Jak pisaliśmy w money.pl, pandemia COVID-19 sprawiła, że do łask wróciło "posiadanie" samochodu na własność zamiast jego współużytkowania. Z kolei kryzys dostępności komponentów i samochodów wywindował ceny aut, również używanych, które zamiast tracić na wartości, zaczęły nawet zyskiwać. Z tej perspektywy zakup samochodu w ostatnich 2-3 latach mógł być traktowany nawet jako inwestycja, pozwalająca sprzedać go bez utraty wartości lub nawet z zyskiem.
Samochód to decyzja na dwa-trzy lata
Jednak przedstawiciele BMW uważają, że za sprawą upowszechniania się aut elektrycznych, znów wzrośnie znaczenie alternatywnych form posiadania samochodu zamiast kupowania go na własność. Przypomnijmy, że od 2035 r. w Unii Europejskiej będzie można sprzedawać już tylko nowe samochody elektryczne.
Statystyki pokazują, że klient zainteresowany samochodem elektrycznym częściej myśli o leasingu niż zakupie. Dzięki temu może korzystać z samochodu przez trzy lata, a potem go po prostu oddać i przesiąść się do jeszcze bardziej nowoczesnego auta - powiedział Bernhard Kuhnt.
I przyznał, że to kolejne podobieństwo między samochodem - zwłaszcza elektrycznym - a smartfonem. Postęp w dziedzinie technologii zelektryfikowanych napędów następuje niemal z roku na rok.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kluczowe znaczenie baterii
Myślenie o samochodzie elektrycznym w perspektywie dwóch-trzech lat ma związek z jeszcze jednym aspektem. W takich autach, podobnie jak w smartfonach, kluczowym komponentem jest bateria. Jej trwałość decyduje o tym, jak długo będzie można cieszyć się parametrami takimi jak po zakupie. W przypadku aut mowa o zasięgu możliwym do pokonania na jednym ładowaniu.
Baterie to najdroższy komponent samochodu elektrycznego. Z biegiem lat - podobnie jak baterie w smartfonach - stopniowo tracą swoje właściwości. Producenci udzielają gwarancji na baterie elektryczne na siedem-osiem lat, zapewniając, że w tym czasie zachowają one co najmniej 80 proc. pierwotnej pojemności.
- Olbrzymim wyzwaniem dla całej branży będzie to, jak odzyskać i wykorzystać ponownie część komponentów oraz surowców, rzadkich metali, wykorzystywanych do produkcji baterii. Obecnie to jeszcze nie jest problemem ze względu na nadal niewielką liczbę samochodów elektrycznych. Ale w perspektywie 10 czy 15 lat to wyzwanie, do którego musimy się już dziś przygotowywać - zaznaczył Ralf Hattler. Chodzi m.in. o kobalt, lit, aluminium.
BMW zainwestowało dwa miliony euro w nowoczesne centrum szkoleniowe w Jawczycach pod Warszawą, gdzie m.in. szkoli mechaników z naprawy baterii z "elektryków", a sprzedawców z wiedzy na temat produktów i obsługi klienta. - Rozwój technologii baterii sprawia, że w przyszłości naprawy będą bardziej "miejscowe", bez potrzeby demontowania całego modułu. Zmieni się też rola dealerów i dostawców. Dlatego to nasza inwestycja w przyszłość - podkreślił Hattler.
Podgrzewanie "na żądanie". Model subskrypcyjny
Jest jeszcze inny aspekt, który sprawia, że współczesny samochód coraz bardziej przypomina smartfon. To subskrypcje, czyli odnawialne płatności, dające dostęp do niektórych funkcji i aplikacji, jak np. większa ilość miejsca do przechowywania w chmurze, korzystanie z Netfliksa czy Spotify. BMW w Wielkiej Brytanii i USA rozpoczęło oferowanie podgrzewania siedzeń w modelu subskrypcyjnym - za cenę odpowiednio 18 dol. lub 15 funtów. Koncern tłumaczy to faktem, że za te funkcje można płacić tylko wtedy, gdy są potrzebne, czyli w miesiącach zimowych. Pojawiły się jednak kontrowersje - że to kolejny sposób na podnoszenie ceny samochodów i kosztów ich eksploatacji.
W tym modelu myślimy przede wszystkim o funkcjach cyfrowych, na przykład o oświetleniu ambientowym, trybach jazdy, które można będzie kupić na trzy, sześć czy 12 miesięcy. Rewolucyjne będzie to, że samochód będzie już wyposażony w "hardware", umożliwiający korzystanie z nich, co będzie naszym kosztem - stwierdził Hattler.
Software ważniejszy niż hardware
Przedstawiciele BMW uważają, że to pokazuje jeszcze jedną ewolucję w przemyśle motoryzacyjnym. - Coraz większą rolę w samochodach odgrywa oprogramowanie - podkreślił Kuhnt.
Ludzie spędzają coraz więcej czasu w samochodach. To widać już dzisiaj, biorąc udział w służbowym spotkaniu on-line, zazwyczaj jedną lub dwie osoby zobaczymy z włączoną kamerką w samochodzie. Dlatego samochody będą coraz bardziej cyfrowe - dodał.
Jego zdaniem będzie to dotyczyć nie tylko komunikacji między samochodem a kierowcą, ale zdalnych aktualizacji oprogramowania. - Daje to możliwości usprawnienia ładowania samochodów elektrycznych, usuwania błędów, a także wykrywania potencjalnych problemów - stwierdził Kuhnt. - Gdy kupujesz smartfon, nie chodzisz potem do sprzedawcy, by zaktualizował oprogramowanie do najnowszej wersji. To wszystko dzieje się on-line - dodał.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl