Wielki sojusz gazowy z Ukrainą. Polska mierzy swoje siły
Polska może zająć miejsce w ważnej układance i stać się hubem gazowym w centrum Europy. Projekt, jaki jest w naszym zasięgu, zakłada zwiększenie zakupów LNG z USA i sojusz gazowy z mającą największe magazyny Ukrainą. To na pewno nie spodoba się Rosji, która wciąż liczy na odzyskanie europejskich klientów, w szczególności Niemców.
Polska od lat rywalizowała z Niemcami o pierwszeństwo w roli hubu gazowego w centralnej Europie. Inwazja Rosji na Ukrainę, eksplozje niszczące trzy z czerech nitek gazociągu Nord Stream i w końcu powrót Donalda Trumpa do Białego Domu zburzył dotychczasowy porządek, ale również dały Polsce szansę na przejęcie inicjatywy i kluczowego miejsca w geopolityczno-gospodarczej układance. Kluczem może stać się współpraca z Ukrainą.
- Rozwój współpracy Polski i Ukrainy w sektorze gazowym oprócz korzyści strategicznych, związanych z bezpieczeństwem regionu może mieć obiecujący potencjał ekonomiczny - przekonuje w rozmowie z money.pl dr Kamil Lipiński, kierownik zespołu klimatu i energii PIE.
Obie strony mają różne zasoby i swoje mocne strony w tym obszarze. Mocną stroną Polski jest infrastruktura importowa pozwalająca na zdywersyfikowany import gazu z szelfu norweskiego oraz - w postaci LNG - z USA, Kataru i innych dostawców tego surowca. Mocną stroną Ukrainy są natomiast rozbudowane magazyny gazu o pojemności ponad 8-krotnie większej od magazynów polskich oraz stosunkowo wysoki poziom krajowego wydobycia, 3-krotnie wyższy niż w Polsce - tłumaczy ekspert.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Trump traci cierpliwość". Zełenski spotka się z Putinem?
Wschodnioeuropejski Hub Gazowy
Idea stworzenia hubu nie jest nowa, ale teraz pojawia się pole do jej realizacji. Gdy w grudniu 2024 r. Ukraina ogłosiła zakończenie tranzytu rosyjskiego gazu przez swoje terytorium, minister energetyki Ukrainy Mykola Kołesnyk informował, że Ukraina i Polska pracują nad stworzeniem Wschodnioeuropejskiego Hubu Gazowego.
Według niego ukraińskie podziemne magazyny gazu i polskie terminale skroplonego gazu ziemnego (LNG) mogą stać się podstawą nowego modelu biznesowego, który ostatecznie pozwoliłby Europie uniezależnić się od dostaw z Rosji. Od tego czasu temat sojuszu gazowego przebija się do oficjalnych informacji kilkukrotnie, mimo że jednoznacznych deklaracji jak dotąd nie złożono.
Gaz dla Ukrainy i karta przetargowa w relacjach z USA
Kolejną cegiełkę dołożył niedawno premier Donald Tusk, który pod koniec kwietnia spotkał się z sekretarzem energii USA Chrisem Wrightem w Warszawie. Podczas wspólnego briefingu przekonywał, że Polska jest jednym z największych inwestorów w infrastrukturę gazową i "dużym importerem amerykańskiego gazu".
To fakt, o którym pisaliśmy wielokrotnie w money.pl. W 2024 r. kupiliśmy 3,58 mld m sześć gazu z USA za 1,1 mld euro. Jego udział w polskim imporcie sięgnął 56 proc.
Podczas spotkania z Wrightem padły kolejne deklaracje - że Polska jest gotowa kupować jeszcze większe ilości amerykańskiego LNG z przeznaczeniem dla Ukrainy. Jak pisaliśmy w money.pl, byłoby to historyczne odwrócenie ról. Gaz zacząłby płynąć z Zachodu na Wschód. Tym samym Polska mogłaby pełnić rolę kraju tranzytowego. Szczególnie istotna w tym kontekście ma być budowa terminala FSRU w Gdańsku.
Jeszcze pod koniec marca Maksym Timczenko, prezes największego prywatnego inwestora energetycznego w Ukrainie - DETK, rozmawiał z przedstawicielami polskiego Sejmu, Polskich Sieci Elektroenergetycznych oraz wiceministrem klimatu Krzysztofem Bolestą. Był on szczególnie zainteresowany zwiększeniem dostaw LNG z USA przez Polskę.
Gaz na Ukrainę już płynie
Ukraina potrzebuje gazu. Zużywa ok. 20 mld m sześc. gazu rocznie i choć ma sporą produkcję krajową, to będąc pod ciągłym rosyjskim ostrzałem, musi się posiłkować importem. Problem w tym, że wolne od rosyjskich wpływów kierunki dostaw są nieliczne.
Jeszcze w grudniu DETK zakupił amerykański gaz z Luizjany, który odebrany został w procie w Grecji, a następnie przetransportowany przez Grecję, Bułgarię, Rumunię, Węgry, Słowację, Mołdawię, skąd ostatecznie trafił do Ukrainy. Tranzyt przez Polskę byłby znacznie prostszy.
Jak pisaliśmy w money.pl, Polska stale rozbudowuje infrastrukturę do pozyskiwania większej ilości gazu i jej transportowania przez system rurociągów.
W kwietniu tego roku Ukraina otrzymała drugą partię amerykańskiego LNG, zakupionego od Orlenu przez Naftohaz. Umowa opiewa na 100 mln m sześc. rocznie. Surowiec będzie dostarczany przez terminal w Kłajpedzie. Po regazyfikacji popłynie rurociągiem GIPL łączącym Litwę i Polskę, a następnie przez terytorium Polski do interkonektora na granicy ukraińskiej w Drozdowyczach.
To jednak nie jedyna trasa. W 2027 roku na gdańskiej redzie zacumowana ma zostać jednostka FSRU. Jej zdolności to około 170 tys. m sześc. LNG oraz moc regazyfikacji na poziomie około 6,1 mld sześc. gazu ziemnego rocznie. W tej chwili polskie możliwości importu to 15 mld m sześc. przez terminal LNG w Świnoujściu.
Jak poinformował nas Gaz-System, państwowy operator gazociągów, będzie oferował przepustowość ciągłą na kolejny rok gazowy 2025/2026 w kierunku z Polski do Ukrainy. - Utrzymanie przepustowości ciągłej na połączeniu z Ukrainą możliwe jest dzięki bardzo dobrze rozbudowanej infrastrukturze, a także stabilności operacyjnej naszego systemu - powiedział Sławomir Hinc, prezes Gaz-System.
"Obecne warunki techniczne i handlowe funkcjonowania krajowej sieci przesyłowej umożliwiają pomoc Ukrainie w zapewnieniu ciągłych dostaw gazu ziemnego. Połączenie z Ukrainą pozwala na zaoferowanie przepustowości w kierunku Ukrainy do 2,2 mld m sześc./rok (6 mln m sześc./doba)" - informuje spółka.
Hub w Polsce solą w oku Putina
Przypomnijmy, że Polska może jeszcze bardziej rozbudować możliwości pozyskania skroplonego gazu przez terminale. Jeszcze w lipcu 2023 r. zakładano, że gdański gazoport stanie się równoważnym portem gazowym do Świnoujścia za sprawą drugiej jednostki FSRU. Rozszerzenie możliwości regazyfikacji nawet do 10,6 mld m sześc. gazu rocznie w Gdańsku, stworzyłoby podstawy do budowy hubu na cały region.
Wstępne badania rynkowe (tzw. Open Season) wykazały jednak niewystarczające zainteresowanie rynkowe na gaz LNG i projekt pozyskania drugiego FSRU został zawieszony. Teoretycznie jednak wciąż istnieje możliwość zakupu lub wynajęcia dodatkowej jednostki, gdyby zaszła taka potrzeba. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika jednak, że w tej kwestii na razie nic się nie dzieje.
- W perspektywie średniookresowej, szans dla pogłębienia współpracy polsko-ukraińskiej można także szukać w organizowanej przez OGP Gaz-System procedury Open Season dla Terminalu FSRU 2 w Zatoce Gdańskiej. Ukraińskie przedsiębiorstwa, zainteresowane zakupami gazu, mogą w ten sposób zarezerwować możliwość wykorzystania planowanego terminala i zapewnić sobie możliwość sprowadzania LNG. Szansą może być także współpraca przedsiębiorstw ukraińskich z przedsiębiorstwami polskimi już dysponującymi możliwościami importu LNG, takimi jak grupa Orlen - ocenia dr Lipiński.
Wyzwanie rzucone Rosji
Jednak nawet z jednym dodatkowym gazoportem w Gdańsku Polska, w sojuszu gazowym z Ukrainą, miałaby szansę stworzyć kluczowy węzeł w regionie. Oczywiście nie obyłoby się bez inwestycji w infrastrukturę po obu stronach, woli politycznej i zaangażowania, by stworzyć prawdziwą giełdę gazu.
To na pewno nie spodoba się Rosji, która wciąż liczy na odzyskanie europejskich klientów, a w szczególności Niemców. To dlatego ciągle powraca temat naprawy Nord Stream i certyfikacji Nord Steram 2 nawet przy udziale USA - o czym pisaliśmy w money.pl.
Czy Polska z Ukrainą będzie w stanie stworzyć znaczący hub gazowy? - Wszystko zależy od tego, jak się to rozwinie, o jakich wolumenach będziemy rozmawiać - odpowiada dr Szymon Kardaś, analityk European Council on Foreign Relations. - To, co może płynąć przez Polskę na Ukrainę, to około 26 mld m sześc. gazu. Dla Rosji to będzie niekorzystne i postrzegane jako rzucone wyzwanie - podkreśla.
Jak dodaje, Rosjanie mają świadomość, że to będzie inna skala. - Pogodzili się z tym, że Polska i kraje bałtyckie nie będą kupować rosyjskiego gazu. Natomiast cały czas mają przeświadczenie, że są takie kraje, jak Niemcy, gdzie rewizja jest brana pod uwagę. Może nie ma powrotu do wolumenów sprzed wojny, ale kluczowe rynki dla Rosji operować mogą na dziesiątkach miliardów metrów sześciennych - mówi Szymon Kardaś.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl