W przetargach zwykle jest tak, że wygrywa firma, która złoży najniższą ofertę. Owszem, oferenci muszą też pochwalić się odpowiednimi referencjami, doświadczeniem kadr itp., ale i tak z reguły większość punktów podczas procesu wyłaniania wykonawcy można otrzymać za cenę. Dotyczy to zarówno małych, samorządowych inwestycji, jak i tych wielkich, organizowanych np. przez GDDKiA i PKP PLK, które coraz częściej kosztują już kilka miliardów złotych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Taki stan rzeczy to problem dla polskich firm, bo w walce o lukratywne kontrakty muszą mierzyć się z konkurencją z całego świata, która korzysta z dostępu do taniego kapitału, ale i pomocy finansowej ze strony państwa, w którym mają zarejestrowany biznes. Tak jak np. producenci samochodów elektrycznych z Chin korzystają ze wsparcia rządowego, dzięki czemu mogą konkurować z europejskimi producentami nieporównywalnie niższą ceną.
Problemy z tym związane polskie firmy zgłaszają od długiego czasu. Dotyczą przede wszystkim przedsiębiorstw z tzw. państw trzecich, które nie są w UE i nie mają z nią odpowiednich umów. Polegają one m.in. na tym, że - po pierwsze - pokaźne sumy z polskiego lub unijnego budżetu trafiają poza granice Wspólnoty. A po drugie, w dłuższym okresie, aby mieć pracę, wykonawcy z Polski zbliżają się w swoich ofertach do granicy opłacalności, co grozi później porzuceniem placu budowy przez utratę płynności finansowej. To się jednak już zmienia.
Oto planowane zmiany w zamówieniach publicznych
Ministerstwo Rozwoju i Technologii wspólnie z Urzędem Zamówień Publicznych pracują nad projektem ustawy, która zmieni prawo dotyczące przetargów. Jest to kierunek zgodny z zapowiedzią premiera Donalda Tuska o "repolonizacji" krajowej gospodarki, choć podkreślmy, że prace nad dokumentem zaczęły się przed konferencją szefa rządu na ten temat z połowy kwietnia.
Prezes UZP skierował wskazany projekt do uzgodnień, konsultacji publicznych oraz opiniowania. Termin zgłaszania uwag minął 6 maja 2025 r. Aktualnie trwa analiza zgłaszanych uwag - informuje biuro prasowe resortu w odpowiedzi na pytania money.pl.
"Prowadzone działania legislacyjne zmierzają do przyjęcia przepisów przez Radę Ministrów jeszcze przed wakacjami" - zapowiada resort.
MRiT wyjaśnia, że projekt ustawy to odpowiedź na wyzwanie, polegające na dostępie do rynku zamówień publicznych wykonawców z państw trzecich. Chodzi o państwa, z którymi Unia Europejska nie jest związana żadną umową międzynarodową gwarantującą dostęp do rynku zamówień publicznych na zasadzie wzajemności i równości. Resort podaje, że chodzi głównie o firmy z Chin, Kazachstanu, Turcji, Indii, Mongolii, Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Albanii.
Jak tłumaczy ministerstwo, projekt przewiduje, że zamawiający będą uprawnieni do ograniczenia dostępu do zamówień publicznych wykonawcom z tzw. państw trzecich.
"Ograniczenie to będzie polegało na niedopuszczeniu takich wykonawców do udziału w postępowaniu (a jeżeli zamawiający będzie chciał zezwolić na taki udział, będzie musiał o tym poinformować w dokumentacji postępowania) lub - jeżeli zostaną oni dopuszczeni do udziału - na zróżnicowaniu ich traktowania w stosunku do pozostałych wykonawców z UE. Będzie ono mogło polegać w szczególności na żądaniu dodatkowych dokumentów potrzebnych do oceny oferty, czy korekcie wyniku porównania ofert złożonych przez wykonawców z państw trzecich z ofertami złożonymi przez innych wykonawców" - informuje resort.
MRiT podkreśla przy tym, że "decyzja odnośnie do możliwości udziału wykonawców z państw trzecich w danym postępowaniu będzie każdorazowo podejmowana przez zamawiającego".
Ustawa goni wyrok TSUE
Projekt ustawy, nad którym toczą się prace, wprowadza do porządku prawnego wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z jesieni ubiegłego roku, w myśl którego z przetargu unijnego można wykluczyć firmę z kraju spoza UE, jeśli ten kraj nie zawarł umowy międzynarodowej ws. zamówień publicznych.
Polscy zamawiający już zaczęli korzystać z możliwości, jaką daje wyrok TSUE. Pierwszy zrobił to zarządca infrastruktury kolejowej PKP PLK w postępowaniu na wartą 6 mld zł przebudowę odcinka Rail Baltica z Białegostoku do Ełku.
Podobny manewr zastosowała Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad w ogłoszonym w tym tygodniu przetargu na opracowanie projektu i wybudowanie odcinka autostrady A2 pomiędzy węzłem Biała Podlaska a rejonem miejscowości Kijowiec. Firmy z tzw. państw trzecich nie są dopuszczone do postępowania. "Dotyczy to również członków konsorcjum oraz tzw. podmiotów udostępniających zasoby" - zaznacza GDDKiA.
- To krok w dobrą stronę, zabezpieczający realizację kluczowych inwestycji dla kraju - stwierdził w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Michał Wrzosek, rzecznik firmy Budimex. Jak wylicza dziennik, firmy azjatyckie obecnie realizują w ramach rządowego programu drogowego dziewięć kontraktów wartych 7,3 mld zł. "To 11 proc. wartości wszystkich bieżących umów na budowę szybkich dróg w Polsce" - pisze gazeta.
Ochrona tylko przed konkurencją spoza UE
Konkurencja spoza UE nie jest jedynym bólem głowy polskich budowlańców. Są nim też firmy z Unii. O ile wykonawcy z Polski muszą spełnić szereg wymogów, aby wejść np. na rynek w Czechach, czy Niemczech (mówił o tym m.in. szef Budimeksu), o tyle podobnej ochrony nad Wisłą nie ma.
- My po prostu jako kraj, jako naród jesteśmy otwarci i będziemy otwarci. Jesteśmy zadowoleni, jak inni do nas przychodzą i zarabiają - powiedział w programie "Biznes Klasa" Dariusz Grzeszczak, prezes i współzałożyciel Erbudu.
Jak stwierdził, w innych krajach, takich jak Hiszpania, bardzo trudno jest wejść firmie z obcym kapitałem w strategiczne kontrakty infrastrukturalne.
Jeżeli firma budowlana w Hiszpanii ma budować autostradę, to jest to tak logiczne, że to musi robić firma hiszpańska, że inna nie jest w stanie wygrać przetargu. I to nie jest w przepisach - dodał Grzeszczak.
Spytaliśmy ministerstwo, czy polskie firmy w myśl zapowiedzianej "repolonizacji" będą miały w przewagę nad wykonawcami z UE.
"Premier w trakcie wystąpienia zapowiedział, że repolonizacja i dbałość o interesy polskich firm musi odbywać się w ramach obowiązujących przepisów prawa europejskiego. Wszystkie rozwiązania w zakresie zamówień publicznych, nad którymi pracuje MRiT i UZP, pozostają w zgodzie z prawodawstwem unijnym i respektują zasady wynikające z unijnych traktatów" - odpowiada resort.
Jacek Losik, dziennikarz i wydawca money.pl