Tak chińskie tsunami uderzy w Europę. Zagrożenie nie minęło [ANALIZA]
Odwilż w wojnie handlowej między USA i Chinami nie zmniejszyła ryzyka, że Europę zaleję fala chińskich towarów, których nie da się sprzedać za Atlantykiem. W Polsce ucierpią m.in. producenci mebli, ceramiki, urządzeń elektrycznych oraz akumulatorów.
Stany Zjednoczone i Chiny, aby dać sobie czas na dalsze negocjacje, tydzień temu obniżyły na 90 dni cła, którymi wcześniej obłożyły wzajemnie swój eksport. Stawka celna na chiński eksport do USA wynosi obecnie 30 proc., zamiast 145 proc., a stawka na amerykański eksport do Chin 10 proc. zamiast 125 proc.
- Mimo istotnego spadku w stosunku do wcześniejszych poziomów, obecne stawki pozostają bardzo wysokie w porównaniu do standardowych barier handlowych – podkreślają w opublikowanej w poniedziałek analizie ekonomiści z Credit Agricole Bank Polska. Z ich szacunków wynika, że średnia efektywna stawka celna – czyli uwzględniająca strukturę amerykańskiego importu - na towary z Chin wynosi obecnie w USA około 41 proc. To więcej niż wspomniane 30 proc., bo obniżka sprzed tygodnia dotyczyła tylko nowych ceł wprowadzonych przez administrację Trumpa, a nie tych, które obowiązywały już w poprzednich latach.
To oznacza, że nawet jeśli Waszyngton i Pekin po upływie okresu przejściowego nie podniosą ceł ponownie, konkurencyjność chińskich towarów na amerykańskim rynku pozostanie mniejsza niż była dotąd.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polska Amica podbija Europę i rzuca wyzwanie gigantom AGD - Jacek Rutkowski w Biznes Klasie
- W konsekwencji można oczekiwać wzmożonej presji ze strony chińskich eksporterów na zwiększenie obecności na alternatywnych względem USA rynkach, w tym europejskim. Może to prowadzić do nasilenia konkurencji cenowej w niektórych sektorach, co stanowi potencjalne ryzyko dla producentów w Unii Europejskiej, w tym również w Polsce – przekonują ekonomiści z Credit Agricole BP.
Chiny już pogrążyły europejski przemysł w recesji
Obawy o to, jak na europejską gospodarkę wpłynie reorientacja chińskiego eksportu, nie są nowe. Nasiliły się po powrocie Donalda Trumpa do Białego Domu w styczniu tego roku, ale widoczne były już w czasie jego pierwszej kadencji. W 2017 r., gdy się zaczynała, USA były największym rynkiem zbytu dla chińskich towarów. Cztery lata później największym odbiorcą chińskiego eksportu była już Unia Europejska. Obecnie do USA trafia około 14 proc. eksportu z Chin, a do UE około 21 proc. Co więcej, z analizy Simona Evenetta i Fernando Martina z think-tanku Global Trade Alert wynika, że najbardziej zwiększył się udział UE w chińskim eksporcie tych towarów, które w USA zostały obłożone cłami.
Nasilona konkurencja producentów z Chin uchodzi za jedną z najważniejszych przyczyn recesji w europejskim przemyśle przetwórczym w minionych dwóch latach. Najmocniej odczuły to gospodarki, w których dużą rolę odgrywają sektory istotne również dla Chin, np. przemysł motoryzacyjny. Spośród największych gospodarek UE dotyczy to przede wszystkim Niemiec i Włoch. Ich produkcja przemysłowa w I kwartale tego roku była realnie (w cenach stałych) o odpowiednio 6 i 7 proc. niższa niż w 2021 r. (po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych). Dla porównania, w Polsce była o niemal 11 proc. wyższa.
Puste obietnice Pekinu. Eksport to wciąż filar wzrostu.
Tegoroczna podwyżka barier celnych przez Donalda Trumpa zwiększyła obawy, że Europa zostanie zalana chińskimi towarami i to w czasie, gdy część europejskich producentów również musi szukać alternatywnych wobec USA rynków zbytu. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen w kwietniu zapewniała, że UE na to nie pozwoli. Uspokajała, że Pekin zamierza pobudzić popyt wewnętrzny, aby zmniejszyć uzależnienie swojej gospodarki od eksportu.
Problem w tym, że zmiana modelu rozwoju chińskiej gospodarki to czasochłonny proces. W najbliższych latach eksport pozostanie filarem jej wzrostu, co będzie wymagało przekierowania nadprodukcji na rynki inne niż USA. Kwietniowe wyniki handlu zagranicznego Chin sugerują, że już to się dzieje. Całkowita sprzedaż zagraniczna towarów z Państwa Środka zwiększyła się w zeszłym miesiącu nominalnie o 8,1 proc. rok do roku pomimo załamania sprzedaży do USA o 21 proc. Eksport do UE zwiększył się o 8,3 proc. rok do roku, a jednocześnie chiński import z UE zmalał o 16,5 proc. rok do roku.
Ekonomiści z banku Goldman Sachs w opublikowanej kilka dni temu analizie podkreślają, że chińskie władze pozostają głuche na apele, aby położyły większy nacisk na pobudzanie konsumpcji. Priorytetem pozostaje dla nich wspieranie sektora produkcyjnego. O ile więc inne kraje nie pójdą w ślady USA i nie zaczną wznosić barier handlowych, eksport z Chin będzie nadal rósł. Nawet w tym roku, jak oceniają eksperci z amerykańskiego banku, sprzedaż zagraniczna chińskich towarów pozostanie (w ujęciu realnym) stabilna, choć jeszcze niedawno oczekiwali jej spadku o 5 proc., a wcześniej nawet głębszej.
Niemcy kupią z Chin zamiast z Polski
W Europie za gospodarkę najbardziej zagrożoną konkurencją ze strony Chin uchodzą Niemcy. Zdaniem ekonomistów z firmy Allianz Trade import Niemiec z Państwa Środka w ciągu trzech lat zwiększy się o 19 proc. Największa gospodarka UE wchłonie około 14 proc. nadwyżki produkcyjnej Chin związanej ze spadkiem ich eksportu do USA, a pozostałe kraje UE łącznie niemal 20 proc. Zapotrzebowanie na te produkty w Europie nie zwiększy się w tym samym stopniu, co oznacza, że chiński eksport wyprze część europejskiej produkcji.
W ocenie ekonomistów z Allianz Trade, wzmożona konkurencja z Chin ograniczy realny wzrost niemieckiego PKB w najbliższych trzech latach o 0,2-0,3 pkt proc. Na pierwszy rzut oka to niewiele, ale ten efekt zbiegnie się w czasie z innymi negatywnymi skutkami napięć handlowych (np. spadkiem eksportu z UE do USA i Chin). I będzie mocno skoncentrowany w kilku branżach przemysłu. Tam reorientacja chińskiego eksportu będzie dotkliwa.
Do podobnych wniosków w odniesieniu do Polski doszli ekonomiści z Credit Agricole. –Dotychczasowa ekspozycja całego sektora przedsiębiorstw na konkurencję ze strony Chin pozostaje niska – wskazują. Z ich wyliczeń wynika, że obecnie branże, które odczuwają w Polsce presję konkurencyjną ze strony Chin, odpowiadają tylko za nieco ponad 2 proc. przychodów przedsiębiorstw zatrudniających co najmniej 50 pracowników. Na poziomie całej polskiej gospodarki zwiększony eksport z Chin może nie być więc wyraźnie widoczny, ale w niektórych branżach będzie silnym wstrząsem.
Które branże są najbardziej zagrożone? Z analizy Credit Agricole Bank Polska wynika, że na tej liście są m.in. produkcja urządzeń elektrycznych (w tym sprzętu AGD), maszyn biurowych i specjalistycznych, mebli oraz wszelkich pojazdów. Ogólnie, są to takie branże, które mają duży udział w eksporcie Chin do USA, dużych udział w eksporcie Chin do Europy i do tego duży udział w chińskim eksporcie ogółem.
- Wysoka rola USA oznacza, że ograniczenie dostępu do amerykańskiego rynku generuje istotną potrzebę znalezienia alternatywnych kanałów zbytu (…). Z drugiej strony, istotna obecność UE jako odbiorcy zwiększa prawdopodobieństwo skutecznego przekierowania eksportu - oznacza bowiem, że chińscy producenci posiadają już rozwiniętą infrastrukturę logistyczną i relacje handlowe umożliwiające szybkie zwiększenie wolumenu dostaw – tłumaczą ekonomiści z zespołu Jakuba Borowskiego, głównego ekonomisty Credit Agricole w Polsce.
Spadek presji inflacyjnej pomoże walczyć ze stagnacją
Niektóre z tych branż już od lat są pod silną presją konkurencji z Chin, która teraz może się jeszcze zwiększyć. Przykładowo, w 2019 r. udział Polski w unijnym imporcie mebli wynosił 30,7 proc., a w ubiegłym roku już 23,8 proc. W tym czasie udział Chin zwiększył się z 6,1 do 13,2 proc. Chińscy producenci wypierają też polskich z unijnego rynku AGD, a także baterii i akumulatorów – stosunkowo nowego polskiego hitu eksportowego.
Część ekonomistów uważa, że obawy związane z przekierowaniem chińskiego eksportu do Europy są wyolbrzymione. W opublikowanej w połowie kwietnia analizie eksperci z think-tanku Bruegel zauważyli, że kluczowe towary, które Chiny eksportują do USA, praktycznie nie są w Europie produkowane. Dotyczy to na przykład smartfonów. To oznacza, że jedynym efektem ewentualnej reorientacji ich eksportu z USA do Europy będzie spadek ich cen – z korzyścią dla europejskich konsumentów. Mniejsza presja inflacyjna może też stworzyć więcej miejsca do stymulacji gospodarki przez Europejski Bank Centralny.
Takich produktów jak telefony jest znacznie więcej. Ekonomiści z Bruegla wyliczyli, że spośród 94 grup produktów, które mają największe znaczenie w eksporcie Chin do USA, tylko w 21 przypadkach eksport ten pod względem wartości przekracza 10 proc. eksportu Unii Europejskiej (inaczej mówiąc: są to produkty, które Chiny eksportują do USA i które są też produkowane w UE w takiej skali, że trafiają na eksport). W większości są to produkty o znikomym znaczeniu dla europejskiej gospodarki (np. parasole i wyroby z wikliny). Niestety, do wyjątków należą m.in. urządzenia elektryczne i akumulatory, które mają spore znaczenie dla polskiego przemysłu.
Grzegorz Siemionczyk, główny analityk money.pl