Czy latanie nadal jest bezpieczne? Ekspert: tak, ale bądźmy gotowi na utrudnienia
Rosyjskie drony i samoloty wojskowe naruszające przestrzeń powietrzną NATO wywołują niepokój. Jak to wpływa na podróżowanie samolotami pasażerskimi? - Latanie nadal jest całkowicie bezpieczne. Jednak powinniśmy być gotowi na utrudnienia, takie jak opóźnienia i odwołania lotów - mówi nam ekspert lotniczy Grzegorz Brychczyński.
W ubiegłym tygodniu trzy rosyjskie myśliwce MiG-31 wtargnęły w przestrzeń powietrzną Estonii i opuściły ją po 12 minutach. Wcześniej rosyjskie drony wleciały na terytorium Polski i Rumunii. W poniedziałek pojawienie się dronów sparaliżowało na kilka godzin lotnisko w Kopenhadze, a piątkowy cyberatak na systemy informatyczne portu lotniczego w Brukseli do dziś zbiera żniwo w postaci odwołanych lotów.
- Z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że latanie samolotami pasażerskimi, towarowymi oraz małymi, czyli dość popularne General Aviation, nadal jest bezpieczne. W tej branży obowiązuje zasada "safety first", czyli bezpieczeństwo przede wszystkim - mówi Grzegorz Brychczyński, ekspert ds. bezpieczeństwa lotniczego, w rozmowie z money.pl.
Jak zmieni się lotnicza mapa świata po wojnie w Ukrainie? "Chiny mają szansę stać się jeszcze większym rynkiem"
Brychczyński: latanie jest bezpieczne, ale szykujmy się na utrudnienia
Według eksperta zagrożenie w postaci "testowania" na różne sposoby reakcji NATO przez rosyjskie drony i samoloty wojskowe, cyberataki na infrastrukturę IT, a nawet obecność dronów (wystarczą nawet małe, cywilne) w pobliżu portów lotniczych, może odbić się na podróżach lotniczych w inny sposób.
- W związku z radykalnie zmieniającą się sytuacją geopolityczną powinniśmy być gotowi na utrudnienia, takie jak opóźnienia i odwołania lotów pasażerskich, a być może i likwidację niektórych tras obsługiwanych regularnie przez przewoźników. Niemniej wszystko to będzie się odbywało w sposób bezpieczny dla pasażerów - podkreśla Brychczyński w rozmowie z money.pl.
Przypomina, że problemem jest nie tylko wojna w Ukrainie i działania Rosji. Napięta sytuacja panuje także na Bliskim Wschodzie, a konflikty wybuchają w wielu miejscach. Samoloty pasażerskie i towarowe muszą omijać coraz więcej "białych plam" na mapie świata. Wydłużyło to choćby czas trwania rejsów z Europy na Daleki Wschód.
W pamięci międzynarodowej opinii publicznej wciąż jest zestrzelenie Boeinga 777 malezyjskich linii lotniczych (Malaysian Airlines, MH17) w 2014 r. w obwodzie donieckim, za co Rosja została pozwana. A także zestrzelenie Boeinga 737 ukraińskich linii lotniczych (Ukraine International Airlines, PS752) krótko po starcie z lotniska w Teheranie w 2020 r.
Muszą reagować z minuty na minutę
Brychczyński wyjaśnia, że w obliczu różnych nieprzewidzianych zdarzeń władze lotnicze muszą reagować z minuty na minutę, podejmując decyzję o zamknięciu pewnych obszarów przestrzeni powietrznej, informując o tym za sprawą tzw. NOTAM (krótkiej depeszy informującej m.in. o zagrożeniach i utrudnieniach).
- W takich sytuacjach lotnictwo wojskowe ma pierwszeństwo przed cywilnym - zaznacza nasz rozmówca. Wówczas zaplanowany wcześniej lot musi zmienić kurs, wylądować na lotnisku zapasowym, albo zostaje opóźniony lub skasowany. To również o tyle kłopotliwa sytuacja dla pasażerów, że linie lotnicze mogą odmawiać im prawa do odszkodowania za odwołany lub opóźniony z tego powodu rejs, powołując się na nadzwyczajne okoliczności, które zwalniają je z odpowiedzialności.
Estońskie władze: to nie jest nowe zagrożenie
Estońskie władze przyznają, że tylko w tym roku Rosja cztery razy naruszyła przestrzeń powietrzną ich kraju. Jednak wtargnięcie trzech MiG-ów 31 szef estońskiej dyplomacji nazwał "bezczelnością bez precedensu".
- Naruszenie estońskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie myśliwce nie jest nowym zagrożeniem dla bezpieczeństwa lotnictwa cywilnego w Estonii. Zagrożenie to istnieje od lat - stwierdza Eve Härm, dyrektor departamentu służb ruchu lotniczego i lotnisk w Estońskiej Administracji Transportu, w odpowiedzi na pytania money.pl.
Zwraca uwagę, że nie tylko rosyjskie myśliwce naruszające estońską przestrzeń powietrzną, ale "ogólnie operacje państwowych statków powietrznych, zwłaszcza w przestrzeni na Morzem Bałtyckim", są tematem od dawna dyskutowanym na arenie międzynarodowej i na szczeblu ICAO (International Civil Aviation Organization, Organizacja Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego - red.). W miniony weekend dwa niemieckie myśliwce Eurofighter przechwyciły nad Bałtykiem rosyjski samolot rozpoznawczy Ił-20M. Nie miał planu lotu, ani nie reagował na kontakt radiowy.
- Kwestia ta zdecydowanie wymaga rozważenia z punktu widzenia bezpieczeństwa lotnictwa cywilnego, ponieważ niedawno w Estonii doszło również do incydentu z udziałem wojskowego drona. Temat ten jest obecnie bardzo istotny, ale nie mamy jeszcze żadnych konkretnych rozwiązań - dodaje Härm.
Eurocontrol zabiera głos
Ruch lotniczy to sprawnie działający mechanizm, opierający się na międzynarodowych przepisach, sprawdzonych procedurach, planach lotów. Za współpracę i bezpieczeństwo w przestrzeni powietrznej 41 państw - od Cypru i Turcji aż po Islandię - odpowiada Eurocontrol z siedzibą w Brukseli. Dlatego o bezpieczeństwo pasażerskich operacji lotniczych w kontekście aktualnych zagrożeń pytamy również tam.
Eurocontrol przypomina też, że zgodnie z konwencją chicagowską, każde państwo ma pełną i wyłączną suwerenność nad przestrzenią powietrzną nad swoim terytorium i to ono jest odpowiedzialne za zarządzanie ruchem statków powietrznych wchodzących w tę przestrzeń powietrzną. Wskazuje też na potencjalne ryzyko.
"W celu zapewnienia bezpieczeństwa i efektywności transportu lotniczego wszystkie loty cywilne lub wojskowe wchodzące w przestrzeń powietrzną Europy muszą być wcześniej skoordynowane, a w większości przypadków wymagane jest złożenie planu lotu" - wyjaśniają służby prasowe Europejskiej Organizacji ds. Bezpieczeństwa Żeglugi Powietrznej Eurocontrol w odpowiedzi na pytania money.pl.
"W przypadku braku koordynacji lotów istnieje potencjalne ryzyko dla lotnictwa cywilnego, a organy krajowe w zainteresowanych państwach podejmują niezbędne środki, takie jak utworzenie stref buforowych, aby zarządzać swoją przestrzenią powietrzną w sposób zapewniający ochronę lotów cywilnych" - dodaje.
Jak ustaliliśmy nieoficjalnie, nie ma formalnych regulacji, które zakazywałyby operacji samolotów pasażerskich we wschodniej części Polski. Zarządzanie przestrzenią powietrzną odbywa się dynamicznie w ramach współpracy cywilno-wojskowej, aby zabezpieczyć strategiczne interesy kraju.
Tak było na przykład w nocy z 9 na 10 września, gdy czasowo zamknięto przestrzeń nad wschodnią częścią Polski. To wtedy rosyjskie drony naruszyły polską przestrzeń powietrzną podczas zmasowanego ataku na Ukrainę. Poderwano polskie i sojusznicze lotnictwo, a operacje pasażerskie na lotniskach w Warszawie, Modlinie, Lublinie i Rzeszowie wstrzymano na kilka godzin.
Ograniczenia w ruchu lotniczym na wschodzie Polski. O co chodzi?
Ponadto od środy 10 września weszły w życie ograniczenia ruchu lotniczego we wschodniej części kraju, wzdłuż granicy Polski z Ukrainą i Białorusią. Będą obowiązywać do 9 grudnia. Strefa ograniczona EP R129 sięga do wysokości 2900 m nad ziemią.
Ograniczenia obejmują zatem samoloty małe i rekreacyjne (potocznie nazywane awionetkami), które mogą wykonywać operacje tylko w dzień, pod warunkiem posiadania radia i transpondera. Po zmroku również dla nich obowiązuje zakaz lotów. W tej samej strefie ograniczonej drony mają zakaz ruchu zarówno w nocy, jak i w dzień. Nie dotyczą one jednak samolotów pasażerskich i cargo linii lotniczych, a także lotnisk w Lublinie i Rzeszowie.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl