Polacy też zrzucą się na CPK? Inwestor szuka pieniędzy. Rozważa "cegiełki"
Polskie Porty Lotnicze mają wyłożyć do 9 mld zł na inwestycję w CPK. Połowa tej kwoty ma pochodzić z długu. Są też inne pomysły. - Bierzemy pod uwagę emisję publiczną i wciągnięcie społeczeństwa do projektu - powiedział Marcin Danił, członek zarządu PPL, podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.
Centralny Port Komunikacyjny zrezygnował z zagranicznego inwestora strategicznego i wybrał do tej roli państwowy podmiot - Polskie Porty Lotnicze (PPL). Przypomnijmy, że Porty mają objąć 49 proc. udziałów w nowej spółce CPK-Lotnisko za kwotę do 9 mld zł. Pozostałe 51 proc. ma zostać w rękach Centralnego Portu Komunikacyjnego. PPL nie dysponuje kwotą 9 mld zł, aby wyłożyć ją na nabycie udziałów. Będzie musiał się zadłużyć.
"PPL i CPK prowadzą analizy dotyczące struktury finansowania projektu. Szacuje się, że wzrost komponentu długu wyniesie do 6 mld zł. Z finansowego punktu widzenia koszt kapitału własnego jest zazwyczaj wyższy niż koszt długu, pod warunkiem zachowania bezpiecznych proporcji - co w tym przypadku nie budzi obaw" - stwierdził Maciej Lasek, wiceminister infrastruktury i pełnomocnik rządu ds. CPK, w odpowiedzi na interpelację poselską swojego poprzednika, Marcina Horały.
W ocenie obecnej opozycji rezygnacja z zagranicznego prywatnego kapitału to błąd. Dyskutowano o tym na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach. - PPL ogłosił przetarg na znalezienie finansowania na 6 mld zł, co jest spójne z tą wypowiedzią (w interpelacji - przyp. red.), że zdolności spółki są ograniczone do 2 mld zł. Jeżeli policzymy nawet 7-proc. odsetki od tego finansowania, co nie jest wygórowane, oznacza to, że odsetki będą wyższe niż obecne dochody PPL-u. To się nie uda - mówił w środę Mikołaj Wild, były prezes CPK.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Impact'25 - Wojciech Balczun; Prezes Agencji Rozwoju Przemysłu S.A.
Skąd PPL weźmie pieniądze? "Jest parę opcji"
Polskie Porty Lotnicze przekonują jednak, że struktura finansowania inwestycji w CPK-Lotnisko będzie bezpieczna. - Do końca września 2025 r. będziemy mieli umowę z bankiem, jak to finansowanie będzie wyglądało i potwierdzenie, że będziemy mieć te 9 mld zł, żeby zainwestować w akcje czy udziały CPK - powiedział Marcin Danił, członek zarządu ds. handlowo-finansowych w PPL.
4,4 mld zł to będzie dług. Jest parę opcji. Z takich ciekawych, bierzemy pod uwagę również emisję publiczną, czyli na przykład IPO, spróbowanie wyjścia na rynek i wciągnięcie społeczeństwa - w dobrym tego słowa znaczeniu - do projektu. Później rozstrzygniemy z bankami, jak to by wyglądało - dodał Marcin Danił podczas EKG.
Dopytywany, czy w takim razie każdy Polak będzie miał możliwość dołożenia "cegiełki" do inwestycji PPL w CPK, Danił potwierdził.
- Na pewno 4,6 mld zł to będą środki własne PPL, które wypracujemy do 2032 r. Oczywiście, my modernizację Lotniska Chopina przygotowujemy z pewnym zapasem, więc każdy dodatkowy rok to będą dodatkowe środki. Natomiast zakładamy 2032 r. jako rok gotowości, gdy Lotniska Chopina zostanie wygaszone i przeniesione do Baranowa jako CPK albo Chopin Bis - dodał członek zarządu PPL.
Dlaczego Polska zrezygnowała z zagranicznego inwestora?
Inwestorem strategicznym CPK miało zostać konsorcjum firm Vinci Airports oraz IFM. Zostało wybrane jesienią 2023 r., już po wyborach parlamentarnych. Inwestor ten miał wyłożyć około 8 mld zł w zamian za objęcie udziałów mniejszościowych w spółce CPK-Lotnisko oraz jej przyszłych zyskach. W grudniu 2024 r. ogłoszono rezygnację z Vinci Airports i AFM oraz podpisano list intencyjny z Polskimi Portami Lotniczymi.
O powodach tej decyzji, w wywiadzie dla money.pl, mówił prezes spółki CPK. Wskazał na treść umowy z zagranicznym inwestorem. - Moim zdaniem była ona dopinana na kolanie i raczej pod dyktando inwestora. Nie nazwałbym jej ani rynkowym, ani dobrym rozwiązaniem. Kwota kapitału, którą angażował zewnętrzny inwestor w zamian za uzyskiwane prawa, była nieproporcjonalna. To, że tej umowy nie widziała Prokuratoria Generalna, również wzbudziło moje zastrzeżenia już od pierwszego dnia pracy w spółce - stwierdził Filip Czernicki.
Do kwestii umowy podczas EKG w Katowicach odniósł się też Maciej Lasek.
- Wszystkie te ryzyka były po stronie spółki CPK, po polskiej stronie. Na przykład, jeśli rząd zmieni prawo, które ograniczy możliwość realizacji lotów, albo Komisja Europejska wprowadzi jakieś ograniczenia w lotach, to potencjalny inwestor, może się wycofać i wycofać kapitał. Albo jeśli Polska zdecydowałaby się zbudować nowe lotnisko w promieniu 150 km od Baranowa, potencjalny inwestor mógł wycofać środki. Albo gdyby lotnisko w Modlinie zwiększyłoby przepustowość, choćby za sprawą nowych punktów odprawy pasażerskiej, byłoby to niedopuszczalne w myśl tamtego porozumienia - wyliczał pełnomocnik rządu ds. CPK.
Trochę rozumiem, że to było podpisywane pod dużą presją przez naszych poprzedników, bo wybory się zbliżały. Ale na wiele ryzyk nasza strona się zgodziła. Rozmawiając z PPL, doszliśmy do wniosku, że to dobry kandydat, by zastąpić Vinci, bo ma know-how w zarządzaniu Lotniskiem Chopina, lotniskami w Radomiu i Zielonej Górze i ma udziały w innych lotniskach - dodał Lasek.
Wild: PPL nie wie, że nie ma tych kompetencji
Z taką argumentacją nie zgadza się jednak Mikołaj Wild, były pełnomocnik rządu ds. Centralnego Portu Komunikacyjnego, były prezes spółki CPK. To za jego czasów dokonano wyboru strategicznego inwestora zagranicznego. Uzasadniał, dlaczego PPL nie były brane pod uwagę do tej roli.
Polskie Porty Lotnicze nie wiedzą, że nie mają tych kompetencji (do zarządzania dużym lotniskiem - przyp. red.). Jeśli chodzi o doświadczenie inwestycyjne, mają za sobą przepłaconą i oddaną z wielokrotnym przekroczeniem terminu inwestycję w Radomiu - stwierdził w środę.
Mikołaj Wild, jako pełnomocnik rządu ds. CPK (prezesem spółki CPK został w grudniu 2019 r.), wbijał pierwszą łopatę pod budowę lotniska w Radomiu, razem z ówczesnym premierem Mateuszem Morawieckim, posłem Markiem Suskim, Adamem Bielanem i wówczas prezesem PPL Mariuszem Szpikowskim.
Za rządów PiS zdecydowano o tym, że Polskie Porty Lotnicze kupią od samorządu lotnisko Radom-Sadków, które zbankrutowało. Nowe i większe lotnisko Warszawa-Radom miało odciążyć stołeczne Lotnisko Chopina, przejmując połączenia czarterowe i tanich linii lotniczych. Zakładano wtedy, że inwestycja ma kosztować 400 mln zł, oddano ją w kwietniu 2023 r. za 880 mln zł, na niespełna pół roku przed wyborami parlamentarnymi. Od tamtej pory lotnisko w Radomiu przynosi straty, a w niektóre dni tygodnia nie odprawia ani jednego rejsu.
- Jeśli chodzi o komfort pasażerów (Lotnisko Chopina zarządzane przez PPL - przyp. red.), oceniane jest nie tylko niżej niż port w Pradze, ale także niż Berlin-Brandenburg w rankingu Skytrax. To wymaga naprawy. PPL byłby beneficjentem zaangażowania zewnętrznego inwestora. Dlatego to również utracona szansa z punktu widzenia Polskich Portów Lotniczych - dodał Wild.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl