką cholerę rozliczać oddzielnie każdego podatnika, jeśli i tak każdy zapłaci taką samą stawkę od każdej zarobionej przez siebie złotówki? Wprowadzenie prawdziwego podatku proporcjonalnego nie wchodzi w grę, bo to de facto likwidacja podatku dochodowego. Zatem jeśli już ten podatek musi zostać i jednocześnie musi zostać kwota wolna od opodatkowania oraz progresja podatkowa, to pierwszą rzeczą, jaką trzeba zrobić, to podwyższyć kwotę wolną od opodatkowania. I to znacznie.

Za cenę podwyższenia górnej stawki podatkowej?

Nie. Z bardzo prostego powodu. Im większa taka marginalna stawka, tym większy powód, by nie płacić tego podatku – wyemigrować, zmienić rezydencję, czy żeby po prostu oszukać. W USA najwyższa marginalna stawka podatku dochodowego w historii, która obowiązywała jeszcze w latach 70., to było, proszę sobie wyobrazić, 91 proc. Nikt nie płacił tego podatku. W Wielkiej Brytanii było 83 proc. Nikt nie płacił tego podatku. We Francji w zeszłym roku wprowadzono stawkę 75 proc. i prawie nikt nie zapłacił tego podatku. Dlatego się z tego wycofują.

Unikanie podatku dochodowego jest tak łatwe?

Jak ktoś ma odpowiednio wysoki majątek i dochód, to stać go na optymalizację. Robert Kubica jest rezydentem podatkowym Monako, zresztą z całkowicie zrozumiałych przyczyn, i jakoś Polacy nie przestają mu kibicować. Każdy, kto miałby taką możliwość, zrobiłby to samo. Właśnie dlatego najbogatsi Polacy nie będą płacić podatków w Polsce, bo ich stać na to, by nie płacić podatków w Polsce. Ciągle powtarzam, że wiele patologii polskiego systemu podatkowego wzięło się z tego, że pan profesor Leszek Balcerowicz ze swoimi doradcami podatkowymi w 1991 roku chciał, żeby Polacy płacili zbliżoną stawkę do niemieckiej, ale od dochodów, które w Niemczech były zupełnie zwolnione od opodatkowania!

Dość często słychać opinie, że w kwestii konstrukcji podatku dochodowego powinniśmy wzorować się na Irlandczykach lub Brytyjczykach.

My mamy problem akumulacji. Dziś najbogatszym ludziom stawka podatkowa przestaje doskwierać, dlatego, że oni już mają duży majątek. Doskwiera ona tym, którzy majątku nie mają i chcą dokonać akumulacji pierwotnej. A to jest cel zdecydowanej większości Polaków. W związku z tym przyrównywanie polskich stawek i progów do niemieckich, brytyjskich czy irlandzkich jest przejawem kompletnej niewiedzy o tym, jak funkcjonuje system podatkowy i społeczeństwo. Trzeba poczytać Hume'a, Monteskiusza, nie mówiąc nawet o Arystotelesie.

I czego się dowiemy?

Ludzie reagują na pewne rzeczy, między innymi na podatki i to z różnych powodów. Znaczenie ma wysokość podatku, stosunek do państwa, które pobiera te podatki, a także alternatywa. Powiem brutalnie: w społeczeństwie biednym najlepszymi podatkami są podatki konsumpcyjne, bo są efektywne i zniechęcają do idiotycznej konsumpcji.

Zobacz także: Co grozi za niezłożenie zeznania PIT?

Skoro podatek dochodowy jest tak szkodliwy, dlaczego trzyma się tak mocno?

Podatek dochodowy, zwłaszcza progresywny, służy kilku wpływowym grupom. Podatek ten wywołuje wielkie emocje, w związku z czym politycy są zainteresowani tym, żeby na tych emocjach grać, bo wybory wygrywa się na emocjach, a nie na racjonalnych argumentach. Jakkolwiek źle to zabrzmi, ale moim zdaniem wielu urzędników chce być urzędnikami, bo chcą mieć władzę, a władza, jak wiadomo, podnieca. Im większy zakres dyskrecjonalnej decyzji, tym dla urzędnika lepiej.

Kolejną wielką grupą lobbystów są prawnicy, w Polsce – doradcy podatkowi. Im bardziej zagmatwane podatki, tym większe pole do popisu dla doradców. Kolejną grupą są beneficjenci różnego rodzaju transferów – część działająca legalnie, część nielegalnie. Piąta grupa to... wydawcy. Jak pan sobie kupi „Ogniem i mieczem” i postawi na półce, do końca życia będzie sobie tam stała. Jeśli jednak kupi pan pozycję pt. „Rozliczenia PIT 2015” to w 2016 roku stanie się nieaktualna i trzeba będzie kupić nową.

Gdy Mateusz Szczurek – stosunkowo młody, ale w sumie ceniony ekonomista spoza świata polityki – obejmował stery Ministerstwa Finansów, wiele osób miało nadzieję na jakościową zmianę, na bardziej przyjazną politykę podatkową państwa. Niestety, nic z tego nie wyszło. Uważa pan, że to właśnie głównie kwestia lobbingu wymienionych grup?

Oczywiście. Tak uważam.

Jak wygląda w praktyce płacenie podatku dochodowego w Polsce?

97,5 proc. polskich podatników znajduje się w pierwszym progu. Około 5,5 mln podatników z ogólnej liczby 25 mln rozlicza się za pośrednictwem płatnika, czyli zakładu pracy albo zakładu emerytalnego. Im więcej ulg podatkowych, tym większa liczba podatników, którzy biorą na siebie ciężar rozliczenia PIT samodzielnie. Po to, że by skorzystać z takiej ulgi, a to innej ulgi. Choć mamy nominalne stawki 18 i 32 proc., ale efektywna stawka podatku w 2013 roku (nie ma jeszcze danych za 2014) wyniosła 8,24 proc.

Przy kosztach obsługi podatku dochodowego to faktycznie niedużo.

Podatki muszą istnieć, bo państwo musi funkcjonować, a kary za niepłacenie podatków powinny być dotkliwe, ale pod warunkiem, że podatki nie przypominają wywłaszczenia i są proste. Nie można karać podatnika za to, że w szeregu możliwości wybrał taką, która jest dla niego najkorzystniejsza. Skoro przepisy pozwalają płacić więcej lub mniej, to dlaczego ma płacić więcej?

Czytaj więcej w Money.pl

giełda
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(2)
Mietek
4 lata temu
Sory za odkop ale AVEMUS BloodHoundPL! Pierwszy raz od długiego czasu przeczytałem prosto, ładnie wytłumaczone na czym polega debilizm 500+ który teoretycznie powinien dotrzeć do wszystkich. BloodHoundPL z ciekawości jakbyś kiedyś się nudził poczytaj o niemczech o socjalu hartz IV, który niemcy zaczęli wprowadzać od 2002r. i trwa do dziś już 18 lat! ciągle rosnąc. I domyślam się że prócz wojny itp. żadna władza nie odważy się go znieść.
Frywolny
5 lata temu
Zgadzam sie: Podatek dochodowy jest zbyt obrzydliwy aby go nakladac. Nie moge pojac mojego narodu: Jak jakas partia ma w programie zniesienie podatku dochodoweg, to nikogo to nie intersuje. Ludzie wybieraja 500+ do ktorego trzeba doplacac 200 na utrzymanie armii urzednikow.