Tak Chiny wykorzystują surowcową dominację. "Ostatni dzwonek dla UE"
Chiny zdominowały światową produkcję i obróbkę metali ziem rzadkich oraz uzależniły Zachód od swoich surowców, za co płacimy wysoką cenę. - Rywalizacja surowcowa jest jednym z pól niekonwencjonalnej, hybrydowej rywalizacji politycznej - mówi w rozmowie z money.pl dr Piotr Wojtulek z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Chiny dominują na rynku metali ziem rzadkich (REE), czyli surowców niezbędnych w strategicznych przemysłach. Według szacunków w 2024 r. światowe złoża tych surowców wynoszą 110 mln ton, z czego 44 mln ton znajdują się w Chinach.
REE to grupa 17 pierwiastków, w tym 15 lantanowców (skand, lantan, cer, prazeodym, neodym, promet, samar, europ, gadolin, terb, dysproz, holm, erb, tul, iterb, lutet oraz itr). Zrobiło się o nich głośno, gdy Pekin wprowadził nagle ograniczenia eksportu metali ziem rzadkich, które ostatecznie jednak znacząco złagodził.
Dr Wojtulek z Instytutu Nauk Geologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego tłumaczy, że to Zachód "usiłował z Chin zrobić montownię do odzysku metali ziem rzadkich przy użyciu brudnej technologii". Teraz płaci za to wysoką cenę finansową i geopolityczną.
Wychował geniuszy Open AI. Mówi ostro o polonistach
Piotr Bera, money.pl: Chiny to największe supermocarstwo na świecie?
Dr Piotr Wojtulek, Uniwersytet Wrocławski: Chiny osiągnęły sporą przewagę w produkcji wielu surowców mineralnych. Dziś produkują ok. 70 proc. kopalin zawierających ziemie rzadkie (czyli głównie pierwiastki z grupy lantanowców) i odpowiadają za 90 proc. ich rafinacji. Czym innym jest wydobycie kopaliny – skały zawierającej minerały będące nośnikami metali, a czym innym jest pozyskanie samego użytecznego dla nas metalu. Wydobyta skała musi zostać odpowiednio przetworzona, żeby pozyskać czysty lantan czy neodym. Przewaga Chin jako supermocarstwa surowcowego ma swoje źródło w istnieniu tam instalacji przetwórczych.
Przetwarzanie jest najbardziej wymagające.
Z kilku powodów. Po pierwsze, technologia rafinacji ziem rzadkich jest dość skomplikowana. Po drugie, problemem przy rektyfikacji pierwiastków ziem rzadkich z ich rud polega na generowaniu dużej ilości odpadów radioaktywnych, których nie chcą u siebie kraje wysoko rozwinięte. Chiny mają obniżone normy środowiskowe wobec tego typu instalacji.
Skutek jest taki, że np. kopaliny ziem rzadkich z największego amerykańskiego złoża Mountain Pass w Kalifornii są transportowane do Chin, gdzie są rafinowane i już przerobione wracają do USA. Jest to sytuacja kuriozalna.
W 1992 r. Deng Xiaoping powiedział: "Bliski Wschód ma ropę, Chiny mają metale ziem rzadkich".
Wydaje się, że Chiny postawiły na nie świadomie. Ale nie wiem, czy mogliśmy w przeszłości przewidzieć, że te metale zrobią tak wielką karierę w przemyśle i technologiach. Do 1950 r. całość produkcji REE wyniosła zaledwie 1 kilotonę, obecnie wydobywamy 1 kilotonę w ciągu roku. Początkowo świat nie bazował na Chinach: kopalnia Mountain Pass działa od 1952 r., metale wydobywano też w Szwecji.
To pokazuje, że rola Chin rosła stopniowo i chyba przy aprobacie innych krajów, dla których wygodniejszy był import metali niż produkcja własna. Świat niejako uczynił z Chin 'fabrykę' do odzysku metali ziem rzadkich, jednocześnie nie akceptując u siebie brudnych technologii z tym związanych.
Chiny dostrzegły w tym potencjał i narzędzie do budowania pozycji geopolitycznej. Przez lata cierpliwie uzależniały resztę świata pod względem surowcowym od swojej gospodarki przy akceptacji Zachodu.
Jest więcej krajów "dostarczycieli surowców mineralnych", np. Demokratyczna Republika Konga, gdzie z powodu wydobycia kobaltu bez zachowania należytych standardów, dochodzi do dużej liczby katastrof górniczych.
Zachodowi opłacała się współpraca z Chinami. Pekin przez lata zatruwał swoje środowisko i wysyłał na Zachód tanie metale, te wykorzystano np. w motoryzacji. Wyprodukowane auta z użyciem chińskich metali sprzedawano Chińczykom.
To odpowiadało krajom, które mogły wykorzystywać zagraniczne surowce mineralne, nie inwestując we własne zakłady górnicze oraz przetwórcze. Teraz okazuje się, że odpowiadało to także tym, którzy widzieli możliwość poprawy pozycji politycznej lub ekonomicznej przez uzależnienie innych krajów od swoich surowców. Chińska strategia była przemyślana.
Pekin konsekwentnie buduje swoją siłę ekonomiczną oraz militarną i soft power (wywieranie wpływu na inne państwa za pomocą relacji gospodarczych i innych, bez użycia siły - red.) . Podobną strategię widać na rynku leków. Chiny dominują w produkcji tzw. aktywnych składników dla przemysłu farmaceutycznego.
Trudno zrezygnować z wygody. Bez metali ziem rzadkich nie ma zielonej transformacji, ale zanim wyprodukujemy turbinę wiatrową lub baterie do elektryków, trzeba się ubrudzić. A UE brudzić się nie chce.
Niestety, faktycznie jest tak, że zielone technologie nie są tak naprawdę w 100 proc. zielone. Sama rafinacja REE potrzebnych w tych technologiach, powoduje wytworzenie znacznej ilości odpadów toksycznych, łącznie z ujawnieniem się radioaktywnych uranu i toru. Jedynym rozwiązaniem tego problemu jest znalezienie akceptowalnych form składowania tych odpadów.
Przykładem chińskiej dominacji jest wykorzystywany w półprzewodnikach gal. W 98 proc. jest produkowany w Chinach. Załóżmy, że Pekin całkowicie wstrzymuje dostawy metali ziem rzadkich. Co się może wydarzyć?
Bez nich nie wyprodukujemy laserów czy bardzo silnych magnesów produkowanych z neodymu czy dysprozu – głównych komponentów turbin wiatrowych i aut elektrycznych. Bez ziem rzadkich nie da się wyprodukować ekranów dla smartfonów i telewizorów. Najnowsze technologie stoją na REE. Skutki byłyby niewyobrażalne.
Wykorzystuje się je na wielką skalę w zbrojeniówce. Amerykanie nie wyprodukowaliby np. rakiet bez surowców z Chin i branża miałaby wielki problem?
Dziś to byłby duży problem. Tym bardziej że Zachód nie byłby w stanie skompensować takich braków surowcowych recyklingiem, gdyż nadal metali jest zbyt mało w obiegu gospodarczym, żeby je móc ponownie przetworzyć.
Czy Chiny, prowadząc odpowiednią wieloletnią strategię, mogłyby zatrzymać rozwój amerykańskiej armii?
Co najmniej mocno utrudniłyby go na jakiś czas. Dziś nie trzeba wywoływać wojny konwencjonalnej, żeby osiągnąć przewagę geopolityczną. Chiny uczą nas, że przewagę można osiągnąć innymi metodami. Rywalizacja surowcowa jest jednym z pól niekonwencjonalnej, hybrydowej rywalizacji politycznej.
W Grenlandii zasoby REE szacuje się na 1,5 mln ton. Wiele o tej wyspie mówi Donald Trump. To nie jest przypadek.
W Grenlandii są przynajmniej dwa dużych rozmiarów złoża, które mogą być cennym źródłem ziem rzadkich. To wielka wyspa znajdująca się w wysokich szerokościach geograficznych, tamtejsze warunki naturalne przez lata w zasadzie utrudniały lub uniemożliwiały w wielu miejscach lokalizowanie efektywnego górnictwa. Jednak wskutek globalnego wzrostu temperatur wiele grenlandzkich obszarów zaczęło się odsłaniać i są coraz bardziej dostępne dla inwestycji górniczych.
Grenlandia, choć jest autonomicznym terytorium Danii, jest w percepcji Trumpa ziemią niczyją. On chciałby zablokować zakusy Chin na ten skrawek świata. To nie jest nieuprawniony wniosek – Chiny już realizują na Grenlandii swoje projekty surowcowe. Powtarzam jednak: samo posiadanie terytorium z bogatymi złożami kopalin wcale nie daje surowcowej przewagi.
To Chiny mają patenty, wiedzę i możliwości szybkiego przetworzenia kopalin.
Chiny są też bardzo cierpliwe, a to przydaje się przy projektach surowcowych. To specyficzny typ działalności gospodarczej charakteryzujący się dużą kapitałochłonnością i długim okresem przygotowywania. Obarczony jest wielkim ryzykiem, także nieodkryciem złoża. Przy takich projektach trudno jest oczekiwać pewnego i szybkiego zwrotu zainwestowanych środków. Część inwestycji może trwać nawet 15 lat i dłużej.
W Europie mamy odpowiednie know-how dotyczące metali ziem rzadkich?
Europa ma bardzo duży potencjał naukowy, jestem pewien, że przy odpowiedniej mobilizacji nauki i przemysłu, UE mogłaby nadrobić zaległości surowcowe. Być może mamy pierwsze symptomy zmian na przyszłość. Przyjęto rozporządzenie European Critical Raw Materials Act wyznaczające cele zwiększenia niezależności europejskiej względem surowców krytycznych. CRM Act nie dotyczy tylko wydobywania, ale też przetwórstwa. To bardzo ważne.
W Polsce mamy udokumentowane złoża?
Zacznijmy od tego, że ziemie rzadkie wcale nie występują rzadko – niektóre z nich są nawet częstsze w skorupie ziemskiej niż kluczowe dla gospodarki metale, takie jak molibden. Ziemie rzadkie są jednak relatywnie mocno rozproszone i nieczęsto tworzą złoża, czyli większe koncentracje, które w sposób ekonomiczny uzasadniają eksploatację. Część złóż chińskich, zwłaszcza ciężkich ziem rzadkich, m.in. lutetu, mają bardzo niskie koncentracje na poziomie ułamka procenta. W przypadku jakichkolwiek innych metali tak niewielka koncentracja w zasadzie uniemożliwiałaby rozpatrywanie takiego obiektu geologicznego jako złoża. W przypadku złóż ciężkich ziem rzadkich jest inaczej: Chiny eksploatują je pomimo tego, że ruda w nich występująca jest dość uboga.
W Polsce mamy kompleksy skał zawierających mineralizację w zakresie lantanowców, np. w masywie Tajna na północnym-wschodzie. Jednak mówimy tu o skałach znajdujących się relatywnie głęboko i wciąż jeszcze słabo rozpoznanych.
Śladowe ilości lantanowców znajdują się w rudach miedzi, np. w urobku w KGHM.
Kopaliny eksploatowane przez KGHM zawierają śladowe ilości lantanowców. Pod kątem ziem rzadkich badane są też nasze fosforyty.
Polska jest już producentem wielu surowców krytycznych innych niż ziemie rzadkie, m.in. miedzi, przy jej produkcji mamy własne know-how, pozwalające na wytwarzanie innego bardzo rzadkiego metalu – renu. Pozyskujemy go na etapie przetwórstwa w procesach hutniczych, jest to produkt uboczny przetwórstwa miedzi.
To pokazuje, że Polska może wnieść do rynku surowcowego wiele ważnych doświadczeń. Abyśmy ewoluowali w tym segmencie, potrzebny jest bardziej przychylny klimat dla inwestycji górniczych lub przetwórczych w kwestii surowców krytycznych, a także inwestycje w wiedzę. Liczne kraje inwestują w surowcowe centra kompetencyjne, np. Niemcy. W Polsce zostaliśmy w tej materii nieco z tyłu. Nie mamy żadnego takiego centrum z prawdziwego zdarzenia.
Czy to jest apel do rządu?
Można to tak potraktować. W Polsce potrzebne jest centrum kompetencyjne technologii surowcowych. Innym problemem jest kwestia "świadomości surowcowej". Wielu z nas wciąż nie zdaje sobie sprawy z tego, że przedmioty, które nas otaczają, zostały z czegoś wytworzone. Zachowujemy się trochę jak konsumenci uważający, że jajka nie pochodzą od kury, tylko ze sklepu.
Chcemy korzystać z dobrodziejstw najnowszych technologii bazujących na laserach, kineskopach, półprzewodnikach, ale blokujemy dostęp do surowców mineralnych we własnym kraju.
Wracamy do punktu wyjścia – Chiny dają gotowy już produkt.
I wiedzą to, i będą grały tą kartą. Czas tanich surowców oferowanych na rynku globalnym już się skończył i presja, by się od Chin uniezależnić, będzie tylko rosła.
Niedawno Reuters podawał, że ceny tlenku itru od stycznia w Europie wzrosły ponad 4000 proc.
Takich przykładów będzie więcej, nie tylko związanych z metalami ziem rzadkich, ale surowcami krytycznymi ogółem, np. miedzią. Być może także z fluorem, bez którego nie wyobrażamy sobie przemysłu bateryjnego. To jest zgodne z ogólną teorią ekonomiczną dotyczącą gospodarki surowcami mineralnymi, która zakłada, że ludzkość ewoluuje, pozyskując te surowce ze źródeł coraz gorszej jakości, co przekłada się na coraz wyższy jednostkowy koszt produkcji tych surowców.
Na szczęście widać pozytywne zmiany np. rozporządzenie CRM Act. Obecnie państwa UE przyjmują krajowe plany poszukiwań surowców. Polska ma to uczynić w pierwszym kwartale 2026 r. Jesteśmy nieco z tyłu jako Europa, gonimy świat, ale jest szansa na odrobienie opóźnień.
Ale czekać dłużej nie można.
To ostatni dzwonek dla UE, żeby nie zostać na surowcowym lodzie.
Rozmawiał Piotr Bera, money.pl