Kto będzie stróżem równych płac? Rząd w rozterce przed rewolucją ws. jawności zarobków

Państwowa Inspekcja Pracy, Rzecznik Praw Obywatelskich, a może zupełnie nowy urząd? Rząd zastanawia się, kto zostanie strażnikiem równości płacowej w Polsce. Do czerwca 2026 roku Polska musi wdrożyć unijną dyrektywę, która zmusi pracodawców do pokazania kart płacowych. Na stole są trzy scenariusze, każdy z nich ma swoich zwolenników i przeciwników, a w tle toczy się gra o wpływy i budżety.

Kto będzie stróżem równych płac? Rząd w rozterce przed rewolucją ws. jawności zarobkówKto będzie stróżem równych płac? Rząd w rozterce przed rewolucją ws. jawności zarobków
Źródło zdjęć: © Adobe Stock | Sheviakova
Grzegorz OsieckiTomasz Żółciak

Do połowy przyszłego roku państwa UE mają czas na wdrożenie dyrektywy o transparentności wynagrodzeń. Jej celem jest zmniejszenie luki płacowej między kobietami a mężczyznami w UE oraz wzmocnienie zasady równej płacy za taką samą pracę. Przewiduje ona np., że firmy powyżej 100 pracowników będą musiały pokazywać strukturę wynagrodzeń, z kolei pracownicy będą mogli się domagać ujawnienia, ile zarabia osoba na podobnym stanowisku. W praktyce będzie oznaczała sporą rewolucję na polskim rynku pracy.

Kto będzie pilnował dyrektywy?

Wkrótce rząd ma pokazać założenia projektu ustawy, który będzie przekładał dyrektywę na polskie prawo. – Właśnie teraz, po różnych ustaleniach, zaczyna być procedowany projekt wdrażający dyrektywę o przejrzystości wynagrodzeń – słyszymy w rządzie.

Tak nas widzą na świecie. "Nie walczycie o stołki"

Jedną z istotnych kwestii do rozstrzygnięcia jest to, kto będzie pełnił funkcję tzw. organu monitorującego, który będzie odpowiadał za przestrzeganie założeń dyrektywy. To do niego będą spływały raporty firm o systemie wynagrodzeń. Następnie będzie on je publikował w przystępny sposób, umożliwiając porównania między firmami, sektorami i regionami przez okres czterech lat. Dodatkowo będzie sporządzał informacje o skargach i roszczeniach dotyczących dyskryminacji płacowej.

"Strażnik" będzie także odpowiadał za podnoszenie społecznej świadomości na temat równości wynagrodzeń oraz przejrzystości płac wśród przedsiębiorstw, organizacji i partnerów społecznych. Jego zadaniem będzie analizowanie przyczyn luki płacowej między płciami i proponowanie narzędzi jej zmniejszenia.

Trzy pomysły

Państwa członkowskie będą mogły wyznaczyć kilka organów do różnych zadań, ale funkcje monitorowania i analizy będą musiały być zapewnione przez organ centralny. I w tej sprawie trwają właśnie od jakiegoś czasu zakulisowe zabiegi w rządzie. Chodzi o rozstrzygnięcie, jaka instytucja lub instytucje mają pełnić tę funkcję. Jak słyszymy, brane pod uwagę były trzy koncepcje.

Pierwsza to powołanie do tego celu nowej instytucji. To byłoby z jednej strony najłatwiejsze, ale z drugiej rząd mógłby się narazić na zarzut rozbudowania biurokracji. Tym bardziej że sama dyrektywa nie wymaga powołania nowego urzędu, zgodnie z nią organ monitorujący może być częścią istniejącego organu lub istniejącej struktury na poziomie krajowym.

W tym kontekście w rządzie pierwotnie rozpatrywano możliwość, by nowe obowiązki powierzyć rządowemu pełnomocnikowi ds. równości, którym mogłaby zostać Katarzyna Kotula (po rekonstrukcji została sekretarzem stanu w KPRM, wcześniej była ministrem w KPRM). Uznano jednak, że takie rozwiązanie nie spełniałoby kryterium niezależności od decydentów politycznych, czego wymaga dyrektywa. Mogłoby tak być, gdyby powstał zupełnie nowy urząd do spraw równości, ale musiałby zostać powołany na mocy ustawy. – Tylko boimy się, że takiej ustawy nie podpisze prezydent Karol Nawrocki, więc pomysł odpada – podkreśla rozmówca z rządu.

Koncepcja druga to wyznaczenie do tej roli istniejącego już dziś urzędu. Były przymiarki, by te funkcje powierzyć Rzecznikowi Praw Obywatelskich. Ale jak słyszymy, nie spotkało się to z entuzjazmem w tej instytucji.

Już dziś mamy bardzo dużo zajęć, przed chwilą zostaliśmy jedną z instytucji odpowiedzialnych za prawo o sygnalistach. Nie mamy dostatecznych zasobów – słyszymy od osoby związanej z tym urzędem.

Ową rolę mogłaby też pełnić Państwowa Inspekcja Pracy, ale zapewne wymagałoby to zmian instytucjonalnych i dodatkowego doposażenia oraz dofinansowania tej instytucji.

Wariant numer trzy jest kompromisowy, to po prostu rozdzielenie tych funkcji między różne instytucje. Dyrektywa zezwala na takie rozwiązanie. I wydaje się, że w takim kierunku zmierza ostatecznie proces podejmowania decyzji. – Nad tym pracujemy od kilku tygodni – przyznaje nasz rozmówca z rządu.

Tu pod uwagę brane są m.in. RPO, UOKiK, ale także Państwowa Inspekcja Pracy, która i tak zapewne zajmie się stroną egzekucyjną dyrektywy. – Nie jest wykluczone, że część zadań organu równościowego, który musimy utworzyć, będzie przejmowała Państwowa Inspekcja Pracy – potwierdza nasz inny rozmówca z obozu rządowego. Choć dodaje, że w takim przypadku możliwe, że konieczne będą zmiany prawne.

Musimy spełnić wymogi dyrektywy, żeby to była instytucja niezależna od władzy centralnej. Wtedy trzeba byłoby wprowadzić kadencyjność głównego inspektora, no i prawdopodobnie otworzyć możliwość ubiegania się o tę funkcję nie tylko dla inspektorów. Bo dzisiaj jest tak, że trzeba być inspektorem – podkreśla nasz rozmówca.

Niewykluczone, że przy tej okazji pojawią się dodatkowe warunki. W trakcie trwających właśnie konsultacji ustawy o PIP, która ma być wykonaniem kamienia milowego z KPO, minister nauki zgłosił pomysł, żeby Głównym Inspektorem Pracy mogła być osoba, która posiada stopień doktora. Powołał się przy tym na casus szefa archiwów państwowych.

Pomysł nie przypadł do gustu w konsultacjach resortowi rodziny. Ministerstwo Agnieszki Dziemianowicz-Bąk jest skupione w tej chwili na tym, by jak najszybciej uchwalić ustawę, która wzmacnia PIP, i nie chce dodawać żadnych dodatkowych zapisów. Ale w kontekście ustawy o przejrzystości płac zmiany dotyczące kryteriów, jakie ma spełniać GIP, są możliwe, choć jak słyszymy, to wcale nie jest równoznaczne ze zmianą obecnie pełniącego te obowiązki Marcina Staneckiego.

Co jest w dyrektywie?

Założenia ustawy wdrażającej dyrektywę UE 2023/970 o transparentności wynagrodzeń powinniśmy poznać wkrótce. Wejście w życie tych przepisów może zacząć przewartościowanie realiów polskiego rynku pracy. Dyrektywa przewiduje bowiem, że pracodawcy będą musieli podawać widełki wynagrodzeń w ogłoszeniach o pracę lub przed rozmową kwalifikacyjną, będą także mieli zakaz pytania kandydatów o historię wynagrodzeń z poprzednich miejsc pracy.

Z kolei pracownicy będą mogli żądać informacji o średnich wynagrodzeniach pracowników wykonujących taką samą pracę lub pracę o takiej samej wartości, z podziałem na płeć, a pracodawcy będą musieli informować pracowników o kryteriach ustalania wynagrodzeń i awansów. Istotną kwestią jest to, że firmy zatrudniające powyżej 100 osób będą miały obowiązek raportowania. Raporty mają pokazywać ogólną różnicę w płacach między płciami, szczegóły dotyczące luki oraz informacje o procentowym udziale kobiet i mężczyzn, którzy otrzymują dodatkowe składniki wynagrodzenia.

Przy lukach płacowych przekraczających 5 proc. bez uzasadnienia merytorycznego pracodawcy będą musieli przeprowadzić wspólną ocenę wynagrodzeń z przedstawicielami pracowników. Cały ten system ma być uzupełniony o część represyjną. Zgodnie z dyrektywą państwa członkowskie mają ustanowić skuteczne, proporcjonalne i odstraszające kary za łamanie tych przepisów. Sama dyrektywa nic nie mówi o szczegółach, ale wskazuje, że np. wysokość grzywien może być uzależniona od rocznego obrotu brutto pracodawcy lub kosztów wynagrodzeń w firmie. Co więcej, to na pracodawcy spoczywać będzie ciężar udowodnienia, że dyskryminacja nie miała miejsca.

Luka płacowa w UE według Eurostatu
Luka płacowa w UE według Eurostatu. Procentowa różnica między wynagrodzeniami kobiet i mężczyzn. © eurostat

Jaka jest luka płacowa w Polsce na tle Europy?

Jeśli chodzi o poziom luki płacowej w Polsce w porównaniu z krajami UE, to przy średniej unijnej różnicy w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn, która wynosi około 12 proc., w Polsce jest to 7,8 proc. Zatem jesteśmy w siódemce krajów UE o najniższej luce płacowej. Podium zajmuje Luksemburg, Belgia i Włochy. W ogonie są Łotwa, Czechy, Austria, ale także Niemcy.

Grzegorz Osiecki, Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl

Wybrane dla Ciebie
Zbudują zakład produkujący pociski do Homarów. Kosiniak-Kamysz zapowiada
Zbudują zakład produkujący pociski do Homarów. Kosiniak-Kamysz zapowiada
Niemiecka sieć podbija Polskę. Chce mieć aż 400 sklepów
Niemiecka sieć podbija Polskę. Chce mieć aż 400 sklepów
Umawianie wizyt do lekarza po nowemu. Centralna e-Rejestracja rusza w styczniu
Umawianie wizyt do lekarza po nowemu. Centralna e-Rejestracja rusza w styczniu
Górnicy z Silesii nie ustępują. Związkowcy wzmacniają protest
Górnicy z Silesii nie ustępują. Związkowcy wzmacniają protest
Generał ostrzega. Szwajcaria musi zwiększyć wydatki na obronność
Generał ostrzega. Szwajcaria musi zwiększyć wydatki na obronność
Szansa dla Polski? Chiny ograniczą chaotyczne inwestycje w miedź i aluminium
Szansa dla Polski? Chiny ograniczą chaotyczne inwestycje w miedź i aluminium
Zwrot w cenach ropy. Oto co się stało
Zwrot w cenach ropy. Oto co się stało
Inwestorzy ufają Południu. Obligacje Włoch i Hiszpanii najniższe od lat
Inwestorzy ufają Południu. Obligacje Włoch i Hiszpanii najniższe od lat
Dramat na rynku pracy w Niemczech. Wyczynem jest znalezienie nowego zatrudnienia
Dramat na rynku pracy w Niemczech. Wyczynem jest znalezienie nowego zatrudnienia
Obwodnica niczym pas startowy. Zmierzyli mu 252 km/h. "Spieszyłem się na samolot"
Obwodnica niczym pas startowy. Zmierzyli mu 252 km/h. "Spieszyłem się na samolot"
Chiny szykują się pod wojnę handlową. Zmieniają ustawę o handlu zagranicznym
Chiny szykują się pod wojnę handlową. Zmieniają ustawę o handlu zagranicznym
Rekordowe "łowy" PIP. Inspektorzy odzyskali 138 mln zł dla pracowników
Rekordowe "łowy" PIP. Inspektorzy odzyskali 138 mln zł dla pracowników