Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Przemysław Ciszak
Przemysław Ciszak
|
aktualizacja

Europa ma sposób na Putina. Uderzą w jego "flotę cieni"?

Podziel się:

Europa wciąż ma możliwość dokręcenia sankcyjnego imadła. Odpowiednie narzędzia są przygotowane. Potrzeba jednak woli politycznej. Kluczem mogą być duńskie cieśniny i ścisła kontrola tankowców na Bałtyku. - Koszty gospodarcze dla Rosji będą bardzo wysokie - wskazują eksperci.

Europa ma sposób na Putina. Uderzą w jego "flotę cieni"?
Europa ma jeszcze sposób by docisnąć Rosję gospodarczo. Klucz jest w rękach Duńczyków (PAP, PAP/EPA/SERGEI SAVOSTYANOV/SPUTNIK/KREMLIN POOL)

Przystąpienie Finlandii i Szwecji do NATO sprawiło, że Bałtyk stał się wewnętrznym morzem NATO. Choć zachodnia koalicja już wcześniej miała strategiczną kontrolę nad tym basenem, obecny układ sił daje jej poważną przewagę. Nie tylko militarną.

Europa ma bowiem możliwość wzmocnienia nacisku gospodarczego na Moskwę. Odpowiednie narzędzia są już nawet przygotowane. Potrzeba jedynie woli politycznej, aby sparaliżować transport rosyjskiej ropy i paliw przez Bałtyk, zadając kolejny celny cios w rosyjskie dochody.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: W co inwestuje Sebastian Kulczyk? Szczera rozmowa z prezesem KI Dawidem Jakubowiczem w Biznes Klasie
Obecny eksport rosyjskiej ropy i produktów ropopochodnych, z wykorzystaniem "floty cieni", w 80 proc. przechodzi przez wody należące do Państw UE i G7 - przypomina money.pl Tymon Pastucha, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM).

Blisko 60 proc. morskiego eksportu rosyjskiej ropy naftowej to transport właśnie przez Morze Bałtyckie. Fakt ten można wykorzystać do dokręcenia sankcyjnego imadła Europy.

Kluczowe 4 punkty na mapie

Eksport ropy naftowej wciąż stanowi ważne źródło dochodów dla Rosji, pozwalające na kontynuowanie wojny przeciwko Ukrainie. Według danych zebranych przez Bloomberg mimo nałożonych w 2022 r. sankcji, Rosja zarabia na ropie 11 mld dol. rocznie, a wpływy ze sprzedaży surowca stanowią ponad 30 proc. jej budżetu.

Uderzenie w finanse Putina poprzez nałożony przez KE równolegle wraz z całą grupą G7 limit cenowy - tzw. price cap (obejmujący ropę naftową z Rosji sprzedawanej drogą morską do krajów trzecich na poziomie 60 dol. za baryłkę) - nie przyniósł oczekiwanych skutków. Głównie za sprawą omijania sankcji. Bałtyk daje jednak możliwości ich uszczelnienia.

Koszty gospodarcze dla Rosji byłyby bardzo wysokie. Ropa obecnie stanowi najważniejszy rosyjski towar eksportowy i każdy spadek dochodów z jej sprzedaży bezpośrednio uderza w budżet państwa i powiązane z władzą struktury biznesowe - zaznacza Tymon Pastucha.

Żeby eksportować surowiec z północnych portów naftowych, Rosja ma do dyspozycji dwa morskie szlaki: zachodni przez Bałtyk, albo drogę arktyczną poprzez Ocean Arktyczny. Ten drugi to jednak dużo trudniejszy, a co za tym idzie - mniej opłacalny kierunek.

Znacznie bardziej bezpieczna jest więc droga na zachód. Jednak wówczas tankowce wożące rosyjską ropę muszą pokonać jedną z czterech duńskich cieśnin: Wielki Bełt, Mały Bełt, Sund i Bełt Fehmarn.

To one mogą stać się kluczowymi bramami, które skutecznie mogą utrudnić handel rosyjską ropą.

Flota cienia

Duńskie cieśniny mogą teoretyczne być wykorzystane jako miejsca blokady morskiej. Jednak w związku z tym, że zarówno kraje UE, jak i NATO, nie są formalnie w stanie wojny z Rosją, to fizyczne ich zamknięcie nie jest stosowane, bo swobodę żeglugi gwarantuje prawo międzynarodowe.

Dodatkowo sprawę komplikuje tożsamość statków. Transport rosyjskiego surowca odbywa się przecież nie tylko na statkach pod rosyjską banderą, ale przede wszystkim przez innych armatorów, zarejestrowanych np. w Panamie. To właśnie rozrastająca się "flota cienia" pozwala Rosji omijać sankcje.

- Ze względów prawnych, gwarantujących swobodę żeglugi handlowej, automatyzm w zatrzymywaniu jednostek "floty cieni" jest mało prawdopodobny - potwierdza Tymon Pastucha.

Trzeci powód to kwestia polityczna. Są kraje, które wciąż kupują rosyjską ropę. Są też takie, które nie łamiąc sankcji (respektując pułap cenowy), zarabiają na pośrednictwie w handlu.

Bezpośrednie zagrożenie

Mimo to KE stworzyła narzędzia do kontrolowania przepływających przez jej terytorium statków. Uderzyła też w ubezpieczenia i certyfikację statków.

Usługi certyfikacji zapewniane są przede wszystkim przez zagraniczne towarzystwa klasyfikacyjne, takie jak brytyjski Lloyd's Register of Shipping czy norweski Det Norske Veritas. Rynek ten jest zdominowany przez zachodnie firmy. Bez uzyskania certyfikatu zdolności żeglugowej nie ma możliwości zakupu ubezpieczenia i uzyskania zgody na wpływanie do portów. Zgodnie z prawem morskim brak tego ubezpieczenia automatycznie uniemożliwia transport.

Moskwa próbowała to obejść, wydając certyfikaty w kraju. Tych jednak większość państw nie uznaje. Ujawnione przez "Financial Times" i duńską grupę medialną Danwatch dokumenty udowadniają, że wiele rosyjskich statków pływających po Bałtyku korzysta z ubezpieczenia, które można łatwo unieważnić w przypadku katastrofy. Dodatkowo statki, które są wykorzystywane do transportu ropy, są w złym stanie technicznym.

To daje podstawy, aby restrykcyjnie podchodzić do kontroli, a nawet zatrzymywać takie jednostki.

Ze względu na zły stan techniczny tankowców i niski poziom wyszkolenia załogi (w tym np. brak podstawowej znajomości angielskiego) rosyjska flota stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu morskiego i środowiska. W szczególności na stosunkowo płytkich i ruchliwych wodach Cieśnin Duńskich. Biorąc pod uwagę, że większość statków pływa bez efektywnego ubezpieczenia OC, ewentualne usunięcie skutków katastrofy przez taki podmiot jest zerowe - dodaje ekspert PISM.

Dania musi mieć wsparcie

Jak wynika z danych firmy analitycznej Kpler, tylko w okresie między 1 grudnia a 28 lutego przez duńskie cieśniny przepłynęło 191 tankowców z Rosji. Co najmniej kilka z nich miało budzące podejrzenia dokumenty ubezpieczeniowe.

Na początku marca w cieśninie Sund tankowiec MS Andromeda Star, wykorzystywany do przewozu rosyjskiej ropy, zderzył się ze statkiem towarowym MS Peace. Do wycieku nie doszło, bo tankowiec akurat nie przewoził ładunku. W maju ubiegłego roku u wybrzeży wyspy Langeland awarii uległ inny tankowiec Canis Power, przewożący 300 tys. baryłek rosyjskiej ropy. Również wówczas katastrofy udało się uniknąć.

Zagrożenie dostrzegają również sojusznicy, co potwierdził w rozmowie z Wirtualną Polską były dowódca wojsk USA w Europie gen. Ben Hodges. - Widzimy ich statki, to przestarzałe jednostki, które niosą za sobie zagrożenie ekologiczne dla Danii. Musimy zatem zatrzymać ich ruch. Rosjanie oczywiście będą lamentować, że to nielegalne etc. Ale co z tego? Cieśniny to oczywiście międzynarodowe wody, ale Dania chcąc zapobiegać katastrofom ekologicznym, mogłaby odmawiać statkom w złym stanie technicznym - wyjaśniał.

Zdaniem Tymona Pastuchy, możliwe jest poprawienie nadzoru nad duńskimi wodami i skuteczne egzekwowanie przepisów o bezpieczeństwie morskim czy środowisku. Do rozważenia jest też "podjęcie środków ostatecznych", czyli zatrzymywanie statków "floty cieni", gdy te nie spełniają wymaganych przez prawo standardów.

W Brukseli takie głosy już się pojawiały. Komisja Europejska jeszcze jesienią ubiegłego roku przekonywała, aby wyznaczyć Danii rolę kontrolera. Do tego jednak potrzebne byłoby poparcie pozostałych krajów wspólnoty, a w Unii nie brakuje przywódców, którzy torpedują koleje sankcje wobec Moskwy.

Podnoszenie ryzyka kontroli i zatrzymanie kilku jednostek może skutecznie ograniczyć funkcjonowanie "floty cieni", wymuszając na Rosji m.in. przestrzeganie pułapu cenowego czy zmuszając ją do oferowania jeszcze większych rabatów na ropę w celu podniesienia atrakcyjności własnego surowca - przekonuje analityk PISM.

Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl