"Latami po prostu przepłacaliśmy". Oto dlatego Chińczycy szturmem zdobywają polski rynek
Chińscy producenci wchodzą na nasz rynek z samochodami jakości nieodbiegającej od marek europejskich, ale znacznie od nich tańszymi. Wychodzi na to, że latami po prostu przepłacaliśmy - mówi money.pl Grzegorz Tracz, prezes firmy Vehis.
Marcin Walków, money.pl: Czy widać już trwałą zmianę, którą wywołało pojawienie się chińskich marek motoryzacyjnych w Polsce?
Grzegorz Tracz, prezes Vehis, platformy oferującej nowe i używane samochody wraz z finansowaniem: Tak, jak najbardziej. Obserwujemy coraz więcej chińskich samochodów na ulicach. Gdybyśmy wszystkie marki z Chin potraktowali jako jedną kategorię, to np. byłby to dziś numer 1 transakcji zawieranych obecnie przez Vehis.
Przekonujemy się, że chińscy producenci wchodzą na nasz rynek z samochodami jakości nieodbiegającej od marek europejskich, ale znacznie od nich tańszymi. I jeśli ta tendencja się utrzyma, a jakość się obroni w dłuższej perspektywie, to będzie to tylko ukłon w stronę klientów. Po co kupować droższe auto, skoro jest tańsza alternatywa?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Chińskie auta zagrożeniem dla naszej gospodarki? "Pytanie, jak Europa będzie się bronić"
A co z klientami flotowymi – czy firmy też rzuciły się na chińskie samochody?
Nie, nie mieliśmy jeszcze takiego przypadku. Myślę, że jeszcze na to za wcześnie. Klienci flotowi inaczej podejmują decyzje niż indywidualni, są mniej skłonni do ryzyka, ale bardziej oportunistyczni.
Czyli takim testem dla chińskich samochodów będzie ich wartość rezydualna? Na razie są w Polsce za krótko, by ocenić, jak bardzo tracą wartość po 2-3 latach.
W rzeczy samej, jeszcze jest na to za wcześnie. Do takich analiz potrzeba danych z kilku lat. Problem z wartością rezydualną tych aut będzie na pewno większy w kontekście samochodów elektrycznych niż tych z silnikami spalinowymi. Ale przecież z tym samym mierzą się europejscy producenci "elektryków" dzisiaj. Też nie wiemy jeszcze, jak wartość dziś wprowadzanych na rynek aut elektrycznych europejskich marek będzie się kształtowała po 5-6 latach.
Pisaliśmy w money.pl również o możliwych problemach z dostępnością części. Czy to kolejne poważne "sprawdzam"?
Nie, a przynajmniej nie otrzymujemy o to częstych pytań. Gdy mówimy o samochodach elektrycznych, również chińskich, to tam za bardzo nie ma co się psuć. Główną kwestią jest bateria. Wszystkie pozostałe układy są już w miarę sprawdzone, nieawaryjne. O wiele bardziej awaryjne są jednak samochody z konwencjonalnymi napędami. Z pewnością nie można powiedzieć o jakichś obawach o dostępność części do chińskich samochodów, bo widzimy, że ich sprzedaż rośnie z miesiąca na miesiąc.
Jaka jest reakcja pozostałych producentów na wejście Chińczyków na polski rynek? Czy widać już wyraźne obniżanie cen samochodów?
Nie, zwłaszcza w przypadku tych największych producentów, ale spodziewam się, że taki ruch w przyszłości nastąpi – i bardzo dobrze. My w Vehis zbudowaliśmy tańszy system dystrybucji samochodów.
Podobne zadanie stoi przed producentami samochodów, bo – powiedzmy to sobie wprost – ceny samochodów są dziś za wysokie. I dziś, gdy porównujemy ofertę chińskich samochodów i tych europejskich, wychodzi na to, że latami po prostu przepłacaliśmy. Bez wątpienia producenci obecni już wcześniej na polskim rynku muszą zweryfikować swoje cenniki.
Pojawiają się i takie głosy, że niska cena chińskich samochodów to wynik decyzji politycznych. Pekin chce podbić europejski rynek motoryzacyjny, subsydiuje ich produkcję, a producenci operują na niskich marżach, żeby "podgryźć" udziały rynkowe. Jeśli tak, to czy tę przewagę uda się Chińczykom długo utrzymać?
Nie mamy wglądu w to, co planują chińscy producenci i jak chcą swoje plany w Europie zrealizować. Są jednak pewne przesłanki, które świadczą o tym, że powyższa teza niekoniecznie jest prawdziwa – to przede wszystkim ceny samochodów w Chinach. Chińczycy nie muszą zdobywać chińskiego rynku niskimi cenami, więc zakładamy, że ich ceny tam wynikają jednak z decyzji biznesowych, przenoszonych teraz na rynek europejski.
Z tego względu zakładamy, że niskie ceny chińskich aut biorą się z kalkulacji, uwzględniających rzeczywiste koszty produkcji i odpowiednią marżę. Proszę zauważyć, co się zdarzyło na rynku motoryzacyjnym w czasie pandemii. Podaż spadła, bo łańcuchy dostaw zostały zaburzone. Co zrobili producenci? Wykorzystali to i podnieśli ceny w sposób całkowicie nieuzasadniony. Ofiarami tej praktyki byli indywidualni klienci, a także przedsiębiorcy.
A jaki będzie wpływ Donalda Trumpa i wprowadzanych przez niego ceł?
Na razie obserwujemy zamieszanie i nie wiemy jeszcze, jakie będą jego ostateczne rezultaty. Ta sprawa dotyczy w największym stopniu krajów producentów samochodów, takich jak Niemcy. Oczywiście, cła wpływają na handel i wysokość cen, ale ich wpływ będzie ogólnokrajowy – a nie jakiegoś wybranego regionu albo producenta.
Czy ceny aut z tego powodu wzrosną? Pewnie wzrosną, nie mamy na to wpływu. Paradoksalnie może to być jednak asumpt do rewizji i obniżenia kosztów produkcji samochodów, o czym wspominałem wcześniej. Nie sądzę natomiast, by polityka celna Stanów Zjednoczonych spowodowała, że rynek motoryzacyjny w Polsce przeżyje zapaść.
Odwołam się znów do pandemii, kiedy ceny aut wzrosły nawet o 40 proc. I co? Nikt nie robił paniki. Rynek to zaakceptował. Dlatego uważam, że poruszenie z powodu ceł jest teraz trochę na wyrost.
Niemiecki przemysł motoryzacyjny już teraz jest w poważnym kryzysie, także z powodu presji ze strony chińskich marek. Czy to tylko przejściowe problemy?
Nikomu źle nie życzę, lecz mam nadzieję, że ich wynikiem będzie trwała zmiana. Polacy od lat cieszą się z niemieckich samochodów, widzimy to też w naszych statystykach, gdzie spora część transakcji to właśnie marki niemieckie. I niech tak zostanie, tylko nie z tak wysokimi cenami.
Nadszedł czas, żeby producenci zweryfikowali swoje linie produkcyjne, technologie, procesy. Musi nastąpić spadek cen, żeby zmniejszyć dystans do chińskich samochodów. Przecież Chińczycy nie powinni uczyć Niemców, jak prowadzić biznes motoryzacyjny.
Rozmawiał Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl