Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Paweł Gospodarczyk
Paweł Gospodarczyk
|
aktualizacja

Europa boi się Trumpa. "Musimy mieć co położyć na stół"

Podziel się:

Na Europę padł strach w związku z najnowszymi sondażami poparcia przed wyborami prezydenckimi w USA. W listopadzie może okazać się, że do Białego Domu wraca Donald Trump, co w ocenie przywódców Unii Europejskiej rodzi zagrożenie dla bezpieczeństwa na kontynencie. Czy rzeczywiście?

Europa boi się Trumpa. "Musimy mieć co położyć na stół"
Donald Trump może być zadowolony z najnowszych sondaży (Getty Images, 2024 Getty Images)

Choć republikańskie prawybory wyłaniające kandydata partii w wyborach prezydenckich w USA ledwo się rozpoczęły, to na dobrą sprawę już się zakończyły. Po wyraźnych wygranych w stanach Iowa i New Hampshire, były prezydent Donald Trump ma otwartą drogę do nominacji, mimo zaostrzającej się kampanii jego jedynej politycznej konkurentki wewnątrz partii - Nikki Haley.

Wybory w USA. Trump toruje drogę do Białego Domu

40 proc. wyborców zagłosowałoby na Trumpa, a 34 proc. na ubiegającego się o reelekcję Joe Bidena, gdyby wybory przeprowadzono dziś - wynika z sondażu Ipsos dla agencji Reuters. Ale Amerykanie będą głosować w listopadzie i wiele wskazuje na to, że różnica w poziomach poparcia obu kandydatów może się pogłębić. Trump zyskał na poparciu w stosunku do badania z początku stycznia, które przyniosło kandydatom remis.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Milioner radzi w co dziś opłaca się inwestować - Marian Owerko - Biznes Klasa #15

Warto zaznaczyć, że 70 proc. uczestników sondażu zgodziło się ze stwierdzeniem, że Biden nie powinien ubiegać się o reelekcję. 56 proc. osób uznało, że kandydować nie powinien Trump.

Wzajemna niechęć między sympatykami Republikanów i Demokratów najpewniej przełoży się na wyjątkowo dużą frekwencję. Reuters zwraca uwagę, że wyborcy w USA są silnie zmotywowani do pokonania drugiej strony. 59 proc. respondentów deklarujących oddanie głosu na Bidena przyznało, że motywuje ich przede wszystkim sprzeciw wobec Trumpa. Spośród wyborców Trumpa 39 proc. stwierdziło, że pójdzie do urn z zamiarem zagłosowania przeciwko Bidenowi.

Popłoch w Europie

Europa zaczyna się liczyć z wizją zwycięstwa Trumpa. I pojawił się strach. Za kulisy niedawno zakończonego Światowego Forum Ekonomicznego w Davos zajrzeli dziennikarze "The New York Times". Według ich relacji najczęściej można było usłyszeć słowa o "ryzyku geopolitycznym".

- NATO, imigracja, gospodarka, Chiny. Trump nie mylił się co do niektórych z tych kluczowych kwestii i dlatego ludzie na niego zagłosują - mówił cytowany przez dziennik prezes JPMorgan Chase Jamie Dimon.

- On otoczył się ludźmi lojalnymi, mówiącymi mu wyłącznie "tak". Jego nieprzewidywalność objawia się w wygadywaniu zapowiedzi o braku obrony europejskich interesów, wyjściu z NATO, wojnie celnej z Chinami. Te rzeczy stają się prawdopodobne i w przypadku ponownej prezydentury nie będzie lewara, który by Trumpa pohamował - nie będzie wokół niego ludzi, którzy mogliby go powstrzymać - mówi money.pl Roman Rewald, senior strategic advisor w firmie CRIDO, były szef Rady Dyrektorów Amerykańskiej Izby Handlowej w Polsce.

Przesadzone obawy?

UE boi się trumpowskiego izolacjonizmu. Prezes Europejskiego Banku Centralnego Christine Lagarde w wywiadzie dla telewizji France 2 stwierdziła, że ewentualny wybór Trumpa niósłby za sobą "wyraźne zagrożenie" dla Europy. Premier Belgii Alexander De Croo w połowie stycznia podczas wystąpienia w Parlamencie Europejskim przekonywał, że jeśli polityka "America First" powróci, Europa będzie zdana na siebie bardziej niż kiedykolwiek.

Tylko że Joe Biden w dużej mierze kontynuuje prowadzoną przez Trumpa politykę "America First", lecz robi to mniej ostentacyjnie - uważa prof. Bohdan Szklarski, politolog Uniwersytetu Warszawskiego, wykładowca Collegium Civitas. - Ustawa Bidena zachęcająca do powrotu do produkcji dóbr dla USA jest szalenie protekcjonistyczna. Nie ma co liczyć, że po Trumpie nastąpi zmiana pod tym względem - dodaje.

Czy Trump będzie wymagał, żeby polityka wsparcia Europy mu się równoważyła? Oczywiście. Zadaniem Europy jest mieć co położyć na stół. Mamy rok, żeby się na to przygotować. Unijni przywódcy powinni mieć pakiet decyzji, które będą wychodzić naprzeciw rozumieniu świata przez Trumpa, ale też będą gwarantować realizację europejskich interesów - podkreśla prof. Szklarski.

Pytanie brzmi, czy Europa nie przespała momentu, w którym czas na przygotowania minął. - Do pewnego stopnia strach przed Trumpem jest pompowany przez część europejskich elit. Wszystko po to, żeby wykorzystać obawy jako dodatkowy impuls integracyjny, a w ramach NATO usprawiedliwić większe nakłady na zbrojenia. Ale politycznie to nie jest tak, że Trump w fotelu prezydenta to jest widok, który zupełnie nie mieści się w głowie przywódców UE - tonuje nastroje dr Michał Kuź, amerykanista z Klubu Jagiellońskiego.

Ulga w Paryżu i Berlinie

Jak dodaje, izolacjonizm powróci, ale nie tylko dlatego, że hołduje mu Trump. - Takie są powszechne nastoje wśród wyborców w USA, w tym wśród sporej części demokratów. Wszyscy liczą się z tym, że Ameryka jest zmęczona wojną w Ukrainie. Od jakiegoś czasu mówi się, że zachodnie mocarstwa będą dążyć to politycznego rozwiązania w kwestii wojny. Myślę, że Olafowi Scholzowi i Emmanuelowi Macronowi kamienie spadną z serca, bo będą mogli powiedzieć: "wygrał Trump, więc teraz to już musimy rozmawiać z Putinem" - twierdzi dr Kuź.

W ocenie eksperta po dojściu Trumpa do władzy, w kontekście wojny w Ukrainie prawdopodobne jest rozwiązanie koreańskie. - Strefa zdemilitaryzowana, rozejm, który nie wiadomo jak długo potrwa i przygotowanie się na dogrywkę - tłumaczy nasz rozmówca. To jednak tylko jedna z opcji, które mogą znaleźć się na stole.

Według mnie Trump ponownie będzie próbował porozumieć się z Moskwą, ale Putin nie jest zainteresowany tym dealem. Po krotkim okresie wyczuwania Putina i jakichś ustepwstwach w kontekście Ukrainy, wrócimy do statusu quo - zbroić będzie się zaróno neoimperialna Rosja, jak i NATO. Będąc u władzy, Trump wcale nie prowadzil bardziej prorosyjskej polityki od poprzedników. Kongres częściowo to na nim wymuszał - wskazuje dr Kuź.

Dyplomacja jak biznes

W stosunkach z Moskwą pokutować może biznesowe podejście Trumpa do dyplomacji. Kreml w czasie rządów Władimira Putina najpewniej nie będzie godził się na propozycję Amerykanów sięgającą początku bieżącego stulecia. - Trump jest przekonany, że z każdym może się dogadać na zasadzie "coś za coś". Problem z Rosją jest taki, że rosyjskie elity nie są gotowe, a na pewno nie za rządów Putina, żeby być junior partnerem USA w układzie sił na świecie, a to proponował m.in. prezydent George W. Bush - wspomina dr Kuź.

- Trump nie rozumie pojęcia asymetrii w relacjach z sojusznikami, nie rozumie, że ciężar bezpieczeństwa Europy spoczywa na amerykańskich barkach, z czego USA czerpią korzyści. Przez pierwsze dwa lata był otoczony doświadczonymi fachowcami, którzy jednak okazali się niesterowalni. Zostali zastąpieni zaakceptowanymi przez Senat lojalistami. Wydaje mi się, że to wróci - prognozuje prof. Bohdan Szklarski.

Zwraca przy tym uwagę, że polityka zagraniczna nie powstaje tylko w Białym Domu. - Mądry europejski przywódca powinien kultywować relacje z Kongresem i odwołać się do nich, kiedy w Białym Domu utknie jakaś ważna sprawa dla Europy - podsumowuje.

Paweł Gospodarczyk, dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl