To nie jest kraj dla małych przedsiębiorców? Te dane mówią wiele [ANALIZA]
Za spadek liczby osób pracujących w Polsce, który trwa od dwóch lat, odpowiadają głównie samozatrudnieni. Na pierwszy rzut oka wskazuje to na trudności drobnych przedsiębiorców, przytłoczonych składkami oraz kosztami pracy i energii. Rzeczywistość jest jednak bardziej skomplikowana.
- W I kwartale 2025 r. liczba pracujących na własny rachunek tąpnęła o niemal 37 tys. rok do roku.
- Poza jednym sektorem samozatrudnionych jednak przybywa, a całkowita liczba pracujących jest nieomal rekordowa.
- Ubywa przede wszystkim pracujących na swoim rolników.
W I kwartale 2025 r. w Polsce pracowało 17,06 mln osób, najmniej od czterech lat – wynika z ostatniego Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności. W ciągu roku liczba pracujących zmalała o 135 tys., czyli niemal 0,8 proc. Równie mocno zmalała też w I kwartale 2024 r., ale do głębszych spadków zatrudnienia dochodziło w Polsce tylko w warunkach kryzysowych: ostatnio w pandemicznym 2020 r., a wcześniej w 2010 r. oraz 2003 r.
Zniżka liczby pracujących w pierwszych miesiącach tego roku była wyjątkowo głęboka nie tylko na tle historycznym, ale też europejskim. W całej UE zatrudnienie (zgodne z definicją BAEL) w I kwartale wzrosło o 0,8 proc. rok do roku. Poza Polską zmalało jeszcze tylko w pięciu krajach: Rumunii (o 4,1 proc.), Estonii (1,5 proc.), na Łotwie (1,3 proc.), w Finlandii (1 proc.) i Słowenii (0,8 proc.).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polak buduje elektronikę dla gigantów i ostrzega: „Europa to technologiczny skansen” Rafał Bugyi
Liczba pracujących zmalała bardziej niż populacja
W najnowszych wynikach BAEL niepokoić może również to, że spadkowi liczby pracujących towarzyszył spadek wskaźników zatrudnienia, czyli udziału pracujących w określonych grupach wieku. Przykładowo, wśród osób w wieku od 15 do 74 lat wskaźnik zatrudnienia w I kwartale zmalał o 0,3 pkt proc. rok do roku, do 61,4 proc.
Poprzednio, nie licząc dwóch kwartałów 2020 r., zniżkę odsetka pracujących w tej grupie wieku GUS odnotował w pierwszej połowie 2013 r., gdy polska gospodarka była w stagnacji.
Spadek wskaźnika zatrudnienia w dzisiejszych okolicznościach oznacza, że liczba pracujących w wieku 15-74 lata zmalała (w ujęciu procentowym) bardziej niż populacja osób z tej grupy wieku. To zaś sugeruje, że zniżki zatrudnienia nie da się łatwo wyjaśnić jedynie czynnikami demograficznymi (ubytkiem osób zdolnych do pracy). Jakąś rolę odegrać musiało pogorszenie koniunktury na rynku pracy.
Ostry spadek liczby pracujących na własny rachunek
Szczegółowe wyniki BAEL ujawniają jednak kilka zaskakujących tendencji, które nie przystają do tezy, że na rynku pracy dzieje się coś niepokojącego. W ich świetle spadek zatrudnienia odzwierciedla raczej zmiany struktury polskiej gospodarki, które trudno uznać za jednoznacznie niepożądane.
Po pierwsze, pracowników w wąskim znaczeniu tego słowa – czyli najemnych – ubywa znacznie wolniej niż osób pracujących ogółem. W I kwartale liczba pracowników najemnych zmalała o około 64 tys. rok do roku, czyli niespełna 0,5 proc. W ciągu dwóch lat zmalała o około 123 tys., czyli 0,9 proc. W obu przypadkach tłumaczy to mniej niż połowę całkowitego spadku zatrudnienia w Polsce.
Do osób pracujących w BAEL zaliczani są jednak także samozatrudnieni – zarówno ci, którzy są też pracodawcami, jak i ci, którzy nikogo nie zatrudniają, określani mianem pracujących na własny rachunek – a także pomagający członkowie rodzin. Chodzi o osoby, które nieodpłatnie (bez umownego wynagrodzenia) wnoszą istotny wkład w prowadzenie rodzinnej działalności gospodarczej.
To właśnie te dwie grupy pracujących odpowiadają za większość spadku zatrudnienia w Polsce w ostatnich latach, mimo, że w strukturze zatrudnienia stanowią mniejszość. W I kwartale 2023 r., gdy liczba pracujących osiągnęła rekordowy poziom (17,33 mln), pracowników najemnych było ponad 13,9 mln. Ich udział w zatrudnieniu wynosił więc 80,4 proc. Udział pracujących na własny rachunek (czyli samozatrudnionych, którzy nie są pracodawcami) wynosił 14,9 proc., udział pracodawców 3,8 proc., a udział pomagających członków rodzin 0,9 proc. Dzisiaj pracownicy najemni odpowiadają już za niemal 80,9 proc. całkowitego zatrudnienia, pracujący na własny rachunek za 14,6 proc., pracodawcy za 3,9 proc., a pomagający członkowie rodzin za zaledwie 0,6 proc. (wykres powyżej).
Już te zmiany struktury zatrudnienia pokazują, że pracujących innych niż pracowników najemnych ubywało w ostatnich latach szybciej. W I kwartale 2025 r. liczba pracujących na własny rachunek tąpnęła o niemal 37 tys. rok do roku, czyli 1,5 proc. W horyzoncie dwóch lat zniżka sięgnęła przeszło 92 tys., czyli 3,6 proc. Liczba pomagających członków rodzin zmalała o 28 tys. w ciągu roku i o 54 tys. w ciągu dwóch lat. W ujęciu procentowych oznaczało to załamanie o – odpowiednio – 21 i 34 proc. Znikomy wpływ na zmiany zatrudnienia miała natomiast liczba samozatrudnionych, którzy są też pracodawcami. W I kwartale było ich o 6 tys. (0,9 proc.) mniej niż rok wcześniej i o niespełna 4 tys. (0,4 proc.) mniej niż dwa lata wcześniej.
Rolników coraz mniej, a i tak trzęsą rynkiem pracy
Z czego wynika szybki spadek liczby osób pracujących na własny rachunek? W kontekście wydarzeń z ostatnich lat narzucają się dwie hipotezy. Po pierwsze, wprowadzone w 2022 r. zasady podatkowe i składkowe, znane jako Polski Ład, mogły zmniejszyć opłacalność prowadzenia jednoosobowej działalności gospodarczej. Przekonanie, że Polski Ład nadmiernie obciążył przedsiębiorców, leży u źródeł dążenia obecnej koalicji rządzącej do obniżenia im składki zdrowotnej. Po drugie, w małe przedsiębiorstwa uderzyć mógł również szybki wzrost płac – w tym przede wszystkim najniższych – oraz innych kosztów, np. energii.
Żadna z tych hipotez nie znajduje jednak potwierdzenia w danych BAEL. Po pierwsze, samozatrudnionych, którzy są pracodawcami, praktycznie nie ubywa, a ich udział w strukturze zatrudnienia ogólnie rośnie. Nie widać więc fali likwidacji małych przedsiębiorstw. Po drugie, spadek liczby osób pracujących na własny rachunek ma charakter sektorowy: dotyczy przede wszystkim rolnictwa. Tymczasem osoby prowadzące indywidualne gospodarstwa rolne nie są tą grupą samozatrudnionych, na którą Polski Ład miał istotny wpływ. Z kolei poza rolnictwem samozatrudnionych (bez pracowników) przybyło. Najwyraźniej – wbrew popularnej narracji - zmiany podatkowe i składkowe z ostatnich lat jeszcze zwiększyły opłacalność pracy na własny rachunek relatywnie do pracy najemnej.
Ogółem liczba pracujących na własny rachunek w I kwartale zmalała o niemal 37 tys. w porównaniu do tego samego okresu w 2024 r. i o 92 tys. w porównaniu do I kwartału 2023 r. Tymczasem w samym rolnictwie – wraz z leśnictwem i rybołówstwem – liczba samozatrudnionych nie będących pracodawcami zmalała o – odpowiednio – 104 tys. i 174 tys., czyli o 11,6 i 17,9 proc. To oznacza, że we wszystkich pozostałych sektorach liczba pracujących na własny rachunek wzrosła o przeszło 67 tys. (4,2 proc.) w ciągu roku i 81 tys. (5,1 proc.) w ciągu dwóch lat.
Co znamienne, poza rolnictwem liczba pracujących na własny rachunek rosła niemal we wszystkich sektorach, w których ta forma zatrudnienia w ogóle występuje. Wyjątkiem było budownictwo, zakwaterowanie i gastronomia oraz niektóre pomniejsze branże usługowe. W horyzoncie roku najwięcej samozatrudnionych (32,7 tys.) przybyło z kolei w działalności profesjonalnej, naukowej i technicznej (tu mieszczą się np. prawnicy), w informacji i komunikacji (14,7 tys.), w działalności administracyjnej i wspierającej (14,3 tys.), w usługach związanych z kulturą i rekreacją (6,8 tys.) oraz w opiece zdrowotnej (6,3 tys.). Te same sektory, chociaż w innej kolejności, przodują też we wzroście liczby pracujących na własny rachunek w dłuższym okresie.
Zwija się handel i administracja, kwitną usługi
Zatrudnienie w rolnictwie nad Wisłą maleje systematycznie od wielu lat, m.in. w związku z profesjonalizacją i rosnącą produktywnością tego sektora, ale też rozwojem innych sektorów, które przyciągają pracowników lepszymi płacami. Jeszcze na początku 2008 r. (to pierwsze porównywalne dane ze względu na zmianę klasyfikacji sektorów) w rolnictwie, leśnictwie i rybołówstwie pracowało ponad 2,1 mln osób, na początku bieżącego roku już niewiele ponad 1 mln. Jeszcze wyraźniej zmienił się udział tego sektora w całkowitej liczbie pracujących w Polsce, która do niedawna rosła: dziś wynosi zaledwie 6 proc. w porównaniu do niemal 14 proc. w 2008 r.
W ostatnim roku spadek zatrudnienia w rolnictwie nabrał jednak rozpędu. W I kwartale 2025 r. liczba pracujących w tym sektorze – łącznie samozatrudnionych, którzy dominują, jak i pracowników najemnych – zmalała o 152,8 tys. rok do roku. Ten i poprzednie trzy kwartały są wśród pięciu, które przyniosły największe zniżki liczby pracujących w rolnictwie – mimo, że liczba pracujących jest coraz niższa. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy może być rekordowe ostatnio tempo wzrostu realnych (czyli skorygowanych o wpływ inflacji) wynagrodzeń w szerokiej gospodarce, zmniejszające atrakcyjność pracy w rolnictwie. Drugą przyczyną jest coraz szybsze starzenie się populacji Polski. To zjawisko wpływa na zatrudnienie w rolnictwie bardziej niż na zatrudnienie w innych sektorach ze względu na strukturę wieku zatrudnionych. Osoby w wieku 55-64 lata stanowią niemal 25 proc. pracujących w gospodarstwach rolnych, w porównaniu do niespełna 15 proc. w całej gospodarce.
Spadek zatrudnienia w rolnictwie jest tak duży, że zaburza nie tylko statystyki dotyczące liczby samozatrudnionych w Polsce, ale też liczby pracujących ogółem. Jak już pisaliśmy, całkowite zatrudnienie nad Wisłą – niezależnie od formy – zmalało w I kwartale o 135 tys. osób. Jeśli wyłączyć rolnictwo, zwiększyło się jednak o 18 tys. osób.
Nieodpłatna praca w rodzinnej firmie? Nie te czasy
Oczywiście, sytuacja w poszczególnych sektorach była zróżnicowana. Najgłębszy (bezwzględnie) spadek liczby pracujących, o 101 tys. rok do roku, GUS odnotował w handlu detalicznym i hurtowym, a następnie w administracji publicznej i obronie narodowej (31 tys.) oraz usługach związanych z kulturą i rekreacją (21 tys.).
W ujęciu procentowym zatrudnienie najbardziej zmalało w tym ostatnim sektorze (o 8,5 proc. rok do roku), a następnie w handlu (4,3 proc.) oraz zakwaterowaniu i gastronomii (3,7 proc.). Z nawiązką skompensowały to jednak zwyżki zatrudnienia w edukacji (o 43,5 tys. rok do roku), informacji i komunikacji (43,4 tys.), usługach profesjonalnych i naukowych (37 tys.) i kilku innych sektorach.
Uwagę zwraca to, że zatrudnienie rośnie przede wszystkim w sektorach, które charakteryzują się stosunkowo dużą lub rosnącą popularnością pracy na własny rachunek. W konsekwencji liczba pracowników najemnych – poza rolnictwem – zmalała w I kw 2025 r. o 42 tys. rok do roku (0,3 proc.), a liczba samozatrudnionych nie będących pracodawcami wzrosła o ponad 67 tys. (4,2 proc.). Na każdych 100 pracowników najemnych na początku tego roku przypadało już 12,3 osób pracujących na własny rachunek, w porównaniu do 11,8 rok wcześniej i niespełna 9 dekadę wcześniej.
Częściowo jest to zapewne pochodna tego, jak zmienia się struktura gospodarki: w sektorach usługowych, których znaczenie rośnie, samozatrudnienie jest od zawsze popularniejsze niż w przemyśle, którego znaczenie maleje. Istotną rolę odgrywa też jednak rosnąca popularność tzw. fikcyjnego samozatrudnienia, czyli zmiany formy zatrudnienia w celu zmniejszenia obciążeń podatkowych i składkowych. Zjawisko to przejawia się wzrostem udziału pracujących na własny rachunek w całkowitym zatrudnieniu w sektorach, w których dawniej był on niski, np. w informacji i komunikacji oraz ochronie zdrowia.
Do wyjaśnienia został nam jeszcze silny spadek (o 28 tys., czyli niemal 21 proc.) liczby pomagających członków rodzin, których BAEL zalicza do pracujących. To zjawisko również wiąże się przede wszystkim ze spadkiem zatrudnienia w rolnictwie. W tym sektorze całkowita liczba pracujących w I kwartale stopniała o 152,8 tys., z czego 104,2 tys. stanowili pracujący na własny rachunek, a 21,8 tys. pracownicy najemni. Pozostałych 26,8 tys. osób to właśnie wspierający członkowie rodzin – to bowiem nieformalna forma pracy spotykana głównie na wsiach. Wykonują ją na przykład osoby młode w czasie, gdy jeszcze się uczą.
Z omówionych dotąd danych BAEL nie wyłania się więc obraz niepokojący. Widać w nich zmiany struktury gospodarki oraz konsekwencje starzenia się ludności. Jak jednak wyjaśnić spadek wskaźnika zatrudnienia? Znów, odwołać trzeba się do demografii.
Do pracujących według BAEL – których liczba, przypomnijmy, zmalała w I kwartale o 135 tys. rok do roku – zalicza się wszystkie osoby od 15 roku życia. Co jednak zrozumiałe, zmiany liczby pracujących występują przede wszystkim wśród osób pełnoletnich przed 65 rokiem życia. Tymczasem populacja takich osób maleje wyraźnie szybciej niż populacja kraju ogółem.
Przykładowo, liczba mieszkańców Polski w wieku od 20 do 64 lat w I kwartale stopniała o około 200 tys. osób, a liczba pracujących w tym wieku o około 177 tys. W tej grupie pracujących ubywa więc wciąż wolniej niż mieszkańców kraju.
To, że całkowity spadek zatrudnienia był płytszy niż w grupie 20-64 lata oznacza, że wśród osób starszych (i młodszych) zatrudnienie musiało zauważalnie wzrosnąć. Wyniki BAEL to potwierdzają. W grupie 65-74 lata nie tylko zwiększyła się liczba pracujących (o około 5 proc.), ale też – mimo wzrostu liczebności tej grupy – wskaźnik zatrudnienia. To zjawisko jest uspokajające, ponieważ w okresach dekoniunktury to właśnie pracownicy, którzy nabyli już uprawnienia do emerytury, są zwykle pierwszymi do zwolnienia.
Grzegorz Siemionczyk, główny analityk money.pl