Bezruch na rynku pracy. Pracownicy zbyt głęboko zapuszczają korzenie [ANALIZA]

Europejczycy zmieniają pracę znacznie rzadziej niż Amerykanie. To jedna z przyczyn tego, że europejska gospodarka jest mniej innowacyjna niż amerykańska i wolniej się rozwija. Polska pod względem mobilności pracowników wyróżnia się negatywnie nawet na tle UE. Na razie negatywnych konsekwencji nie widać, ale to może się wkrótce zmienić.

W Polsce pracownicy rzadziej zmieniają miejsce pracyW Polsce pracownicy rzadziej zmieniają miejsce pracy niż w większości państw UE
Źródło zdjęć: © GETTY, money.pl | Piotr Lapinski
Grzegorz Siemionczyk

Zaledwie 10 proc. zatrudnionych w Polsce jest związana ze swoim obecnym pracodawcą od mniej niż roku. W Unii Europejskiej odsetek ten jest niższy tylko w Rumunii, Bułgarii i na Słowacji. Średnio wynosi około 15 proc. W wielu krajach zachodniej Europy sięga 20 proc., a w USA - ponad 22 proc. Jednocześnie nad Wisłą 20 proc. zatrudnionych ma staż (w jednym miejscu pracy) przewyższający 20 lat. To wprawdzie wynik zbliżony do średniej unijnej, ale dwukrotnie wyższy niż za oceanem.

Te dane znalazły się w artykule naukowym Benjamina Schoefera, ekonomisty z Uniwersytetu Kalifornijskiego, zaprezentowanym latem podczas konferencji Europejskiego Banku Centralnego w Sintrze (Portugalia). Część z nich - w tym właśnie te dotyczące Polski, które zdają się wyjątkowo dobrze ilustrować dysfunkcje europejskiego rynku pracy - przywołał niedawno tygodnik "The Economist".

Odsetek pracowników ze stażem do roku należy w Polsce do najniżs
Odsetek pracowników ze stażem do roku należy w Polsce do najniższych w UE © money.pl | Wojciech Kozioł

"Europejczycy zmieniają pracę znacznie rzadziej niż Amerykanie, wyraźnie rzadsze są też w Europie restrukturyzacje przedsiębiorstw. Ostatnie badania wskazują, że taka niemobilność pracowników hamuje wzrost ich płac oraz produktywności. Niski dynamizm rynku pracy jest również jednym ze źródeł tego, że Europa nie dotrzymuje USA kroku w dziedzinie technologii, badań naukowych oraz przełomowych innowacji, czyli tam, gdzie następuje tzw. kreatywna destrukcja, która wymaga płynnej realokacji zasobów" – tłumaczy Schoefer.

Doganiamy Japonię, a wciąż czujemy się biedni || Grzegorz Siemionczyk #27

Euroskleroza

Przypomina w tym kontekście dyskusję, która toczyła się w Europie w latach 80. XX w. Kraje "starej UE" w poprzedniej dekadzie przestały gonić USA pod względem produktu krajowego brutto na mieszkańca. Początkowo było to związane ze spadkiem (relatywnie do USA) liczby przepracowanych na Starym Kontynencie godzin, m.in. wskutek wzrostu stopy bezrobocia.

Za jednego z winowajców uchodziła sztywność tzw. instytucji rynku pracy, czyli ogółu regulacji dotyczących zatrudnienia i wynagrodzeń (to np. zasady ustalania płacy minimalnej, rola związków zawodowych, opodatkowanie wynagrodzeń, ochrona praw pracownika itp.). Niemiecki ekonomista Herbert Giersch określił to zjawisko mianem "eurosklerozy".

Ta diagnoza popchnęła wiele państw do reform, które przyniosły zauważalne skutki. Stopa bezrobocia w zachodniej Europie w połowie lat 90. XX w. ruszyła w dół i - pomimo ponownego skoku po kryzysie finansowym i zadłużeniowym - jest obecnie najniższa od półwiecza. Ale "transatlantycka przepaść" w PKB per capita zamiast zmaleć jeszcze się powiększyła: z 20 do około 30 proc. Tym razem był to nie tyle wynik spadku (relatywnie do USA) liczby godzin pracy, ile produktywności pracy, czyli PKB wytwarzanego na godzinę pracy.

Schoefer argumentuje, że Europa wciąż zmaga się z eurosklerozą, choć zmieniły się jej objawy. Obecnie nie wywołuje już ona wysokiego bezrobocia, ale spowalnia przepływ pracowników od firm mniej produktywnych do bardziej produktywnych. To zaś sprawia - jak pisał rok temu w głośnym raporcie o konkurencyjności UE Mario Draghi - że w Europie nie pojawiają się nowatorskie firmy, a struktura branżowa europejskiej gospodarki jest skostniała.

Bez młodych na rynku pracy trudno o elastyczność

Czy Polska faktycznie ma problem z mobilnością pracowników, który wkrótce zatrzyma szybki obecnie na tle UE rozwój gospodarki? Dowodów na to, że rotacja na naszym rynku pracy jest niepokojąco niska, jest sporo. Co więcej, zdaje się ona nadal spadać. Ale dane przywołane na początku artykułu mogą malować zbyt dramatyczny obraz.

Niska mobilność pracowników w Polsce to częściowo efekt struktur
Niska mobilność pracowników w Polsce to częściowo efekt tego, że jest wśród nich coraz mniej młodych osób © money.pl | Wojciech Kozioł

Odsetki osób o krótkim i długim stażu pracy w jednym miejscu są pod dużym wpływem trendów demograficznych. Krótkim stażem siłą rzeczy charakteryzują się osoby młode, które niedawno weszły na rynek pracy. W UE widać wyraźną zależność (patrz wykres powyżej) między odsetkiem pracowników ze stażem do dwóch lat a udziałem osób w wieku od 15 do 29 lat w zatrudnieniu. Nad Wisłą ten udział jest niski - w 2024 r. wynosił 15,4 proc. wobec unijnej średniej na poziomie 17,2 proc. - i do tego szybko maleje w związku ze starzeniem się ludności.

Jeśli wziąć pod uwagę tylko pracowników powyżej 50. roku życia, to odsetek osób ze stażem przewyższającym sześć lat (78,2 proc.) nie jest nad Wisłą wyższy niż średnio w UE (79,1 proc.) i utrzymuje się w łagodnym trendzie spadkowym. Dekadę temu sięgał niemal 82 proc. To oznacza, że pracownicy w tej grupie wieku nie są w Polsce bardziej zasiedziali niż w innych krajach Europy.

Rzadko zmieniają miejsce pracy

Kolejnym zjawiskiem demograficznym, który wpływa na tak mierzoną mobilność pracowników, jest skala imigracji. Odsetek pracowników o krótkim stażu pracy wyższy jest w tych krajach, w których większą rolę na rynku pracy odgrywają cudzoziemcy. W Polsce, według Eurostatu, stanowią oni tylko 2 proc. pracujących, ale dane te są niemal na pewno mocno zaniżone. Dane ZUS sugerują, że nad Wisłą cudzoziemcy stanowią około 7 proc. ogółu pracujących. Ale nawet to byłby wynik niski na tle średniej unijnej, gdzie udział ten przewyższa 9 proc.

Istnieje jeszcze jeden powód, aby nie wyciągać daleko idących wniosków z niskiego odsetka Polaków o krótkim stażu pracy i wysokiego odsetka tych o bardzo długim stażu. W jakimś stopniu jest to konsekwencja sektorowej struktury zatrudnienia. Odsetek pracujących w rolnictwie (wraz z leśnictwem i rybactwem), choć systematycznie maleje, wciąż wynosi nad Wisłą około 7 proc., dwukrotnie więcej niż średnio w UE. Odsetek pracujących w górnictwie przekracza 1 proc. i jest czterokrotnie powyżej unijnej średniej. W obu tych sektorach dominują pracownicy, którzy rzadko - albo wcale nie - zmieniają miejsce pracy. W bardziej dynamicznych sektorach rotacja jest z pewnością większa.

Nad Wisłą trudno stracić pracę, ale trudno ją też znaleźć

Na niewielką mobilność zawodową Polaków wskazują też jednak inne dane, których interpretacja jest łatwiejsza.

Przykładowo, badania Daniela Borowczyk-Martinsa, ekonomisty z Copenhagen Business School, których wyniki ukazały się w tym roku, wskazują, że w pięciu latach przed pandemią COVID-19 prawdopodobieństwo, że pracownik w danym miesiącu stanie się bezrobotny, wynosiło w USA ponad 1 proc. Jednocześnie jednak prawdopodobieństwo, że osoba bezrobotna podejmie pracę, sięgało 25 proc. Spośród 16 krajów Europy, które duński ekonomista uwzględnił w badaniu, tylko w Hiszpanii prawdopodobieństwo utraty pracy było większe.

W Polsce należało do najniższych, nie sięgało nawet 0,5 proc. Ryzyko utraty pracy było więc znikome, ale ceną za to była niewielka szansa na jej znalezienie. Każdego miesiąca pracę podejmowało bowiem około 7 proc. osób bezrobotnych. W Szwecji, najlepszym pod tym względem państwie Europy, ten odsetek wynosił 10 proc.

Przepływy między zatrudnieniem a bezrobociem to jednak relatywnie mała część rotacji na rynku pracy. Większe znaczenie mają zmiany miejsca pracy. Pod tym względem Europa również odstaje od USA, a Polska od Europy. Za Atlantykiem każdego miesiąca pracę zmieniało 2,5 proc. osób zatrudnionych. Ten odsetek nieco wyższy był w Szwecji, a relatywnie wysoki - w okolicy 1,5-2 proc. - jeszcze w Danii i Finlandii. W Polsce wynosił około 0,6 proc., podobnie jak w Czechach. Niższy był tylko we Włoszech.

Te szacunki mogą wydawać się przestarzałe. Pandemia COVID-19 spowodowała duże zawirowania w europejskich gospodarkach, okresowo paraliżując jedne sektory i zwiększając aktywność w innych, ale też przyspieszając cyfryzację i automatyzację. To siłą rzeczy powinno przyspieszyć rotację pracowników.

Eksperymentalne dane Eurostatu sugerują, że tak się rzeczywiście stało. W krajach UE w latach 2021-2024 każdego kwartału pracę zmieniało średnio 3 proc. zatrudnionych, podczas gdy w poprzednich latach - 2-3 proc. (według tych danych wtedy wyróżniała się pod tym względem Szwecja z wynikiem na poziomie 6 proc., co jest spójne z szacunkami Daniela Borowczyk-Martinsa).

Ale w Polsce tak mierzona rotacja jeszcze zmalała. Do 2020 r. w każdym kwartale pracę nad Wisłą zmieniało 2 proc. zatrudnionych, a później - 1 proc.

Bardzo niska stopa bezrobocia nie jest w Polsce najwyraźniej
Niska rotacja na rynku pracy współistnieje w Polsce z niską stopą bezrobocia © money.pl | Wojciech Kozioł

Wyższa pensja nie motywuje

Eurostat podaje te dane tylko w zaokrągleniu do liczb całkowitych, co może wyolbrzymiać skalę spadku rotacji na polskim rynku pracy. Ale wniosek, że jest ona niższa niż w większości państw UE, wydaje się bezpieczny.

- Badania aktywności ekonomicznej ludności pokazują, że innego miejsca pracy poszukuje aktywnie zaledwie około 1 proc. pracujących. Na przestrzeni ostatnich 10 lat ten odsetek spadł – w 2014 r. wynosił 2,6 proc. - mówi money.pl Marta Petka-Zagajewska, kierowniczka zespołu analiz makroekonomicznych w PKO BP. - A jeśli weźmiemy pod uwagę tylko kwestie finansowe jako bodziec do poszukiwania alternatywnego zatrudnienia, odsetek poszukujących wynosi zaledwie 0,6-0,8 proc. - dodaje.

Te dane z kilku powodów zaskakują. Po pierwsze, Polska wyróżnia się też niskim poziomem bezrobocia i ponadprzeciętnym odsetkiem (około 13 proc.) osób zatrudnionych na umowach terminowych (ta kategoria obejmuje też umowy cywilnoprawne), które siłą rzeczy rotują częściej niż te, które mają umowy na czas nieokreślony.

Porównywalne między krajami Unii dane Eurostatu wskazują, że w 2024 r. stopa bezrobocia nad Wisłą wynosiła 2,9 proc., niższa była tylko w Czechach. To teoretycznie powinno sprzyjać mobilności pracowników. Z jednej strony pracodawcy, którzy chcą zwiększyć zatrudnienie, muszą polegać w dużej mierze na podkupowaniu pracowników od innych pracodawców.

Alternatywą są bowiem tylko imigranci lub niedoświadczeni pracownicy wchodzący dopiero na rynek pracy, których w Polsce - ze względu na starzenie się ludności - jest coraz mniej. Z drugiej strony, wobec niskiego ryzyka utraty pracy, pracownicy powinni być bardziej otwarci na zmianę pracodawcy. Nie bez powodu w tych krajach, w których takie dane są dostępne (np. USA), intensywność dobrowolnych odejść z pracy uchodzi za jeden z lepszych wskaźników koniunktury na rynku pracy.

Pracownicy wciąż nie poczuli pewności siebie

Dlaczego nad Wisłą nawet dobra koniunktura nie skutkuje najwyraźniej zwiększoną rotacją pracowników? Jednym z wyjaśnień może być to, że przynajmniej w oczach samych pracowników rynek pracy wcale nie jest w tak dobrej formie, jak sugerują dane o stopie bezrobocia.

Badania nastrojów konsumentów wskazują, że obawy przed utratą pracy od pandemii COVID-19 utrzymują się na wyraźnie wyższym poziomie niż we wcześniejszych latach. To pozwalała zrozumieć, dlaczego rotacja - w świetle danych Eurostatu - ostatnio zmalała. Słabiej tłumaczy jednak to, dlaczego już wcześniej była niższa niż w innych krajach UE.

W dużej części pracujących Polaków pokutować może wciąż wspomnienie dwucyfrowego bezrobocia, pamięć jak trudno było znaleźć pracę i to jest swoistą blokadą w szukaniu czegoś nowego, potencjalnie mniej pewnego. Zwłaszcza wśród starszych dominuje podejście "pracę trzeba szanować a nie wybrzydzać". W innych państwach naszego regionu z podobną historią przemian na rynku pracy skłonność do zmiany zatrudnienia też jest niska - zauważa Marta Petka-Zagajewska.

- Na mobilność pracowników wpływają zarówno czynniki podażowe, tzn. takie, które kształtują skłonności ludzi do zmiany pracy, jak i popytowe, determinujące intensywność likwidacji starych i tworzenia nowych miejsc pracy - mówi money.pl Maciej Albinowski, ekonomista z Instytutu Badań Strukturalnych.

Do czynników popytowych, które uchodzą za istotny hamulec rotacji na wielu rynkach pracy zachodniej Europy, należy choćby wysoki poziom uzwiązkowienia pracowników (czyli odsetka pracowników należących do związków zawodowych). Organizacje związkowe poprawiają egzekwowanie praw pracowniczych, ale skutkiem ubocznym jest mniejsza elastyczność pracodawców w dostosowywaniu zatrudnienia do warunków rynkowych.

W Polsce jednak poziom uzwiązkowienia należy do najniższych w UE (wynosi około 12 proc.).

Pod względem stosunku płacy minimalnej do średniej Polskę w UE w
Pod względem stosunku płacy minimalnej do średniej Polskę w UE wyprzedza tylko Grecja © money.pl | Wojciech Kozioł

W ostatnich latach na popyt na pracowników w Polsce negatywnie wpływać mogły ostre podwyżki płacy minimalnej. Z perspektywy pracodawców oznaczały one wzrost kosztu zatrudniania pracowników niewykwalifikowanych, przede wszystkim wchodzących dopiero na rynek pracy. Jak pisaliśmy niedawno w money.pl, z tym wiązać mógł się ubiegłoroczny spadek wskaźnika zatrudnienia osób młodych (od 15 do 34 lat) z 60,7 proc. do 59,8 proc. To oznacza, że liczba pracujących z tej grupy zmalała bardziej niż jej całkowita liczebność.

Znów jednak, nawet jeśli w ostatnich latach płaca minimalna miała istotny negatywny wpływ na tworzenie i likwidację niskopłatnych miejsc pracy, nie jest wcale jasne, czy miała go też wcześniej, gdy nie była szczególnie wysoka na tle innych państw UE.

Nietrudno natomast znaleźć czynniki o charakterze podażowym, które ograniczają ruch na polskim rynku pracy. - To choćby wykluczenie transportowe, brak rozwiniętego rynku mieszkań na wynajem oraz niewielka popularność edukacji osób dorosłych, która wspiera mobilność między zawodami i specjalnościami – tłumaczy badacz z IBS.

Kotwica mieszkaniowa trzyma pracowników w miejscu

Podobne bariery dla mobilności pracowników wymienia dr hab. Aleksandra Majchrowska, profesorka na Uniwersytecie Łódzkim, specjalizująca się w ekonomii rynku pracy. - Polska jest w czołówce UE pod względem odsetka osób zajmujących mieszkania własnościowe (wynosi 87 proc. – red.). Spora część tych mieszkań jest na kredyt. Ci ludzie są w pewien sposób uwiązani do swojego miejsca zamieszkania - zauważa. - Jednocześnie wynajem mieszkań jest drogi, szczególnie tam, gdzie są atrakcyjne oferty pracy - dodaje.

Wysokim odsetkiem gospodarstw domowych dysponujących własnym mieszkaniem charakteryzuje się też większość innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Rumunia, Słowacja i Bułgaria. Nieprzypadkowo we wszystkich z nich mobilność pracowników - mierzona odsetkiem pracowników z krótkim stażem pracy w jednym miejscu - należy do najniższych w UE.

Wśród źródeł niskiej rotacji na polskim rynku pracy prof. Majchrowska wymienia też niewielką mobilność kwalifikacyjną. Na to zjawisko uwagę zwrócili niedawno analitycy z Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

W 2024 r. zaledwie 8,4 proc. Polaków w wieku 25-74 lata uczestniczyło w edukacji lub szkoleniach w ciągu czterech tygodni poprzedzających Badanie Aktywności Ekonomicznej Ludności (prowadzone cztery razy do roku). Choć to najlepszy wynik od co najmniej 2004 r., wciąż był wyraźnie poniżej unijnej średniej, która wynosiła 11,8 proc. Rzadziej uczyli się tylko dorośli w czterech krajach UE, w tym Bułgarii, Grecji i Rumunii, które również charakteryzują się niewielką mobilnością pracowników.

Dorośli Polacy niechętnie uczestniczą w szkoleniach i innych for
Dorośli Polacy niechętnie uczestniczą w szkoleniach i innych formach nauki © money.pl | Wojciech Kozioł

"Polscy dorośli szkolą się wyraźnie rzadziej niż mieszkańcy większości krajów UE i OECD" - pisali ekonomiści z PIE. "W rezultacie w Polsce dochodzi do erozji jakości kapitału ludzkiego. Nastolatkowie uzyskują lepsze średnie wyniki w badaniach kompetencyjnych (PISA) niż dorośli (PIAAC), w tym, jeśli weźmie się pod uwagę tę samą kohortę wiekową. Dzieje się tak, mimo że Polska należy do krajów z ponadprzeciętnym odsetkiem osób mających wyższe wykształcenie".

Do niewielkiej popularności kształcenia dorosłych w Polsce z pewnością przyczynia się rozdrobnienie sektora przedsiębiorstw. Szkolenia dla swoich pracowników częściej organizują bowiem firmy duże i średnie, które nad Wisłą odgrywają mniejszą rolę niż średnio w krajach UE. Jak jednak zauważyli ekonomiści z PIE, wśród samych pracowników też nie widać zapotrzebowania na zwiększanie kompetencji.

Dorośli Polacy, jeśli się szkolą, to w większości tylko po to, aby dostosować się do nowych obowiązków na swoim stanowisku, a nie po to, aby awansować lub zwiększyć swoje szanse na znalezienie lepszej pracy. Odzwierciedleniem tego stanu rzeczy jest niższy niż średnio w UE odsetek pracowników (wynosi 20,3 proc.), którzy oceniają, że wykonują pracę poniżej swoich kwalifikacji - co może być bodźcem do zmiany zatrudnienia.

- Relatywnie wysoki w relacji do przeciętnego wynagrodzenia poziom płacy minimalnej spłaszcza strukturę wynagrodzeń, co zmniejsza zachętę pracowników do podniesienia kompetencji - zauważa Petka-Zagajewska, ekonomistka z PKO BP.

Elastyczne formy zatrudnienia? Nie w Polsce

Do listy barier, które ograniczają mobilność pracowników, dołożyć można jeszcze niewielką dostępność elastycznych form zatrudnienia, np. pracy na część etatu. W Polsce w niepełnym wymiarze czasu pracuje niespełna 7 proc. osób w porównaniu do blisko 19 proc. średnio w UE. To negatywnie wpływa na poziom aktywności zawodowej osób, które takiej elastyczności potrzebują i częściej też pracę zmieniają. W Polsce częściej niż w innych krajach pozostają one po prostu poza rynkiem pracy.

Czy mała ruchliwość polskich pracowników powinna nas martwić? - Zarówno popytowe, jak i podażowe ograniczenia mobilności mogą wpływać negatywnie na dynamizm gospodarki. Sądzę jednak, że większym problemem są te pierwsze, czyli niewielka skala "kreatywnej destrukcji". Natomiast jeśli pracownicy pozostają na swoich miejscach pracy w dobrze prosperujących firmach, to taką sytuację można oceniać pozytywnie. Gromadzą wiedzę specyficzną dla danej firmy i mogą być w niej bardziej produktywni niż byliby gdzie indziej - mówi Maciej Albinowski.

Najważniejszym przejawem zbyt niskiej mobilności pracowników powinien być wolny wzrost produktywności. W Polsce dotąd tego nie widać. W minionych 10 latach produktywność pracy (realna wartość produkcji na jednego zatrudnionego) nad Wisłą wzrosła o niemal 30 proc. Lepszy wynik odnotowały w UE tylko Irlandia (gdzie rachunki narodowe są zaburzone) oraz Rumunia. Oczywiście, postęp mógłby być nawet większy, gdyby wyższa była rotacja na rynku pracy, ale nie jest to pewne. Inne kraje na podobnym poziomie rozwoju i z bardziej elastycznymi rynkami pracy nie rozwijały się bowiem pod tym względem szybciej.

- Warto pamiętać o tym, że jeśli większa rotacja pracowników wynika z mniejszej skali ochrony pracownika, to idzie w parze z większą niepewnością zatrudnienia. To z kolei przekłada się na skłonność konsumentów do dokonywania wydatków. Ostatecznie, z punktu widzenia wzrostu PKB, większa elastyczność w zwalnianiu może generować też koszt - podkreśla Marta Petka-Zagajewska.

Niestety, nawet jeśli sztywność polskiego rynku pracy nie stanowiła dotąd istotnej bariery dla rozwoju polskiej gospodarki, to się może zmienić. Przede wszystkim poziom produktywności pracy jest nad Wisłą wciąż stosunkowo niski. Jego wzrost do tej pory był przejawem zachodzącego w UE procesu konwergencji. Dalszy wzrost produktywności będzie coraz trudniejszy bez wzrostu roli nowoczesnych, zaawansowanych technologicznie gałęzi przemysłu i usług. Ich rozwojowi, jak przekonuje Benjamin Schoefer, służy zaś właśnie duża mobilność pracowników. Eurozkleroza może nas dopiero dotknąć.

Grzegorz Siemionczyk, główny analityk money.pl

Wybrane dla Ciebie
Budowa bez pozwolenia. Sejm poparł poprawki Senatu
Budowa bez pozwolenia. Sejm poparł poprawki Senatu
Więzienie za rażące przekroczenie limitu prędkości. Ustawa trafi do prezydenta
Więzienie za rażące przekroczenie limitu prędkości. Ustawa trafi do prezydenta
Nowelizacja ustawy górniczej. Sejm przegłosował odprawy dla górników
Nowelizacja ustawy górniczej. Sejm przegłosował odprawy dla górników
Sejm za ujednoliceniem sposobu obliczania powierzchni użytkowej mieszkania
Sejm za ujednoliceniem sposobu obliczania powierzchni użytkowej mieszkania
Ambasador USA: Polska to jeden z cudów tego świata
Ambasador USA: Polska to jeden z cudów tego świata
Zapłacą ludziom za wymianę okien. Lotnisko rusza z akcją
Zapłacą ludziom za wymianę okien. Lotnisko rusza z akcją
Nagły zwrot Amerykanów. Zmieniają decyzję ws. rosyjskiego giganta
Nagły zwrot Amerykanów. Zmieniają decyzję ws. rosyjskiego giganta
Szybka kolej połączy Londyn i Niemcy. Podpisano memorandum
Szybka kolej połączy Londyn i Niemcy. Podpisano memorandum
Ważna umowa dla tysięcy Polaków. Poczta zdobyła gigakontrakt na obsługę sądów
Ważna umowa dla tysięcy Polaków. Poczta zdobyła gigakontrakt na obsługę sądów
Orange Polska zawarł nową umowę społeczną. Zakłada dobrowolne odejścia
Orange Polska zawarł nową umowę społeczną. Zakłada dobrowolne odejścia
Ile kosztuje funt? Kurs funta do złotego PLN/GBP 4.12.2025
Ile kosztuje funt? Kurs funta do złotego PLN/GBP 4.12.2025
Ile kosztuje frank szwajcarski? Kurs franka do złotego PLN/CHF 4.12.2025
Ile kosztuje frank szwajcarski? Kurs franka do złotego PLN/CHF 4.12.2025