Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Damian Szymański
Damian Szymański
|
aktualizacja

Prezes PiS popełnia właśnie błąd, za który może sporo zapłacić [OPINIA]

518
Podziel się:

Propaganda sukcesu kroczy przed pychą. A ta, jak wiemy, ustępuje miejsca już tylko upadkowi. Czy na któryś z tych etapów dziarsko wkracza właśnie Jarosław Kaczyński? Im bliżej wyborów, tym chętniej maluje on trawę na zielono, a kiedy mówi o inflacji i pensjach Polaków popełnia błąd, który lubi się mścić na każdym polityku.

Prezes PiS popełnia właśnie błąd, za który może sporo zapłacić [OPINIA]
Prezes PiS popełnił klasyczny błąd długo rządzących polityków, którzy malują trawę na zielono i uprawiają propagandę sukcesu (Licencjodawca, Andrzej Iwanczuk/NurPhoto)

W Kruklankach na Mazurach byłem świadkiem prostej rozmowy. - 22 zł za 100 gramów ryby? A chociaż świeża ona jest? - pyta jedna z klientek w tamtejszej smażalni. - Nie, mrożona, ale zamrażarki jedzą tyle prądu, że musieliśmy podnieść ceny - mówi kelnerka. - To ile zapłacę za mały kawałek ryby? - dopytuje klientka. - Minimum 200 gramów ryby serwujemy, więc z frytkami i kiszoną kapustą ok. 60 zł - odpowiada kelnerka. - To wezmę tylko zupę, a rybę kupię w markecie - kwituje klientka.

Takie rozmowy to codzienność knajp turystycznych w całej Polsce. Polacy muszą sobie odmawiać. W ich odczuciu stać ich na coraz mniej. I mają rację.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Biznes mówi: Złoty interes

Prezes Kaczyński mija się z prawdą

Za codziennością kryje się bowiem czysty ekonomiczny rachunek. Od 2019 r. do 2022 r. średnie płace w gospodarce naszego kraju wzrosły o 29 proc. W tym samym czasie ceny żywności wzrosły o 31 proc., czyli 2 pkt proc. więcej. Co to oznacza? Tyle, że obecnie możemy za tę samą kwotę kupić mniej żywności niż przed pandemią. Siła nabywcza naszych portfeli w najistotniejszym aspekcie domowego budżetu spadła. Widzimy to zresztą każdego dnia, wybierając się na zakupy.

To teraz słowa Jarosława Kaczyńskiego z weekendu. - Płace - jeśli chodzi o siłę nabywczą - nie spadły - mówił prezes PiS podczas niedzielnego pikniku partii w Woli Rzędzińskiej. To jak? Nie spadły, czy jednak spadły? Jak to w ekonomii nic nie jest czarno-białe i ma wiele odcieni szarości. W stosunku do inflacji jako całości wynagrodzenia nie spadły, ale były niewiele powyżej. W stosunku do cen żywności za to spadły. Wynagrodzenia klasy średniej również stoją w miejscu.

Najwięcej natomiast zyskali zatrudnieni na płacę minimalną. Przez sowite podwyżki zaordynowane przez rząd, a płacone przez polski biznes, pod płace minimalne łapią się już rzesze Polaków (ok. 3,6 mln). To sprawia, że rząd odgórnie, jak za PRL-u, ustanawia pensję co piątego pracującego Polaka (na w sumie 17 mln zatrudnionych, to aż 21 proc.). Problem polega na tym, że cała reszta może czuć się dotknięta drożyzną, bo podwyżki pensji są nierówne.

Dlatego też prezes PiS, mówiąc o tym, że nasze płace trzymają się dobrze, stąpa po kruchym lodzie. Odczucia Polaków, poparte zresztą twardymi danymi, mogą być zgoła odmienne.

Inflacja na znośnym poziomie za kilka miesięcy? Chyba nie do końca

Ale idźmy dalej. Bo Jarosław Kaczyński mówił także o samej inflacji. Prezes partii rządzącej zapewnił, że "za kilka miesięcy inflacja będzie na znośnym poziomie, a potem zniknie". I tutaj pojawia się poważny problem.

NBP co prawda nieco obniżył szacunki inflacji na przyszły rok, ale podniósł prognozy inflacji bazowej z 7,1 do 7,3 proc. w I kw. 2024 r. Wyższa inflacja bazowa oznacza między innymi droższe usługi. Cenniki zmienią w najbliższym czasie więc fryzjerzy, stomatolodzy czy mechanicy samochodowi. Zmienią, czytaj, podniosą ceny.

I czy poziom ponad 5 proc. inflacji w przyszłym roku można odczytywać jako znośny? Ta wartość będzie przekraczała dwukrotnie cel inflacyjny NBP. Co więcej, bank podniósł prognozy kosztów pracy w firmach, co oznacza, że presja płacowa może wciąż pchać firmy do przerzucania kosztów na klientów. Takie zamknięte koło (wyższe płace-->wyższe koszty-->wyższe ceny) to przeklęty krąg, z którego niezwykle ciężko się wyrwać.

Do tego prezes PiS powtórzył argumenty, że z inflacją można walczyć bardzo prosto. - Łatwo jest stłumić inflację, wystarczy przykręcić śrubę, nie dawać ludziom pieniędzy i nie podwyższać płac. Wtedy siła nabywcza przeciętnej rodziny spada, spada wobec tego popyt, spada także inflacja. Ale spada także dochód narodowy i powstaje bezrobocie - przekonywał prezes.

I tutaj pojawia się poważny błąd. Gros ekonomistów uważa, że przy strukturalnych problemach rynku pracy nad Wisłą nie grozi nam lawinowy wzrost bezrobocia. Co więcej, Polaków rodzi się tak mało, a zapotrzebowanie gospodarki na ręce do pracy jest tak duże, że dwucyfrowe bezrobocie może nie wrócić na nasze ziemie przez kolejne dekady. Za to długotrwała wysoka inflacja ma wiele niebezpiecznych dla gospodarki konsekwencji (o czym więcej pisaliśmy TUTAJ).

Dodatkowo NBP z żelazną wręcz konsekwencją nie doceniał silnego rynku pracy. Od kilku kwartałów spodziewał się on wzrostu bezrobocia w swoich raportach, ale to jednak nie nadeszło. W Polsce na poziomie ogólnokrajowym problemu bezrobocia po prostu nie ma. Jarosław Kaczyński powtarza więc argumenty prof. Glapińskiego, który nigdy nie udowodnił swoich tez.

Podsumowując, siła nabywcza pensji Polaków spadła w stosunku do wzrostu cen żywności, inflacja na znośnym poziomie przy dobrych wiatrach pojawi się za dwa lata, a argument prezesa dot. walki z cenami nie jest poparty żadnymi danymi.

Tym samym prezes PiS podczas pikniku popełnił klasyczny błąd długo rządzących polityków, którzy malują trawę na zielono i uprawiają propagandę sukcesu. Jest ona skuteczna, póki nie rozmija się z oczywistymi faktami. A teraz coraz częściej tak się dzieje.

Można "upupić" media publiczne, żeby "grały na naszą nutę". Można z mównicy powiedzieć każde oszczerstwo. Ale przychodzi czas, kiedy retoryczny bigos pełen patosu, przekłamań i buńczuczności zaczyna być niestrawny. Szczególnie w kampanii wyborczej.

Damian Szymański, dziennikarz i zastępca szefa redakcji money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(518)
Adam N 1973
10 miesięcy temu
@ mareg. Merytorycznie?? Proszę bardzo. Czy masz złudzenia, że gdyby NADAL rządziła PO to byłyby dopłaty do rachunków za prąd i gaz?? Czy byłyby ustalone limity cen?? Czy byłyby tarcze antyinflacyjne?? Czy VAT zostałby obniżony?? Czy zostałby zbudowany Baltic Pipe?? Jeśli jesteś uczciwy, to na wszystkie te pytania musisz odpowiedieć "NIE"! A inflacja byłaby większą, bo PO przez CAŁY okres rządów miała HORRENDALNY deficyt budżetowy. Dług publiczny przekroczyłby teraz 2 BILIONY złotych, a nasz PKB byłby o 30% mniejszy. Ten "rozrzutny" PiS do czasu pandemii miał PRAKTYCZNIE zrównoważony budżet!! PO zwiększyła zadłużenie państwa o 100%, z 500 mld do 1 BILIONA złotych. PiS jeszcze sporo brakuje do tego "osiągnięcia". Masz złudzenia, że PO nie powrórzyłaby swojego "osiągnięcia"? Co więcej, węgiel zimą kosztowałby 5 tys zł za tonę, bo PO nie POtrafiłaby go sprowadzić z innego kierunku niż Rosja!! A teraz co do Orlenu. Tusk chciał sprzedać Lotos Rosjanom prawie za darmo, bo "rzeczoznawcy" wycenili ówczesną wartość Lotosu na 1 ZŁOTY. To PSL nie zgodził się na tą transakcję. Gdyby PO rządziła samodzielnie, to Lotos byłby już rosyjski!! Tusk chciał sprzedać LOT, i też nie bardzo wiadomo dlaczego tego nie zrealizowali. Na pewno nie kierował się interesem Polski. Defraudacje na SAMEJ TYLKO PRYWATYZACJI za rządów PO-PSL wyniosły 50 mld zł. Od 2015 reszta wszelkich państwowych spółek zostałaby wyprzedzana za marne grosze. Nie tylko Orlen, LOT czy Lotos, ale też KGHM i inne. ZaPOmniałeś że Tusk chciał sprywatysować Lasy Państwowe?? W porównaniu z prywatyzacją za rządów PO-PSL, sprzedaż 30% akcji rafinerii Saudyjczykom to interes stulecia. Czy masz jeszcze jakieś wątpliwości, że byłoby tak jak napisałem?? Bo ja przypuszczam że mogłoby być JESZCZE GORZEJ!!
Pawel
10 miesięcy temu
Szymański ty wielkim ogromnym błedem
Adam N 1973
10 miesięcy temu
@ antykacz. Jak śmiesz POdszywać w pod Polaka, Europejczyku. To że POpierasz Targowicę dobitnie świadczy, że z nami Polakami masz wspólne tylko mowę i obywatelstwo. Tacy jak ty chcą by Polska przestała być Polską, a stała się jednym ze stanów Federalnej UE. Albo inaczej, jednym z landów niemieckiej UE!!
Adam N 1973
10 miesięcy temu
@ antypis. Gdyby nadal rządziła TWOJA PO to inflację mielibyśmy najwyższą w Europie. Co najmniej 30 procent. Gaz i prąd 3 razy droższe. Nie byłoby Baltic Pipe. Paliwo byłoby u nas droższe niż w Niemczech, bo Orlen nie byłby już państwową firmą. Raty kredytów byłyby 4 razy większe, stopy procentowe byłyby powyżej tej POwskiej inflacji
zyga
10 miesięcy temu
Co wymagać od dziada bez świadomości. Rechocze, mija się z prawdą, mulą mu się epoki, a żyje wciąż w PRL.
...
Następna strona