"O zyski będzie trudno jeszcze wiele lat". PPL nie chce jednak zamykać lotniska w Radomiu
W sezonie zimowym lotnisko Warszawa-Radom zostanie tylko z jedną trasą. - O zyski na lotnisku w Radomiu będzie trudno jeszcze przez wiele lat. Cały czas uważam, że jest wciąż dla niego szansa - mówi money.pl Łukasz Chaberski, prezes Polskich Portów Lotniczych. Deklaruje jednak, że pomysłu zamknięcia tego portu w spółce nie ma.
Marcin Walków, money.pl: Lotnisko w Radomiu do 2032 r. może wygenerować 600-800 ml zł strat. Na Kongresie Rynku Lotniczego powiedział pan jednak, że PPL nie ma planu dezinwestycji w to lotnisko.
Łukasz Chaberski, prezes Polskich Portów Lotniczych: O zyski na lotnisku w Radomiu będzie trudno jeszcze przez wiele lat. My teraz tworzymy spójną strategię na najbliższe 3-5 lat, jak mimo wszystko rozwijać ten port lotniczy. Chcemy obniżyć niektóre koszty, co niekoniecznie będzie oznaczało ograniczanie jego działalności.
Wojsko powinno się dokładać?
Idealną sytuacją byłoby dzielenie się kosztami eksploatacji infrastruktury portu ze wszystkimi jego użytkownikami. Widzimy konieczność otwarcia dyskusji o partycypowaniu przez wojsko w kosztach funkcjonowania wszystkich lotnisk współużytkowanych. Szczególnie biorąc pod uwagę sytuację geopolityczną.
"Lotniska nie mogą na nich zarabiać". Ekspert o filozofii tanich linii lotniczych
A samorząd? Radom chyba nie po to sprzedał stare lotnisko, które zbankrutowało.
Chcemy też rozmawiać z samorządami, nie tylko Radomia, ale i województwa świętokrzyskiego. Bo to powinno być lotnisko pierwszego wyboru dla mieszkańców właśnie tego województwa i południowego Mazowsza. Świętokrzyskie ma ponad milion mieszkańców w obszarze ciążenia radomskiego portu. Jest więc potencjał i dla ruchu wakacyjnego, kierunków zarobkowych, ale też dla ruchu przylotowego. Ta część Polski jest wciąż niewystarczająco promowana jako atrakcja turystyczna.
Czyli jednak lotnisko Radom-Kielce, a nie Warszawa-Radom?
Nazwa to najmniejszy problem. Są przykłady lotnisk na świecie, które w nazwie mają miasto oddalone nawet o 200 km, więc nie przywiązywałbym się do tej kwestii za bardzo.
Dzięki drodze S7 można z Warszawy do Radomia dostać się w godzinę. Udostępniono stację kolejową Radom Wschód, więc skomunikowanie jest coraz lepsze. Dopóki nie będzie podaży, czyli oferty połączeń, nie rozwinie się popyt. Tak to działa w małych portach lotniczych.
To dlaczego z Radomia przewoźnicy otwierają kierunki turystyczne, a nie emigracyjne i zarobkowe - do Wielkiej Brytanii, Irlandii, Niemiec, Holandii czy Skandynawii?
Zachęcamy ich do tego, ale widzimy pewną barierę wejścia - moim zdaniem głównie psychologiczną. Łatwiej jest im sięgać po nisko wiszące owoce. Dopóki znajdują przestrzeń do rozwoju na Lotnisku Chopina, wolą postawić na niego, niż na Radom.
Ale te czasy powoli dobiegają końca. Tanim liniom coraz trudniej będzie otwierać nowe trasy z Okęcia. Ten, kto pierwszy zainwestuje w rozwój siatki połączeń z Radomia, wygra. I uważam, że prawdziwy rozwój Radomia zacznie się wtedy, gdy alternatywa w postaci Lotniska Chopina się skończy. Radomskie lotnisko ma naprawdę dobrą i nowoczesną infrastrukturę. Dlatego nie podobają mi się żarty z niego. Ten, kto stamtąd miał okazję polecieć i przekonał się na własnej skórze, nie śmieje się z lotniska w Radomiu.
Czy dopuszcza pan możliwość, że przyjdzie taki dzień, gdy zarząd PPL powie: próbowaliśmy wszystkiego, nie udało się. I lotnisko w Radomiu jednak będzie się opłacało zamknąć i oddać wojsku?
Cały czas uważam, że jest jeszcze szansa dla lotniska w Radomiu. Ruch jest tam dziś znikomy, nie oszukujmy się. Ale wszystko wskazuje na to, że polski rynek będzie dalej rosnąć - infrastruktura w wielu miejscach, nie tylko na Lotnisku Chopina, okaże się niewystarczająca. I wtedy wolna przepustowość gotowa w Radomiu stanie się czymś pożądanym.
I jeszcze na siebie zarobi?
Nawet jeśli będzie tam 500 tys. pasażerów rocznie, wciąż jeszcze nie będzie rentowne. Uważam jednak, że nie powinniśmy patrzeć na lotniska regionalne wyłącznie przez pryzmat tego, czy wykazują zysk na koniec roku. To są przedsięwzięcia biznesowe, to fakt. Ale generują coś więcej, niż wynik finansowy.
Każdy przylatujący pasażer zostawia w regionie pieniądze. Port lotniczy generuje miejsca pracy również w swoim otoczeniu. Pracownicy lotniska i ich rodziny wydają zarobione pieniądze w lokalnej gospodarce.
Radom ma swoje wyzwania i niekoniecznie myśli o tym, żeby wspierać dodatkowo lotnisko. Raczej jest oczekiwanie, że główny ciężar będzie spoczywał na PPL jako właścicielu. Po to mówię o pozytywnym wpływie lotnisk regionalnych, by zachęcić do gry zespołowej. Jeśli nie będzie szerokiej koalicji, to może być trudno.
PPL chciałby mieć większą kontrolę nad Modlinem. Taki pomysł już był w przeszłości, gdy "Porty Lotnicze", jeden z udziałowców Modlina, był skonfliktowany z jego zarządem. Po co do tego wracać?
Nie chodzi o przejęcie spółki zarządzającej lotniskiem w Modlinie. To raczej pewna wizja, którą podzielam, czyli zarządzanie przepustowością lotnisk na Mazowszu przez jeden podmiot. Można to zrobić, tworząc sieć lotnisk pod jednym zarządzającym. Predyspozycje do pełnienia takiej roli ma nie kto inny jak PPL.
Pierwszy aspekt to operacje - zarządzanie infrastrukturą lotnisk i inwestowanie w nią. Drugi aspekt to kwestie handlowe - jedna, spójna oferta dla przewoźników. To mogłaby być alternatywa dla administracyjnego podziału ruchu, czyli jedna oferta z cennikami trzech lotnisk. Wykorzystywanie atutów zamiast konkurowania ze sobą.
A w praktyce?
Modlin i Radom to lotniska skrojone pod potrzeby ruchu bezpośredniego, głównie tanich linii lotniczych i czarterów. Lotnisko Chopina to jedyny w Polsce, a nawet w tej części regionu, hub. Moglibyśmy skuteczniej zachęcać przewoźników do tego, by w Warszawie budowali połączenia przesiadkowe, a chcąc latać bezpośrednio - pojawiali się w Modlinie i Radomiu, gdzie opłaty lotniskowe są znacznie niższe.
Wzrost connectivity, czyli liczby i jakości połączeń lotniczych między miastami, o 10 proc. to dodatkowe 0,5 proc. PKB w przeliczeniu na mieszkańca, czyli wymierne korzyści. Dlatego widzę miejsce dla tego, by mieć na Mazowszu jedną wizję i politykę, także handlową dla lotnisk. Chcę jednak podkreślić, że jest to raczej pieśń przyszłości, niż konkretny plan. Każdy z portów ma dziś swoje wyzwania, ale faktem jest, że wreszcie jest przestrzeń wśród udziałowców, by o tym rozmawiać. W przyszłości być może dojdziemy do wspólnych wniosków. Bo temat będzie aktualny również po 2032 r., gdy na mapie Mazowsza będą Modlin, Radom i CPK.
Rozmawiał Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl